Na terenie dawnego nazistowskiego obozu Płaszów trwają prace porządkowe. Wykarczowano krzaki, dawny plac apelowy został wysypany żwirem, regulowane są alejki i drogi do pomników. Można też zobaczyć w pełnej okazałości ruiny dawnego domu przedpogrzebowego stojącego przy wejściu do nowego cmentarza żydowskiego, nazywanego także Cmentarzem Abrahama. Niegdyś była to okazała, nowoczesna hala, która została wybudowana w latach 30-tych XX wieku według projektu Adolfa Siódmaka.
Przypomnijmy historię tego budynku. Wraz z powstaniem nowego cmentarza gminy żydowskiej konieczne stało się wybudowanie hali domu przedpogrzebowego oraz pomieszczeń związanych z administracja cmentarza. Władze gminy bardzo poważnie potraktowały nowe przedsięwzięcie ogłaszając w roku 1920 międzynarodowy konkurs na zagospodarowanie przestrzeni cmentarza. Mogli w nim wziąć udział wyłącznie architekci żydowskiego pochodzenia, przewidziano nagrody finansowe dla trzech najlepszych projektów, dwa dowolne gmina zamierzała kupić od autorów. W warunkach konkursu określono, że dominującym budynkiem ma być właśnie hala przedpogrzebowa, której należało nadać odpowiedni, monumentalny charakter. Bardzo dokładnie wymieniono też pomieszczenia służące ceremonii, jakie należało zaplanować. Były to: sale dla rabina i kapłana, pomieszczenia do mycia zwłok, kostnica i sala modlitwy.
W konkursie nagrodzono i wybrano do realizacji projekt krakowskiego architekta Adolfa Siódmaka. We wrześniu roku 1922 gotowe były już plany realizacyjne budynku, rozpoczęto też starania o zatwierdzenie projektu przez władze miasta i wydanie zgody na budowę. Do budowy przystąpiono w roku 1926. Hala składała się z trzech części, z których środkowa, najwyższa mierzyła 25 m wysokości, a każda zwieńczona była kopułą. Całość ozdobiona została dekoracją w stylu orientalnym, do wnętrza prowadził portal zamknięty oślim łukiem. Dziś jeszcze możemy zobaczyć fragmenty rzeźbionej dekoracji znajdującej się pierwotnie nad tym właśnie portalem, wyraźnie widoczne są ornamenty w postaci liści, wisienek, gwiazd Dawida. Wnętrze budynku miało zostać ozdobione malowidłami, jednak nie wiadomo, co dokładnie przedstawiała dekoracja.
Otwarcie cmentarza i domu przedpogrzebowego nastąpiło 6 kwietnia 1932 roku i mimo, że prace nie były jeszcze ukończone, dzień ten był wielkim świętem dla całej gminy żydowskiej. Na zdjęciach z ceremonii widnieje monumentalny i surowy w wyrazie budynek hali. W tym czasie nie został jeszcze otynkowany, teren wokół pozostawia wiele do życzenia. Z informacji prasowych wiadomo, że dekoracja wnętrza nie była jeszcze gotowa, jednak witraże w oknach zostały zamontowane na czas. Nigdy nie powstała też okazała kolumnada mająca pierwotnie stanąć przed budynkiem, z jej budowy zrezygnowano już wcześniej. Prace przy domu przedpogrzebowym trwały do końca lat 30-tych i nigdy nie zostały dokończone.
W czasie wojny budynek odegrał bardzo ważną rolę – w schowku na poddaszu budynku ukryto ok. 150 zwojów Tory oraz różne przedmioty stanowiące wyposażenie krakowskich synagog. Już we wrześniu 1939 roku zarządzono zamkniecie wszystkich synagog, a w marcu 1941nakazano oddanie kluczy do budynków. Dzięki inicjatywie Jakuba Stendiga udało się zgromadzić całkiem pokaźną ilość przedmiotów wyniesionych z synagog, między innymi zwoje Tory, świeczniki, haftowane tkaniny, naczynia, książki i modlitewniki. Początkowo przechowywano je w budynku Gminy Żydowskiej przy ul. Limanowskiego 2, ale z czasem stało się to zbyt niebezpieczne, gdyż istniało duże ryzyko odkrycia zbiorów przez Niemców. Zapadła wiec decyzja o ukryciu wszystkich przedmiotów w kopule domu przedpogrzebowego. Pod pretekstem naprawy dachu, akcji tej dokonali rzemieślnicy mieszkający w getcie. Tak opisuje to Aleksander Bieberstein: Dla wykonania prac na cmentarzu uzyskano z Arbeitsamtu przepustki dla robotników. W miarę postępu prac robotnicy przewozili Tory i inne przedmioty i układali je na poddaszu. Po ukończeniu prac żelazne drzwi zamknięto kluczami trudnymi do podrobienia, otwór w suficie zaprawiono, drabinę usunięto. Rabini i nieliczni wtajemniczeni uspokoili się, wierząc, że przedmioty kultu zostały należycie zabezpieczone.
