Emilia Ślęczkowska – Faryna ur. 21.02.1939 r. w Krakowie. Borku Fałęckim, w rodzinie kupieckiej. Jej matka prowadziła sklep spożywczo-kolonialny przy fabryce Solvay, do którego w czasie okupacji przychodził młody Karol Wojtyła. Ojciec, gdy wybuchła II Wojna Światowa został powołany do Marynarki Wojennej (przeszedł obóz w Równem, zesłany za Ural, dostał się do Murmańska, skąd dotarł do Anglii, gdzie pływał na Polskich Okrętach ORP Ślązak i ORP Krakowiak). Po skończeniu Szkoły Podstawowej w Borku Fałęckim postanowiła zostać nauczycielką. Ukończyła 5-letnie Liceum Pedagogiczne nr 1 w Krakowie oraz Instytut Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Pierwszą pracę podjęła jako nauczyciel przedmiotów teoretycznych w Szkole Tkackiej dla Głuchych w Krakowie przy ul. Stanisława. Kolejne lata swojego życia poświęciła na zorganizowanie w Pcimiu w Ośrodka dla Głuchych, Szkoły Zawodowej, gdzie zostałam kierownikiem. W 1973 roku założyła rodzinę, ma wspaniałego męża i córkę. Jednocześnie podjęła pracę w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Głuchych w Krakowie przy ul. Ułanów jako logopeda, kontynuując ją w Poradni dla Dzieci i Młodzieży z Wadą Słuchu przy ul. Łobzowskiej. Obecnie jest na emeryturze. Od 1964 r. jest tłumaczem przysięgłym języka migowego.
We fragmencie powyżej pani Emilia opowiada o sobie i rodzinie.
Pani Emilia Ślęczkowska – Faryna opowiada o atmosferze panującej w czasie wojny w Borku Fałęckim. Są to obrazy zapamiętane przez dziecko.
Najwcześniejsze wspomnienia z Podgórza, gdzie wuj pani Ślęczkowskiej przyjeżdżał po zaopatrzenie, często zabierając ze sobą małą Emilię. Ojciec Pani Ślęczkowskiej zaginął w czasie wojny, o czy także w tym fragmencie. Jak wyglądało święto Rękawki dawniej.
Wspomnienia okupacyjne. Trwoga wojenna i łapanki. Historia z parasolem i przyczepionymi do niego adresami Żydów.
O dobrosąsiedzkich relacjach z rodzinami żydowskimi w Borku Fałęckim.
Jak rozpoczęła się trwająca 52 lata przygoda z niesłyszącymi. Jaką drogę edukacji obrała pani Emilia i jak wyglądały jej pierwsze spotkania z osobami niesłyszącymi oraz dalsza droga zawodowa.
O sklepie w Borku, ciężkiej pracy kupca oraz młodym bywalcu tego sklepu – Karolu Wojtyle.
Rody Borkowskie. Wspomnienie o zasłużonych mieszkańcach Borku Fałęckigo.
Wspaniała Kobieta, niestety takich ludzi jest coraz mniej. 100 lat Pani Emilio !!!
W wielkim skupieniu wysłuchałam wspomnień Pani Emilii,dzięki nim przeniosłam się w czasie do miejsca , w
którym żyli i pracowali ( w Solwaju ) moi krewni . Jestem potomkiem rodziny związanej z Borkiem Fałęckim , część rodziny mieszka tam do dziś .Kiedy przyjeżdżam do Krakowa odwiedzam groby praprababci , pradziadków , dziadka i cioci na borkowskim cmentarzu. Dziękuję
Wspaniale wspomnienia Pani Emilii dodalty mi otuchy i przyponialy o waznosci powolania pedagogicznego i pelnego oddania dal trudnej pracy.
Najserdeczniejsze zyczenia dla Pani Emilii, i jestem ciekawa czy nasze rodziny sa blisko spokrewnione. Mieszkajac w Kanadzie duzo dowiedzialam sie o naszej rodzinie ododleglego krewnego z Massachusett.
Dziekuje!
Jestem pełna podziwu,dla Ciebie Milu,tak pięknie opowiedziałaś swoje przeżycia.Masz wspaniałą pamięć.Z przyjemnością słuchałam opowieści.Dziękuję i serdecznie pozdrawiam
Wspomnienia istotnie wspaniałe, choć z perspektywy lepiej sytuowanej części borkowskiej społeczności. Szkoda, że przeinacza Pani historię (bo nie sądzę, żeby nie wiedziała Pani o tym od osób starszych), ale to nie jeńcom francuskim czy belgijskim pomagała Pani przynosząc jedzenie. Chwała Pani zresztą za to. Jeńcy francuscy nie opuszczali obozu, nie pracowali i, może poza początkami ich pobytu w Stalagu 369, mieli pod dostatkiem jedzenia. Ci – ciężko pracowali i przymierali głodem, gdy francuscy współwięźniowie wyrzucali na ich oczach resztki jedzenia. Ich zbiorowa, dość zaniedbana mogiła znajduje się na cmentarzu borkowskim, na południowy-wschód od kaplicy. Mój ojciec, starszy o rok od Pani, też im pomagał, stąd wiem trochę na ten temat.
Z wyrazami szacunku
Dariusz Rywczak