W środowy wieczór w kaplicy św. Rafała Kalinowskiego na osiedlu Kliny Zacisze została odprawiona msza święta w intencji załogi samolotu „Candie” – za spokój dusz nieżyjących lotników i wszelkie potrzebne łaski dla jeszcze żyjąc członków załogi samolotu „Candie” i wszystkich lotników niosących pomoc żołnierzom polskim walczącym w II wojnie światowej. Po mszy św. dr Krzysztof Wielgus opowiedział historię tej i innych maszyn, które zostały zestrzelone nad Małopolską, która stała się „dnem wielkiego powietrznego oceanu, usianym setkami ludzkich tragedii”. Opowiadał o przerażonych młodych chłopcach (średnia wieku lotników to 19 lat), którzy zamknięci przez wiele godzin w ciasnych i zimnych kabinach latali nad Polskę, by dokonać zrzutów dla Armii Krajowej lub bombardować zakłady przemysłowe pracujące na potrzeby III Rzeszy. Często bezimiennych bohaterach, którzy nieśli wolność okupowanej Europie.
Jednym z takich samolotów była latająca forteca B-17 o imieniu „Candie” (czyli „cukiereczek”) z dziesięcioosobową załogą na pokładzie, która awaryjnie lądowała w sąsiedztwie fortu Borek na osiedlu Kliny Zacisze w dniu 26 grudnia 1944 roku. Samolot wracał uszkodzony z nalotu na zakłady chemiczne w Blachowni Śląskiej, dodatkowo dostał się pod ostrzał z pociągu artylerii przeciwlotniczej, stojącego w rejonie dworca w Płaszowie. Maszyna szczęśliwie wylądowała na przedpolu Fortu Borek, cała załoga przeżyła. Dr Wielgus pokazał także unikalne zdjęcia samolotu, które zostały wykonane za pomocą aparatu fotograficznego przyłożonego do lornetki oraz te wykonane potajemnie przez AK. Wszyscy lotnicy trafili do niewoli, jednak dotrwali do zakończenia wojny w obozach jenieckich w Rzeszy i wrócili do USA. Ciekawostką jest, że jeden z nich William Nassif – został aktorem i kolegą późniejszego prezydenta USA, Ronalda Reagana.
Być może kiedyś na osiedlu Kliny Zacisze powstanie trwała pamiątka tej wojennej historii sprzed 65 lat…
Litości, czy to kółko różańcowe?! Jeszcze więcej informacji o mszach i w czyjej intencji! Tymczasem zabiorę za następny wpis -o świętej panience…..
Przyznam, że nie pamiętam czy mieliśmy już kiedyś wpis na naszej stronie o mszy w jakiejś intencji. A nawet jak był raz czy dwa, to na półtora tysiąca newsów, to chyba nie aż tak dużo, prawda? A historia tego samolotu jest bardzo ciekawa i dobrze, że została opowiedziana mieszkańcom osiedla, gdzie te wydarzenia miały miejsce. Mnie osobiście nie przeszkadzało, że działo się to w kościele?
Są inne tematy? To proszę ooś napisać, chętnie zamieścimy.
Jak się pisze komentarz to trzeba trochę myśleć
Jestem organizatorem tego spotkania i nie widzę nic zdrożnego w odprawieniu Mszy św. w intencji, niestety już nieżyjących członków załogi, którzy aktem najwyższej odwagi uniknęli lądowania na terenach zabudowanych
w odróżnieniu od „komentatora” p[odpisuję sie imieniem i nazwiskiem
Robert Springwald