Gdy w roku 1943 roku komendantem obozu został Amon Goeth, na jego polecenie budynek zaadaptowano na stajnię dla koni i chlew dla świń. Rok później podjęto decyzję o wysadzeniu budynku w powietrze, być może miało to związek z budową linii kolejowej do obozu. Komendant urządził z tego wydarzenia widowisko, na które zaprosił przedstawicieli władz oraz znajomych. Zachowała się seria zdjęć dokumentujących wysadzanie budynku. Roman Kiełkowski tak opisuje to wydarzenie: „Dzień wyznaczony na wykonanie eksplozji był pogodny i słoneczny. Na długo przed ustaloną godziną warty, rozstawione w odległości dwustu do trzystu metrów od granic obozu, wstrzymały na okolicznych drogach i przejściach wszelki ruch kołowy i pieszy. Przed godziną 13.30 w krótkim odstępie czasu zadźwięczał dwukrotnie sygnał dany trąbką, znak, ze zbliża się moment, kiedy naciśnięcie guzika wyzwoli iskrę, od której ekrazyt [materiał wybuchowy, przyp. KB] spłonie wybuchem. Trzeci sygnał, tuż po nim – blask setek płomieni, ogłuszająca detonacja, łomot walących się murów, a nad rozległą ruiną ugodzonego śmiertelnie gmachu wzburzone fale gęstego jak smoła dymu, rosnącego nad sklepieniem bezchmurnego horyzontu w niebotyczną kolumnę”. Jakub Stendig napisał: „Goeth zbezcześcił jednym zamachem majestat śmierci i wbił sztylet w serca żydowskie, raniąc ich najświętsze uczucie kultu dla zmarłych.”
Szczęśliwie zniszczeniu nie uległo zachodnie skrzydło hali, w którym ukryte były cenne przedmioty wyniesione z synagog. W książce „Czas zbeszczeszczenia” Józef Bau, który był więziony w obozie zastanawia się: „Nie wiadomo dlaczego nie zburzyli go doszczętnie… może zostawili zrujnowane ściany jako symbol i pomnik poniżonego żydostwa polskiego?” .
Niestety, z czasem, szukając możliwości użytkowania ocalałej części budynku, polecono wybić drzwi do schowka, w którym ukryte były przedmioty liturgiczne. Część od razu spalono, inne wywieziono w głąb Niemiec, niszcząc zabytkową i wartościową kolekcję kultury żydowskiej. Zachodnie skrzydło używane było do końca wojny, widać je jeszcze na powojennych zdjęciach, zachowane w całkiem dobrym stanie. Nie udało mi się ustalić, w jakich okolicznościach i kiedy zburzono tę pozostałość dawnego cmentarza, liczymy na pomoc świadków tego wydarzenia.
Warto zobaczyć ruiny hali, obejrzeć ornamenty, tynk, który ostał się jeszcze na fragmentach budowli mimo upływu czasu. I może zadumać się trochę nad losem ludzi, z którymi związane jest to miejsce.
Katarzyna Bury
Korzystałam z książek:
B. Zbroja, Miasto umarłych. Architektura publiczna Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Krakowie w latach 1868–1939, Kraków 2005.
J. Bau, Czas zbeszczeszczenia, Tel-Awiw 1990.
A. Bieberstein, Zagłada Żydów w Krakowie, Kraków 1985.
R. Kiełkowski, Zlikwidować na miejscu. Z dziejów okupacji hitlerowskiej w Krakowie, Kraków 1981.
Archiwalne zdjęcia za:
Adolf Siódmak, projekt elewacji frontowej, 1922 r..jpg
Nowy Dziennik r. 1932, nr 96, s. 4 cytowane za: B. Zbroja, Miasto
umarłych. Architektura publiczna Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w
Krakowie w latach 1868 – 1939, Kraków 2005, s. 91.
Adolf Siódmak, projekt elewacji tylnej, 1922 r..jpg
AP Krk, ABM, fasc.330b, foto M. Multarzyńska-Janikowaska, cytowane za:
B. Zbroja, Miasto umarłych…, Kraków 2005, s. 91.
Hala przedpogrzebowa w trakcie budowy, 1927 r.a.jpg
foto F. Zawadzki, ze zbiorów ZIG, sygn. II-2522 za: B. Zbroja, Miasto
umarłych…, Kraków 2005, s. 94
Hala przedpogrzebowa w trakcie budowy, 1927 r.b.jpg
foto F. Zawadzki, ze zbiorów ZIG, sygn. II-2522, cytowane za: B.
Zbroja, Miasto umarłych…, Kraków 2005, s. 94
Jest tu grób.Tylko nazwisko Johnson?