18 sierpnia 1946 roku:

Więzienia pilnowało 52 strażników pełniących dyżury oraz  dodatkowo 21 strażników wzywanych na wypadek alarmu. Mieli oni do dyspozycji sześć erkaemów, pięć automatów, 62 karabiny i 30 granatów. Plan obrony więzienia uwzględniał dwa warianty: bunt więźniów lub napad z zewnątrz. Jeden przycisk w pokoju naczelnika więzienia uruchamiał alarm w siedzibie Urzędu Bezpieczeństwa.

Miasto pełne było milicji, sił bezpieczeństwa, wojska polskiego i sowieckiego. Znajdowały się tam wojewódzkie i rejonowe komendy milicji, siedziby Urzędu Bezpieczeństwa, sztaby Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i dowództwa jednostek wojskowych.

Było oczywiste, że szaleńczy plan mógł się powieść jedynie wówczas, gdy atak nastąpi błyskawicznie, z zaskoczenia, a akcja z zewnątrz będzie skoordynowana z działaniami wewnątrz więzienia.

W niedzielny poranek młodzi ludzie z bijącymi sercami przystąpili do realizacji planu. Sprawdzono broń, granaty, samochód. Ciężarówką GMC...

wyjechali z Podgórza z Budynku Składu Solnego i przeprowadzili szaloną i co Podgórze ma w tradycji (patrz: Antoni Stawarz) udaną akcję wyzwolenia żołnierzy podziemia z pilnie strzeżonego więzienia bezpieki  – Więzienia św. Michała. Artykuł Tadeusza Pawlickiego o tej brawurowej akcji, zamieszczaliśmy już na naszej stronie, dzięki uprzejmości redakcji „Uważam Rze” i zrobimy to ponownie, bo historia jest niezwykła, frapująca, pouczająca i w sam raz na dzisiejszą okazję: https://podgorze.pl/misja-niemozliwa/