1 lutego w Galerii „Rękawka” odbyło się spotkanie z Tadeuszem Łukasiewiczem-Tigranem, w którym między innymi udział wzięli autorzy recenzji wystawy prac artysty. Artysta wręczył również nagrody wszystkim autorom, którzy wzięli udział w konkursie na najciekawszą recenzję wystawy.

Poniżej nagrodzone prace:

                                           Pejzaż emocjonalny

Zaraz po wejściu do sali, na której ścianach zawisł najnowszy cykl pastelowych pejzaży Tadeusza Łukasiewicza, do głosu dochodzą emocje. Przemawiają z tła otaczającego obrazy. Kolorem, jego intensywnością i przestrzennym zróżnicowaniem podpisują pastele. Nadają im nazwy, które potwierdzić można odczytaniem tytułu. Emocje falują. Od niespokojnego, acz ciepłego burgunda, poprzez całą gamę chłodnych szarości i rozbielonych błękitów, do głębokiej dojrzałej zieleni. Od zapowiedzi niepokoju, przez burze i sztormy, ciszę nocy, wyciszenie wprowadzone przez wodę, drogę kontemplację struktury krajobrazu, do ciepłego gasnącego lata i prawie dotykalnego – słońca zatopionego u podnóża sosen. Wymowę tła wzmacniają barwy wewnętrznych krawędzi. Te akcentują temat, wydobywają motywy ważne dla artysty, zamykają kompozycję… Dzięki ogromnemu choć sprowadzonemu zaledwie do delikatnej kreski , nasyceniu kolorów – podnoszą poziom emocjonalnego odbioru pasteli. Wibrują – od chłodu sztormowej bieli do gorąca słonecznych prześwitów i afrykańskiego świtu. Niekiedy obie barwy zdają się wzajemnie blokować, tym samym przytłumiają uczucia ( Zapowiedź sztormu ) czy wprowadzają sprzeczności (Kaszubskie wierzby przydrożne). Na pewno rozwibrowują… Spokój można odnaleźć dopiero w oglądzie poszczególnych prac.

Pejzaże nadmorskie, morskie, z wodą w tle… Rytm powtarzających się skał i turkus wody. Subtelna uroda geometrycznych domków i portowych zaułków. Głośno brzmiące, rozchodzące się od lewego brzegu, niespokojne fale, silnie skontrastowane z delikatnymi, prawie pastelowymi i nie domalowanymi przestrzeniami wody i powietrza. Słońce przytłoczone na linii horyzontu fioletami nieba i skał. Całość kompozycji zdaje się być utrzymywana w ramach tylko za pomocą kolorów passe –partout. Biel, błękit i czerń sztormowej wody. Zgeometryzowane i nasycone pastelem poziome rytmy budzą grozę. Po takim morzu nie mógłby płynąć żaden statek. Ten w Bardzo długiej podróży otrzymuje wodę zbudowaną z granatów i szafirów, i mocne światło z nieba, by bezpiecznie dotarł do portu. Kanał wciąga niespiesznie przelewającą się błękitną toń. Drzewa…Mocno osadzone w przestrzeni przez światło. Czarne topole – pochodnie zgaszone na wietrze. Istota polskich przydrożnych wierzb. Swoiste Teatrum oczekujące na aktorów… Wreszcie przesycone słońcem pastelowe pejzaże z rytmem pól i budynków. Każdy podniesiony do rangi niepowtarzalności dzięki zatrzymanemu przez artystę czasowi.

W wierszu towarzyszącym wystawie Łukasiewicz wskazuje na szerszą niż malarska proweniencję trzech środków budujących obraz: linia – plastyka, kolor – muzyka, kompozycja – poezja. Taki synkretyzm sztuk nie jest ani normą, ani koniecznością aby powstał obraz malarski. Teoria autora Hymnów światłami jest jednak nie tylko kusząca, ale i prawdziwa w odniesieniu na przykład do zaprezentowanych w „Rękawce” prac. W „Hymnach” panuje równowaga między rysunkiem, kolorem, a kompozycją. Hymny mają swoją muzyczną barwę – zróżnicowaną i impresyjną . Wsłuchując się w nie można usłyszeć dźwięki etiud czy nokturnów… Poezja pozwija się na poziomie tytułów, wyboru i sposobie przedstawienia tematu (często Hopperowskim), delikatnym przenikaniu i współgraniu barw, harmonii światła i rytmów…poetyckie korzenie można dostrzec także w syntetycznym potraktowaniu pejzażu. Dzięki zastosowanemu w praktyce synkretyzmowi powstały pastele oddające w sposób nieomal doskonały zróżnicowane klimaty miejsc. Obrazy zatrzymujące spojrzenie na długo.

