komisja udaje sie na ogledziny nowego dworu, z tylu potajemnie gawlik z plecakiem fot. Jaroslaw Kajdański Na razie ledwie parę osób myśli o ratowaniu zasobów historycznych Woli Duchackiej. Są na szczęście wśród nich członkowie Zarządu Rady Dzielnicy XI. Od lipca 2007 rozpoczęli starania o wpisanie założenia dworskiego w całości lub w części do rejestru zabytków. Jako news można potraktować wizytę pracowników Małopolskiego Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków i Oddziału Ochrony Zabytków Urzędu Miasta Krakowa 23 kwietnia o godz. 10. Wizja lokalna dotyczyła tylko terenu zajmowanego przez przedszkole. Żeby przeprowadzić oględziny w pozostałej części zespołu dworskiego trzeba zgody właścicieli. Na razie tego urzędnicy nie mieli w planach. Główną myślą z protokołu jest: „Przedstawiciele Rady Dzielnicy zostali poinformowani, że ochronę obiektów ewidencyjnych gwarantują miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. W chwili obecnej dla przedmiotowego terenu nie istnieje miejscowy plan”. Można powiedzieć, że mija rok, przeprowadzono wizje lokalne, wymieniono pisma, podjęto uchwałę i… jesteśmy praktycznie w punkcie wyjścia. Jesteśmy bogatsi o wiedzę, że ochronę zapewni miejscowy plan zagospodarowania. Tylko czy ten plan będzie gotowy jeszcze przed czy jednak po anihilacji dawnego zespołu dworskiego? Czy zostanie kilka drzew o statusie pomników przyrody, o stanie elementów zabytkowych w nowym dworze zadecyduje sanepid, a w miejsce parku dworskiego powstanie parking, bo w Krakowie szuka się desperacko miejsc do parkowania? I czy zamiast pozostałości starego dworu powstanie kompleks usługowy „Stary Dwór” – podrzędny hostel, galeryjka handlowa, pub piwny, hurtownia taniej odzieży, kredyty bez żyrantów i agencja towarzyska? Oby nie.

Nowy dwór z XIX w. z przylegającą działką, ze starodrzewem, jest już własnością gminy. Użytkuje je przedszkole samorządowe. Ma to swoje minusy, bo nie da się zachować wszystkich walorów zabytkowych, gdy się leje na głowę albo gdy stare okna grożą wypadnięciem, a brakuje pieniędzy na prace konserwatorskie. Kontrole sanepidu wymuszają podejmowanie szybkich działań. Mamy więc okna plastikowe. A jednak to terytorium historyczne jest względnie chronione. Dużo gorzej wygląda sprawa pozostałych terenów, należących do założenia dworskiego. Prywatni właściciele robią, co chcą lub nie mają pieniędzy na rewitalizację. Albo np. mieszkają za granicą i nie spotykają się między sobą, żeby coś zdecydować. Żal dawnych stawów krajobrazowych i rybnych, alej parkowych, w park wcinają się hurtownie, brzydkie ogrodzenia. Jest grząsko, małpi gaj, po sprzątaniu szybko pojawiają się śmieci, pozostałości po libacjach alkoholowych, strach chodzić wieczorem. Na razie, zresztą, nie ma po co. Czasem przychodzę popatrzeć na kaczki na stawie, przez chwilę zachwycać się widokiem, bo taki niespodziewany w tym miejscu, potrafi być tu uroczo, dzięki światłu.