O Aleksandrze Kotsisie pisaliśmy już kilka razy na podgorze.pl. Pierwszy artykuł informacyjny o tym artyście pochodzi sprzed 15 lat, a drugi sprzed ponad 3 lat, gdy Muzeum Narodowe w Krakowie (MNK) zaczynało prace koncepcyjne nad wystawą mu poświęconą i poszukiwało jego prac w zbiorach prywatnych.
2021 rok jest, dla pamięci i przypominania postaci podgórzanina mieszkającego przy ul. Kalwaryjskiej, rokiem szczególnym – mimo pandemii, MNK otwiera wernisażem, w najbliższy czwartek 4 marca, wystawę pt. Aleksander Kotsis-odcienie realizmu. Ciekawi twórczości tego artysty mogą odwiedzić Kamienicę Szołayskich przy Placu Szczepańskim od 5 marca do 11 lipca 2021. Rok obecny jest też wyjątkowy, bo przypada w nim 185. rocznica urodzin artysty urodzonego w Ludwinowie.
Główna część wystawy, w której doceniany jest walor plastyczny dzieł Kotsisa, a nie tylko temat, jest uzupełniona o ciekawe aneksy rozwijające m.in. tematy techniki i technologii malarskiej, czy zaginionych dzieł artysty. Na wystawie znalazły się obrazy olejne i akwarele, ale też rysunki i szkice pochodzące ze zbiorów osób prywatnych oraz z kolekcji muzealnych polskich oraz Lwowskiej Galerii Sztuki im. Borysa Woźnickiego.
Tytułowe „odcienie” nawiązują do inspiracji, które artysta czerpał z odcieni codzienności galicyjskich miasteczek oraz małopolskiej i podhalańskiej wsi rozumianych zarówno w wymiarze ludzkim (radości i smutków, a nawet tragizmu egzystencji ubogich czy wykluczonych) ale i przyrodniczym, gdy odtwarzał urodę podkrakowskiego i tatrzańskiego krajobrazu. Szczególnie ten wymiar przyrodniczy, wzbogacony dodatkowo o rozważania np. o ulotności relacji międzyludzkich, nabiera szczególnego znaczenia w czasie pandemii, w którym tych relacji może nam brakować albo mamy ich nadmiar i gdy zdarza się nam szukać spokoju czy nawet ukojenia w świecie Przyrody.
Michał Bałucki, którego ulubionym malarzem był właśnie Aleksander Kotsis, apelował w jednym ze swoich artykułów w 1866 r. „Chcąc malować lud, trzeba go znać i kochać – te dwie rzeczy są konieczne i one ustrzegą artystę od przesady i trywialności. Nie patrzeć na lud z wysokości dworków szlacheckich lub z odległości miast, ale wejść między niego i żyć z nim trzeba. Nie będzie wtedy w obrazach takich maniery i szkoły, ale prawda i piękno”. I choć może Kotsis nie „wszedł” wśród lud tak, jak np. Włodzimierz Tetmajer, to jednak „wchodził” na tyle skutecznie, że w jego dziełach jest i piękno i prawda. Na pewno miał na to wpływ fakt urodzenia się i przebywania w chłopięcych latach (do 10. roku życia) w podkrakowskiej i podpodgórskiej wsi Ludwinów. Żyłkę włóczęgi, która umożliwiała tworzenie szkiców z natury, wzbudzili (a może tylko wyłuskali na wierzch) nauczyciele Kotsisa ze Szkoły Sztuk Pięknych, Aleksander Płonczyński i Władysław Łuszczkiewicz, którzy dla swoich uczniów organizowali często wypady w plener, by rozwijać w nich zdolności w zakresie malarstwa pejzażowego.
Artysta bardziej ceniony za granicą niż w Polsce, niedoszły profesor Szkoły Sztuk Pięknych (z inicjatywy samego dyrektora Jana Matejki), człowiek złotego serca, od urodzenia do końca życia związany z Podgórzem. Na pewno po zobaczeniu wystawy można byłoby dodać w tym miejscu jeszcze kilka takich haseł, ale najważniejsze dla niego samego to chyba byłoby „artysta niezapomniany”.