Tak się jakoś złożyło, że jedyne zakłady zatrudniające Polaków w getcie żydowskim w Podgórzu, położone były w dość bliskim sąsiedztwie. Bardziej znanym z tej dwójki, była Apteka pod Orłem, od 1909 roku znajdująca się na rogu Placu Zgody, w okresie wojennym prowadzona przez Tadeusza Pankiewicza, późniejszego Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Natomiast drugie polskie przedsiębiorstwo, to wytwórnia szkieł optycznych z ul. Targowej 6 (obecnie Targowa 2) prowadzona przez Feliksa Dziubę, jednoczesnego dyrektora firmy Spectrum z Grzegórzek, która zajmowała się produkcją szkieł zegarkowych i szyb do aut.
W przeciwieństwie do Pankiewicza, nazwisko Dziuby jest dość słabo, lub wręcz w ogóle, nieznane szerszej publiczności. Sam podgórski aptekarz, w swojej książce Apteka w getcie krakowskim, wspomina tę postać, podkreślając, że dyrektor i jego pracownicy „chlubnie wpisali swoje nazwiska na listę niosących pomoc Żydom”. Wchodzenie na teren getta przez polskich pracowników, którzy byli „skrzynkami kontaktowymi” lub dostawcami produktów do getta, możliwe było dzięki specyfice produkcji zakładu, który w tym czasie wytwarzał szyby samochodowe na potrzeby wojska. Pomocy Żydom udzielali, oprócz samego dyrektora wytwórni, m.in. Wanda Kłos (poprawione dzięki uwadze p. Bogdana Wollek), Józef Mika, Tomasz Perski, czy młodziutka Aniela Mazurek – jedna z bohaterek wystawy „Wojna to męska rzecz?”. Według Pankiewicza, „dziełem” dyrektora Dziuby było uzyskanie kilkudziesięciu przydziałów do pracy w swojej firmie Spectrum dla Żydów, którzy mimo określenia w oficjalnych dokumentach mianem specjalistów, z tym zawodem nie mieli dotychczas styczności i po prostu przeczekiwali spokojnie w fabryczce od wczesnych godzin rannych do czasu powrotu pracowników do getta późnym wieczorem.
Feliks Dziuba wsławił się również, podjętą razem ze swoimi pracownikami, akcją ratowania smutnych resztek pozostałych po zniszczeniu przez okupanta w listopadzie 1939 roku Pomnika Grunwaldzkiego. Do czasu ostatecznego usunięcia pozostałości po pomniku, w kwietniu 1940 roku, Plac Matejki był ogrodzony i pilnowany przez żołnierzy. „Akcja ratownicza”, w której brali udział Dziuba, Mika i Perski przeprowadzona została w lutym 1940 roku. Pilnujący żołnierz został przekupiony na tyle skutecznie, że nie tylko „odwrócił” się w odpowiednim momencie, ale i wcześniej odłożył na bok resztki pomnika. Celem akcji były trzy tarcze metalowe i fragment miecza Jagiełły, które następnie wieziono przez miasto ukryte w szafie na platformie do przewozu mebli. Cenny ładunek schowano na ul. Rzeźniczej w kanale zakładu mechanicznego firmy Spectrum wraz z przedwojennym motocyklem Józefa Miki. Tam przetrwały wojnę, w przeciwieństwie do głównych figur, które wywieziono w głąb Niemiec i do hut śląskich oraz ciosów kamiennych, których użyto do obudowania nabrzeży wiślanych. Z pomnika Grunwaldzkiego uratowały się również buława i głowa Witolda, które obecnie prezentowane są w oddziale MHK Fabryka Schindlera, który mieści w Podgórzu.
Feliks Dziuba i jego wytwórnia szkieł z centralą po lewej stronie Wisły, a nawet pomnik Grunwaldzki z terenów dawnego lewobrzeżnego miasta Kleparza – wszystko to w sposób nieubłagany przeplata się z wojennymi losami Podgórza oraz ze współczesnością, w której warto zachować pamięć o „Pankiewiczu od szkieł” sprawiedliwym wśród narodów świata, chociaż nieoficjalnie.
Bardzo, bardzo ciekawy tekst. Zaraz przesle dalej.
Z czasów mojej młodości (czasy powojenne)pamiętam, że chodziliśmy z kolegami na Targową aby w stosie wysypywanych odpadów wygrzebać szkło powiększające. W pamięci utkwiła czerwona wpadająca w brunatną barwa wspomnianego stosu. Znalezione szkła myło się z tego osadu pod kranem. Pamiętam także, że w oknach była bardzo gęsta siatka stalowa, przez którą zaglądaliśmy do pomieszczenia, w którym dokonywano szlifowania szkieł optycznych.
Gdyby nie ten tekst nie pamiętał bym o tym.
bardzo mi miło, że udało mi się „przywrócić” Panu takie wspomnienia!!! 🙂
Tadeusz Pankiewicz nie wspomina o Wandzie Kłosowskiej, tylko o Wandzie Kłos. Była to kuzynaka mojej mamy i znałem ją, więc nie mylę się. Pozdrawiam.
Tak, ma Pan rację – Pankiewicz pisze „Wanda Kłosowa” i stąd wkradł się błąd, jakby było napisane Kłos byłoby pewniej trudniej o pomyłkę. Przepraszam za błąd i dziękuję za zwrócenie uwagi…