Wieść o znalezisku z Zajazdu pod św. Benedyktem Muzeum Historyczne Miasta Krakowa przyniosło na kwietniowe spotkanie z podgórzanami w Kamieniołomie. Nie było na nim prasy, było jednak Stowarzyszenie, ale bardzo poruszona załoga Muzeum Podgórza, odkrywając rąbek tajemnicy, nie miała pewności czy to pora na ogłoszenie jej światu. Dziś już chyba przyszła pora, bo wszem i wobec słychać. Naszym podgórskim obowiązkiem jest napisać. Jako, że z ramienia Muzeum Podgórza – Muzeum Historycznego Miasta Krakowa- byłam świadkiem zdarzeń – piszę.
2 września 2016 roku wraz z Kasią Bury na piątkowej naradzie budowlanej dowiedziałyśmy się się od remontujących Zajazd (przyszłą siedzibę Muzeum Podgórza), że ze ściany na I piętrze, tuż obok szybu windowego, podczas wykuwania miejsca na kable wyskoczyła nagle niebieskawa, niewielka, szklana buteleczka i rozbiła się. Uwolniła tym samym dwa niepozorne zawiniątka – jak się później okazało – zapisane ołówkiem, dość pospiesznie, choć starannie, papierki, w których sprzedawana była niegdyś bibułka do papierosów (tutki, gilzy Solali-Eldorado, wyprodukowane, jak wyszło z naszych badań w słynnej żywieckiej papierni Solali, znanej z produkcji właśnie bibułek do papierosów oraz z fabryki Bełdowskiego). Buteleczkę zamurowało w ścianie Zajazdu kilku więźniów w 1942 roku. Więźniowie – jak głosi karteczka – byli zmuszeni do prac remontowych w Zajeździe w roku 1942. Wśród nich znajdował się kierownik robót Julian Dorobiała ale także inni: Leon Pałka, Kmiecik Piotr, Szczepanik, Wiśniewski Stanisław, Foryś Andrzej,
Tak napisali na pierwszej karteczce: W roku 1942 pracowali przy remoncie tego więzienia aresztowani kierownik robót (…) i tu padają powyższe nazwiska, a potem informacja: wszyscy z Krakowa – niewinni!!.
Druga karteczka ma następującą treść: W więzieniu zmuszeni przeprowadzali remont tej celi w roku 1942 Miecz. Partyka i Leon Pałka, i dopisek długopisem: obaj z Krakowa
Znalezisko przetrwało w ciele budynku 70. lat, czekając na ręce godne zaufania. Symbolicznie wieść od robotników odkrył robotnik. Zajazd ofiarował troskliwym muzealnikom, nam, swoją tajemnicę – czy największą, nie wiemy ale niezwykle cenną. Od XVIII wieku budynek przechodził wiele remontów, zmieniał funkcję, ale o noszonej tajemnicy milczał. W podzięce za troskliwy remont, ofiarował specjalistom od pamięci, prezent złożonym z pamięci, dopełniając brakujące fragmenty układanki-opowieści o historii Zajazdu, historii Podgórza. Znalezisko będzie częścią ekspozycji stałej w przyszłym Muzeum, idealnie wkomponuje się w nasz pomysł aranżacyjny, narracyjny. Pojawił się w najlepszym z możliwych momentów, nadając naszym muzealniczym dociekaniom i staraniom głęboki, emocjonalny wydźwięk. Nadzieja i głos rozpaczy zamknięte w szklanej kapsule zostały usłyszane. Cały czas pracujemy nad uzupełnieniem życiorysów wypełniających nazwiska zapisane ołówkiem na niewielkim skrawku przeszłości. Znalezisko jednoznacznie przypieczętowało słuszność naszej podgórskiej muzealnej sprawy, bo nie przypadki rządzą takimi historiami, tylko energia ludzkich losów i zdarzeń, zbiegających się w odpowiednim czasie, w odpowiedniej przestrzeni. Stowarzyszenie też czuje się niejako częścią tego niezwykłego zdarzenia. Nasze wieloletnie starania o powstanie Muzeum znajdują szczęśliwy finał. Od początku czuliśmy, że Zajazd jest tym miejscem, w którym losy Podgórza spotkają się z odpowiednią oprawą i szacunkiem. A ja łączę i Muzeum Podgórza i Stowarzyszenie. I wiem, że to, że byłyśmy tam z Katarzyną (też kiedyś współpracującą ze Stowarzyszeniem), w tamtym momencie, że to do nas po raz pierwszy po 70. latach przemówili ludzie z Zjazdu, nie było przypadkiem. Jesteśmy zatem umówione z budynkiem na tajemnicę i współpracę, łącząc wiele środowisk i historii. To jest pewnego rodzaju, właściwie… ogromne zobowiązanie…
Melaniu, pasjonujące znalezisko – jakby duchy tego miejsca przemówiły.
Jedna uwaga: dopisek raczej nie jest zrobiony długopisem, tylko tzw. ołówkiem chemicznym. Tak wygląda na fotografii (powiększyłam, ile się dało, ilustrację do tekstu), a poza tym skąd długopis w rękach więźnia w 1942 roku? Produkcja zaczęła się nieco później. Jeśli to byłby naprawdę potwierdzony przez analizę oryginału długopis – to dopiero mielibyśmy ciekawostkę!
Pozdrawiam!
AJC
W księdze adresowej miasta Krakowa z 1932 r. jest wpis na str. 422 Partyka Mieczysław – ślusarz maszyn. Szlak 51 oraz na str. 421 Pałka Leon – funkc. kolej., Wjazd 4.; Dorabiała Julian – brak wpisu, Kmiecik Piotr – funkc. kolei pl. Zgody 17, Szczepanik, Wiśniewski Stanisław – wł. realn. Stradomska 11, str. 245 Foryś Andrzej- inkasent Zakł. Cz. M. Bracka 13, – czy to są te same osoby to nie wiadomo.
Ja znam określenie „ołówek kopiowy” o zabarwieniu brudno filetowym, który był używany aż do początku lat sześćdziesiątych, używano go do wszelkiej dokumentacji administracyjnej, księgowości, w biurach, gdyż zapis był trudno usuwalny, pozostawiał ślady. Zaprzestano powszechnie używać ołówka kopiowego na początku lat sześćdziesiątych jak w handlu pojawiły się długopisy, które również wyparły pióra zwykłe ze stalówką, pióra wieczne na atrament.
Tak, ołówek kopiowy, zwany też „chemicznym” – występował w różnych kolorach, ten brudnofioletowy najpopularniejszy, widziałam też granatowe i czerwone.
To byl moj tata nie pracowal na tzw.kolei w tym czasie byl wiezniem na montelupich i u sw.michala
To wspaniała, znakomita wiadomość dla Muzeum Podgórza. Próbujemy się z Panem skontaktować ale maila wracają z adresu podanego przez Pana. Może się litery poprzestawiały? Prosimy o kontakt na adres: biuro@podgorze.pl lub do Muzeum na adres: podgorze@mhk.pl, Pozdrawiamy serdecznie!