Beata Anna Symołon

Na okoliczność wystawy malarstwa TADEUSZA ŁUKASIEWICZA – TIGRANA w Galerii „Rękawka” – styczeń 2012

Od tak dawna nie oczekiwano ode mnie złożenia swojej wypowiedzi w całość, najlepiej spójną i wyrazistą… ( ha, ha ), a tylko natychmiastowej reakcji na zdarzenia, to jest – rozwiązania problemu… Takie funkcjonowanie powoduje poszarpanie myśli, życia…; no cóż trzeba się zebrać w sobie i napisać. Zwarta refleksja nad czyjąś twórczością, czyimś widzeniem świata, składa inne ludzkie światy – widza, obserwatora, odbiorcy – na nowo, cudzymi oczami, oferując tym samym podróż. W tym przypadku jest to podróż w kierunku ładu i harmonii, chociaż przez chwilę. Poszukiwanie ładu jest pracochłonne i zajmuje wiele czasu, nie tylko tego zużywanego na przetworzenie wprost materii surowców w końcowe dzieło – obraz, ale też tego niewidocznego etapu wcześniejszego porządkowania świata w sobie. Na to dzisiaj tak wielu ludzi nie ma czasu lub nie daje sobie czasu. Dla wielu z dzisiejszych artystów istotniejsze jest wydobycie z siebie prawdy o tym kim się jest lub kim mogłoby się być , przy czym – zakładając ich autentyczność – ważne też jest, żeby dać wyraz również tej ciemnej , niespokojnej prawdzie o sobie. Malarstwo Tadeusza przechodzi ponad autorem: autor sam siebie przekracza ( co przywodzi na myśl jeden z pięknych „Sonetów do Orfeusza” R. M. Rilkego, kiedy człowiek „idzie za głosem wtedy, gdy przekracza )”, szukając istotności w tym, co go otacza i jest stale dostępne ( tu kolejne skojarzenie z autorem z innego kręgu: Bohumil Hrabal mówił w swoich wspomnieniach, że wszystko co najlepsze , przyszło do mnie zewnątrz”). Dostrzeżenie wagi tego co bliskie i codzienne, zależy tylko od uwagi umieszczonego w nim aktywnego obserwatora, wykorzystującego swoje umiejętności do pochwycenia: ładu – harmonii – piękna, i nadania mu formy. Formy – śladu całościowego, dominującego wydźwięku wyłonionego z wielopostaciowego widzianego obrazu. Tej dominanty, która – tak w ludziach przecież – nie jest monolitem, tylko zawiera naprzemiennie w niej występujące wielokierunkowe relacje mniej lub bardziej spolaryzowanych zjawisk, z zakresu ograniczonego wyraziście i jednoznacznie przeciwstawnymi pojęciami: dobra-zła, czerni-bieli, piękna-brzydoty. Ten ślad całościowy świata zawarty tutaj akurat głównie w pejzażu jest więc też obrazem jego autora, a przynajmniej jego intencji, żeby takim być mimo wszystko inne, co się przydarza i w czym uczestniczy. Od strony wizualnej na formę tą składają się proste lub wręcz uproszczone linie, porządkujące przestrzeń – płaszczyznę obrazu oraz plamy barwne, których sąsiedztwo, relacje, współgranie ze sobą i z liniami tworzy klimat obrazu, dążący do uspokojenia – harmonii, ciągłości, pokojowego współistnienia. Są to zarówno rozciągłe , rozlane plamy poziome, jak i dynamiczniejsze pionowe, w większości wielobarwne, chociaż czasem też prawie monochromatyczne, czasem z małym kontrastowym barwnym sztafażem dodatkowo przyciągającym uwagę, w większości dosyć wyraziste, nasycone, niezależnie od odcienia barwy. Wracając do znaczeń, to malarstwo to również zapis bycia samemu w krajobrazie z poczuciem bycia na swoim miejscu, u siebie, bez obcości ani zagubienia pomimo braku ludzi. Tak, to również znak samotności poszukującej i odnajdującej tam równowagę, harmonię, sens i to, że się do tego świata pasuje, jest razem z nim. Na koniec jeszcze – niezupełnie serio – o dydaktyce. Autor również w tym jest nauczycielem, że oferuje nagrodę, aby spowodować refleksję. W tej roli wdraża obserwatora do stawania się uczestnikiem: do uważnego patrzenia na sztukę i widzenia-pojmowania jej przekazu. Przez takie motywujące lekkie wymuszenie skłania do mobilizacji: uczy procesu, który może być potem powtarzany, wzmacniany, nawarstwiany, i który w ostatecznym rozrachunku przez odnawiane widzenie jedności życia i sztuki trochę oswaja ze światem.

