W 1363 r. nad rzeką Budnarką (Bednarką) Jan z Melsztyna, kasztelan krakowski, wybudował dwór dla swojego syna Remigiusza, zwanego z łacińska Rimerus lub potocznie Rymkiem. W tym, jak i w następnym roku, wpływy kasztelana wywodzącego się ze słynnego rodu Melsztyńskich (syna Spytka – budowniczego zamku w Melsztynie, właściciela dóbr w Brzeskim i Bochni) były znaczne. Dzięki nim uzyskał od króla Kazimierza Wielkiego korzystne przywileje i wieś na prawie magdeburskim mogła nie tylko powstać, ale i rozwijać się spokojnie. Sprowadzeni kmiecie otrzymali ziemię, obowiązki, ale i przywileje tzw. wolnizny. W zależności od przyjętej perspektywy, prace, które mieli wykonywać czy składane podarunki, przerażają uzależnieniem chłopa od pana, niekiedy wyglądają groteskowo (jednak w XIV wieku na pewno nie pobudzały do śmiechu).
Akt Lokacyjny sporządzono na Woli Roku Pańskiego 1364, w czwartek po pierwszej niedzieli Wielkanocy, przypadającej wówczas trzeciego kwietnia. Ks. Bolesław Micewski CR w monografii Sześćset trzydzieści lat Woli Duchackiej (Kraków 1994) pisze, iż akt sporządził zapewne proboszcz nie istniejącej już dzisiaj parafii św. Jakuba na Kazimierzu. Właśnie za ks. Micewskim przytaczam polskie brzmienie dokumentu (s. 4-6).
W imię Pana amen. Dobrze jest podać do wiadomości wszystkich ludzi ważne sprawy. Zwykle bowiem z upływem czasu, gdy braknie świadków prawdy, nabiera rozgłos fałsz. Dlatego konieczną jest rzeczą przezornie przekazać te czynności autentycznym zapisom i mnóstwu wiarygodnych świadków na wieczną pamiątkę uczciwej mowy. Niech więc wszyscy obecni i potomni, którym pokaże się to pismo, dowiedzą się, że ja Rymek z Woli za wzgórzem Lasota, tamże pan i dziedzic, pragnąc założenia zorganizowanej wsi drogą zarządzenia suwerena i przez swój zamiar zasiedlenia znacznie powiększyć jej dochodowość – tym pismem zwalniam na osiem lat od pańszczyzny wszystkich kmieci, pragnących właśnie w tym miejscu osiedlić się lub też chcących tam uprawiać puste grunty, czy jeszcze nie wykarczowane. – Udzielam, nadaję – wspomnianym kmieciom – wszechstronną i nienaruszalną wolność do wszelkich ulepszeń. Po upływie zaś owych ośmiu lat wolnizny, wyżej wymieniani kmiecie, osiedleni lub tylko uprawiający tam rolę, są zobowiązani płacić osiem skrojców od każdego gospodarstwa mnie Rymkowi i moim dzieciom. Po tych ośmiu latach, w roku piątym każdy kmieć, lub tylko uprawiający tam ziemię, zobowiązany jest po wszystkie czasy płacić od każdej posiadłości pół marki w dniu św. Marcina Wyznawcy, z wykluczeniem wszelkich przeciwnych przeszkód. – Ponadto, obiecuję i przyrzekam, wzmiankowanym rolnikom oraz ich spadkobiercom, gospodarcze zabudowania, darowane na to osiedlenie się, tytułem powyższego podatku, z prawem ich zajęcia, używania, zarządzania nimi, sprzedawania, pełnego obciążania hipoteki, bez jakichkolwiek przeciwnych przeszkód; aby mieli swobodę i wszelkiego rodzaju upoważnienia. – Rzetelność zaś nadań dla wzmiankowanej wsi jako całości lub poszczególnych kmieci, winno się określać według zwyczaju frankońskiego lub bronić według prawa niemieckiego i magdeburskiego; jak również razem korzystać z niego. – Trzeba jeszcze dodać, iż z każdego gospodarstwa należy dostarczać dla mnie Remigiusza i moich spadkobierców na dzień św. Michała dwa kurczaki, a na Boże Narodzenie jednego wieprzka; na Wielkanoc zaś dwa sery i dwadzieścia jajek. Zgodnie ze zwyczajem znanym w innych wsiach, trzeba też przynosić i wręczać podarki przy jakiejś osobistej okazji, dla wyrażenia szacunku oraz przyrządzać dwa posiłki rocznie, połączone z ofiarą.
