O tym, że z Wisły pracownicy Elektrowni Wodnej wyławiają przedziwne rzeczy można się domyślać, że praca tego obiektu uzależniona jest od poziomu wody – to oczywistość. Nikt jednak nie wpadłby na to, aby wokół ogromnych turbin elektrowni suszyć… grzyby. Tak, tak!
Ale to tylko jedna z bardzo wielu dykteryjek drugiego dnia VI Podgórskich Dni Otwartych Dni. Które z miejsc było hitem soboty? Wydaje się, że był nim wieża kościoła św. Józefa z jej karkołomnymi schodkami, schodami i drabinkami, a co najważniejsze z przepięknym widokiem na Podgórze i na Kraków. A przy dzisiejszej wspaniałej pogodzie z wieży nie chciało się schodzić – stąd ogonek do zwiedzania przez kilka godzin się nie zmniejszał.
Obszerne piwnice „Domu pod Lipkami” zaskoczyły nawet tych, których zaskoczyć jest trudno.
Pan Twardowski niezmordowanie pruł wiślaną falę, a niezmordowani miłośnicy wiślanej flotylli obecni od 17.00 w Budynku Cricoteki przy Nadwiślańskiej od dziś śnić będą o Ingardenie, Wielkiej Wodzie, parostatkach, galaretkach, Królewskim Flisie i plaży obok Wawelu.
Tu ukłon wielki składamy równie niezmordowanej i drogiej nam załodze Cricoteki za pomoc fachową i życzliwość nieustającą!
Wokół Rynku Podgórskiego raz po raz widać było osoby spieszące z miejsca w miejsce z programami Dni Otwartych. Dziękujemy wszystkim, którzy przybyli, a była Was moc! Wypocznijcie i załóżcie jutro dobre buty. Bo jutro właśnie podbijamy Podgórze wzdłuż i wszerz…na piechotę.