Joanna Barszczak

HYMNY ŚWIATŁA – wystawa malarstwa Tadeusza Łukaszewicza –Tigrana. ŚWIATŁO BLASK JASNOŚĆ BŁYSK OŚWIATLENIE i ILUMINACJA

Tigran: „Życie w całej jego obszernej i skomplikowanej prawdzie może być wyrażona tylko prawdą pojedynczego człowieka. Niech w cząstce tej prawdy odbija się cała prawda jego życia…” ( z „Hymny Światła II” ) Szukanie Prawdy:…Iluminacje – wchodzę na wystawę… Iluminacje…Iluminizm… Tigran mówi o Bogu… A „Hymny Światła” są obrazem tęsknoty za mitycznym światłem dziecięctwa bożego, w którym każdy trwał w swej istotności życia” Natura, człowiek, Bóg…Bóg w tytule jednej z prac jest wymieniony jako ostatni, gdyż jest najwyżej, jest najistotniejszy – tłumaczy Tigran na wernisażu, w środę , dnia 11 stycznia w Galerii „Rękawka”. Iluminacja w obrazach Malarza? TAK! I… i – Iluminizm? Mam nadzieję, że – NIE! Iluminizm to przecież w teorii poznania mniemania, że prawdę poznaje się nie przez rozumowanie ale – intuicyjnie i – dzięki – oświeceniu umysłu przez Boga. Czy w styczniu 2012 r. w Rękawce” na Limanowskiego 13 To właśnie się DZIEJE.? Obrazy Tigrana. W technice: pastele i akwarele. „Formą obrazów jest ich światło wyrażone kolorem”. Co widzę? Magię świetlistych scen, mistycyzm, refleksja. Klee i Kandinskiego… Myślę o naturze w Gniewie gdy „Sztorm” oceanu to czy morze: ogrom jego i moc i bezmiar i masa i potop, zalew… I gdy Las –słoneczne prześwity, ucieczka myśli ku wewnętrznej harmonii barwa ( i niuansów ), ku transcendencji i wyciszeniu, ku opanowaniu, równowadze i jest pokój, porządek, zgodność, uspokojenie i zrównoważenie. Drzewa spokojne. Pnie. Paleta „bez trosk” – subtelna, umiarkowana, stonowana… Jest w tych kompozycjach harmonia i płynność i współbrzmienie Natury i Człowieka ? W tych skałach, morzu, lesie… Myślę – Skandynawia, gdy światła na wodzie, surowość skalistych plaż, porty i latarnie , niebo…Światło Północy – gdy horyzont. Miłość do Natury. Myślę – pankhi , to w hindi, wielki kołyszący się wachlarz poruszany przez pociągnięcia za sznur. Paleta indyjskiego pankhi – wiele jej w pracach pastelowych Tigrana. I myślę, słuchając Artysty na wernisażowym przyjęciu, gdzie słodkości, owoce i wino , że Tadeusz to taki DŹINU ale dobrotliwy duch, taki dobry duch. Zamieszkuje On Ziemię, rozporządza nadnaturalnymi siłami, ma w sobie MULTUM pozytywnej energii i sprawuje magiczną władzę nad…naszymi zmysłami. Tak! Widzi On więcej. Nie tylko więcej barw i niuansów świtała. Myślę – LIMERYKI BARWNE – malowane w swej anegdocie anapestem: 5 wersów barwnych, z których 1: 2: 5 mają po 3 stopy, a 3 i 4 po 2 i te kolory – RYMUJĄ SIĘ! Tworzą płaszczyzny, kwadraty, przestrzenie ‘zabudowane” figurami z geometrii – a jednak są – LIRYKĄ BARWNĄ – samą w sobie.! Pomyślałem, gdy „Hymny światła” Tigrana, że każdego ranka powinniśmy budzić się z uśmiechem na ustach i cieszyć z Daru Bycia w owym zaczarowanym kalejdoskopie świateł i kolorów. „Dojrzewające lato na Orawie” – PRZEPYSZNA akwarela, smakować mi długo „Grudzień” – najbardziej „realistyczną” z prac, zresztą już zaraz na wstępie, po prawej stronie od wejścia do galerii – jest UCZTA! Gorąco! Bardzo GORĄCO, gdy „Fort afrykański” – myślę o budowlach i słońcu i targach przypraw egzotycznych , myślę o TONACJACH, ton i rozłożenie akcentów barwnych gdy podróż czy do Algierii, Tunezji czy Maroka… „Hymny światła” to podróż w światy kuszące, podróż bez biletu, wizy i bagażu ale podróż Daleka i Fascynująca, nie przemierzamy przestrzeni fizycznej, nie wchodzimy na pokład samolotu –jesteśmy TU – ODPOCZYWAJĄC, CZUJĄC, WCHŁANIAJĄC, SMAKUJĄC… Wystarczy mieć OCZY SZEROKO OTWARTE.

