Umarł tej nocy.
Już nie cierpi, już go nic nie boli…
Zabrzmiały nasze dzwony. Zagubieni ludzie wyszli z domów. Trafili m.in. do kościoła św. Józefa. Jakiś czas potem księża tutejszej parafii odprawili wspólnie, spontanicznie, Mszę świętą. Ku pociesze. Nie było żałobnych fioletów lecz biel. I tłumy.
Odszedł Święty Człowiek. Do nieba.
Już nie cierpi, już go nic nie boli…
Ale wszystkim nam jest przykro:(
Wszyscy cierpimy..
Łzy cisneły sie same,odszedł Ojciec Sw. ktory byl w sercu kazdego czlowieka.Moglam byc tak blisko Niego z ludzmi na pielgrzymce do Watykanu z ksiezmi z parafi Sw.Jozefa 20 lat temu.Czy ktos pamieta
Nie zawiedźmy Ojca Świętego .