Ponadto chcę też stanowczo przestrzegać zasady, by z każdej rolniczej posiadłości ktoś orał dla mnie Rymka na zimę na lato oraz zasiewał moim ziarnem; a również zwoził zboże do mojej stodoły. Czyli powinni czuć się zobowiązani do zwiezienia. Gdy zaś trzeba będzie kosić moją łąkę lub grabić, wówczas jeden kosiarz z każdej posesji ma obowiązek pomagać mi w koszeniu trawy. W ten sposób zobowiązuje się wszystkich gospodarzy i każdego z mieszkających w tej miejscowości, aby pracując jedną dniówkę, ścięta trawę zgarniać i wozić do mojej stodoły, czy też moich spadkobierców oraz układać.
Pragnę jeszcze, by ściśle pilnowali dawania dwóch przewozów z posiadłości dla mnie i moich następców, w razie potrzeby pojechania do Krakowa i poczuwali się do tego obowiązku bez wymawiania się jakimiś przeszkodami.
Jak zaś wielką zachowują moc ważności te wszystkie zobowiązania niech świadczy fakt, że pismo to potwierdza się zawieszeniem mojej pieczęci oraz odciśnięciem znaków wiarygodnych świadków. Są zaś świadkami następujący: Maciej, sołtys z Krzeszowic, Jan z Wolenstat, mieszkaniec Krakowa; pan Woysław ze Swoszowic, Albert z Czerwoną Twarzą, mieszkaniec miasta Krakowa.
Do naszych czasów nie zachował się oryginał Aktu Lokacyjnego. Na szczęście, w 1593 roku w księgach radnych miejskich, sporządzono jego odpis. Obecnie jest on przechowywany w Archiwum Państwowym Miasta Krakowa [Acta Consularia, Volumen 29, Rkps sygn. 453 s. 451-452].
Lokalizacja objęła teren po obu stronach doliny, wzdłuż strumienia. Prostopadle do drogi (ul. Malborska) wytyczano łany – długie wąskie pasy ziemi, sięgające na południu po obszar lesisty (boru), stopniowo wytrzebiany. [Miedze między łanami dały początek obecnym ulicom odchodzącym od Malborskiej, po obu jej stronach – BAS] Po okresie wolnizny kmiecie mieli płacić czynsz w wysokości ośmiu skrojców od łana. Gospodarstwo sołtysa ze stawami znajdowało się w centrum wsi, gdzie ukształtował się później zespół dworski. [E.M. Firlet, Wola Duchacka pod Krakowem – historia i krajobraz, “Krzysztofory”, nr 20, s.61-62].
W 1418 (1419?) Wola została przekazana jako uposażenie klasztoru i szpitala duchaków, co dało początek drugiemu członowi nazwy – Duchacka. W tym kształcie przetrwała do dziś.
12 kwietnia, zgodnie z drugą datą lokacyjną Woli (czwartek po niedzieli wielkanocnej), zapraszamy członków i sympatyków Stowarzyszenia Przyjaciół Woli Duchackiej o godz. 17.00 na zebranie przy ul. Malborskiej 98, w piwnicach Gimnazjum nr 27.
Dlaczego groteskowe? Świadczenia w naturze i pracy były na pewno mniej obciążające dla rolnika niż czynsz w pieniądzu. Rolnik w średniowieczu był mniej przyciśnięty podatkami niż my obecnie. Chłop płacił czynsz z łanu (łan to był spory szmat ziemi), trochę usług i świadczeń raz do roku, dziesięcinę na Kościół.
Teraz płacimy ZUS, PIT, VAT, akcyzę a bezpłatne świadczenia polegają na wypełnianiu bezsensownych formularzy dla urzędów i załatwianie w nich spraw.
Czyje uzależnienie i obciążenie bardziej przeraża?
Napisałam: „niekiedy wyglądają groteskowo”. To istotna różnica. I dalej piszę o ważności zachowania perspektywy danego czasu. Dlatego Pańska wypowiedź nie jest polemiczna, lecz potwierdza moją sugestię, że świadczenia średniowieczne wydają się niewielkie wobec zobowiązań współczesnego człowieka.
Ale ponoć każdy nosi taki krzyż, jaki może udźwignąć…