Paul Vincent

Recenzja wystawy prac plastycznych Tadeusza Łukaszewicza

Do Sali wystawowej wszedłem po godzinnym oczekiwaniu na otwarcie z Sali Muzeum Podgórza. Przyznaję, że głowę mięłam nabitą skomplikowanymi losami naszej dzielnicy, w której mieszkałem wiele lat… Spotkanie z twórcą Tadeuszem Łukasiewiczem to zderzenie z prostotą widzenia i przemyśleń. Respekt budzi skala uproszczeń, syntezy w zestawieniu z wysublimowanymi myślami przy okazanym temacie plastycznym. Wiadomo – to dorobek lat, gdzie widoczny jest pedagogiczny aspekt i relacje wręcz mistyczne wobec pojęcia światła. ( ma to swoje uzasadnienie w metafizycznym aspekcie tego tematu ). Widać też w dziele Tadeusza jego przynależność do korzeni ze starej kultury armeńskiej, gdzie kolorystyczna mozaika ma swoją tradycję, skłonność naturalną. Inny aspekt przykuwający uwagę, to witrażowo ceramiczna forma prac plastycznych Tadeusza znajdująca być może swoje uzasadnienie w wykształceniu inżyniera ceramika. Szukam w myślach odniesień do znanych mi malarzy, rysowników i nie za bardzo znajduję. Może Chwistek z jego kompilacją światła i ruchu? Tak, ale nie ma tutaj u Tadeusza relacji osobowej w postaci fizyczności ludzkiej w jakiejkolwiek formie. U Tadeusza jest namiętność do światła, jakby medytacja relacji świetlnych pozbawiona szczegółu w jego klasycznym znaczeniu. Czyżby w Tadeuszu nadal rozgrywała się tajemnicza alchemia dojrzewania, w pogoni za kamieniem filozoficznym, który schował się: w świetlnych tonacjach? Myśląc nadal o analogiach do oglądanych prac nie znajduję bezpośrednich odniesień i może to dobrze, bo wiem ,że Tadeusz nie chciałby takich sugestii. Jest jak Go znam ( był moim nauczycielem rysunku w 1984 roku ) wyraźnym indywidualistą. Zaryzykuję twierdzenie, że to co tworzy aktualnie Tadeusz jest nową propozycją widzenia plastyki światła. To zaskakuje mnie i wciąga, przypomina dawne „ty też tak potrafisz, spróbuj!

Tomasz Wapiennik