Oczywiście pachnie tu drewnem, takim co pracuje, z którym się pracuje. To pierwsze wrażenie po wejściu do pracowni przy ul. św. Benedykta 3, potem może trochę lakier ale trochę. Trzecie spojrzenie pada na szachowy las. Piony, królowe, królowie, konie, wieże małe, duże większe, całkiem duże, stoją wraz ze swoimi szachownicami czekając na mistrzów potyczki, kusząc, dezorientując, zalegając w workach, torbach. Wetknąłeś właśnie głowę do innego świata. Trochę jak w „Alicji po tamtej stronie lustra” Jonathana Carolla. Ten świat nie wydaje się realny. Potem widzimy smoka, który lada chwila wyłoni się z drewnianych zaświatów.
Tu miłośnik szachów i tolkienowskiej trylogii o drużynie pierścienia może zamówić całe zastępy krasnoludów lub orków do prowadzenia szachowej batalii. Tu spod dłoni artysty wyrastają piony, królowe, królowie, konie i wieże dowolnych rozmiarów, kształtów, z ulubionego drewna, w ulubionym kolorze, z charakterem i z rysem indywidualnym bo wykonywane ręcznie w pojedynczych egzemplarzach, na zamówienie, na życzenie, na prezent, na kaprys, z miłości do szachów i rzeźby. Kim jest ów tajemniczy twórca? I Gdzie może powstawać takie rękodzieło jeśli nie w Podgórzu?
Pomysłodawcą i właścicielem pracowni oraz twórcą szachowego świata jest artysta rzeźbiarz Łukasz Wiciarz, potomek wykształconego w Wiedniu artysty rzeźbiarza, zauroczony starymi parowozami – jednym z nich – OKZ 32 jeździł pomiędzy Krakowem i Zakopanem jego dziadek. Czy sam gra? Owszem grywał ale od kiedy rzeźbi narzędzia do gry czuje się jak pracownik fabryki czekolady, nasycony, przesycony. Czy grali jego przodkowie? Być może, chyba nawet tak, dziadek grywał. To skąd ten pomysł?
A stąd, że kiedyś komuś potrzebny był prezent, komuś brakowało jakiejś figury. Tak się zaczęło, choć pierwszym dziełem pracowni Pana Łukasza był kot w butach, a nie szachy. Bajkowo było tu od początku. W pracowni „Benekczy” przy Benedykta 3 powstają figury szachowe, szachowe stoliki, które stąd wyruszają dalej w kolejną podróż w dopieszczanie szczegółów. Potem wracając z tej dalekiej lakierniczo-toczonej wyprawy, trafiają do indywidualnego odbiorcy, także do Sukiennic. Najdziwniejsze zamówienie – jedno z husarią i gotykiem w tle, niezrealizowane, drugie wykonane, to wspomniana horda orków i krasnoludów z powieści Tolkiena. Największa plansza do gry, która tu powstała miała rozmiar 80 cm. Ciągle sie uczy, doświadcza, ręcznie ostrzy narzędzia do pracy.
Warto tu zaglądać. Pracownia przy ul. św. Benedykta jest niewielka ale to miejsce poza czasem, duch Podgórza czuje się tu znakomicie. Jasno płonąca iskierka ginącego rzemiosła w zalewie chińskiej tandety, na którą dmuchać trzeba i chuchać by przerodziła się w płomień i objęła w posiadanie inne tlące się pracownie. Oprócz szachów podziwiać można modele dawnych parowozów, a jeszcze będzie więcej rzeźby, będą także obrazy.
Przed nami wrześniowe XIV Podgórskie Dni Otwartych Drzwi (25-27.09). Drzwi pracowni Pana Łukasza otworzą się na pewno. Już dziś zapraszamy na opowieści o pasji rzeźbienia jednej z najszlachetniejszych królewskich zabawek.
więcej na www.mojeszachy.pl