We Lwowie, u zbiegu ulic Strzelców Siczowych i Hnatiuka (wcześniej 3 Maja i Jagiellońskiej) stoi budynek dawnej Dyrekcji Kolejowej. Szczyt tej neorenesansowej kamienicy wieńczy rzeźba Merkurego, dłuta profesora Politechniki Lwowskiej Leonardo Markoniego. Cała kamienica, zbudowana w roku 1887, jest bogato zdobiona. Fasada pełna jest alegorycznych postaci symbolizujących w XIX wieku postęp i nowoczesność.
Jak wiele zabytków we Lwowie, tak i Merkury wymaga pilnej renowacji. Figura zagrożona jest upadkiem, a odpadające fragmenty rzeźby i elementy fasady grożą licznie przechodzącym w tym miejscu mieszkańcom.
Co można więc zrobić? Niedawno zawiązała się grupa osób z inicjatywą, która chce zmienić ten stan rzeczy. Tak piszą o swoich motywacjach:
My, nieobojętni obywatele…
My, mieszkańcy Lwowa, Ukrainy, świata…
My jesteśmy tymi, którzy wierzą w siebie i we własne siły…
My jesteśmy tymi, którzy nie wierzą w obietnice…
My jesteśmy tymi, którzy robią dobro, bo wierzą, że warto…
My otrzymaliśmy to miasto od przodków i chcemy zachować je dla spadkobierców…
Dlaczego postanowiliśmy ratować właśnie tę rzeźbę na rogu ulic Hnatiuka – Strzelców Siczowych? Czyżby we Lwowie nie było dawniejszych, cenniejszych, ładniejszych zabytków, które potrzebują pilnej uwagi konserwatorów? Owszem, jest ich mnóstwo. Niektórym z nich już udało się pomóc dzięki wysiłkom entuzjastów – fachowców i po prostu zakochanych w architekturze lwowskiej ludzi.
Ratunek Merkurego powinien stać się kolejnym realnym, praktycznym i – co najważniejsze – skutecznym krokiem społeczeństwa w tej sprawie. Uważamy, że lepiej zrobić ten mały krok, który przyniesie dostrzegalne wyniki, niż zajmować się „heroiczną bezczynnością”, długo i podniośle omawiając katastroficzny stan całej lwowskiej architektury.
Zespół w pierwszej kolejności postanowił… obudzić mieszkańców. Służyć ma temu szeroka akcja informacyjna, happeningi, zapraszanie na wydarzenia przedstawicieli mediów, publiczne zbiórki pieniędzy, koncerty znanych we Lwowie zespołów. Wszystko po to, by kolejna pamiątka przeszłości nie została bezpowrotnie utracona.
A wydarzenia te mają miejsce we Lwowie, mieście gdzie wszystko zdaje się być przeciwko…
Brak pieniędzy, brak powszechnej, społecznej potrzeby ochrony dziedzictwa kulturowego. Wieloletnie zaniedbania, nieuporządkowane sprawy własnościowe, urzędnicy nieprzywiązujący większej wagi do zachowania istniejącej substancji, dowolność w podejmowaniu decyzji przez inwestorów. Znamy to? Tak jak u nas, tylko znacznie trudniej.
A jednak można w takich warunkach coś zrobić. Od samej figury ważniejsze jest przełamanie społecznej obojętności. Patrzmy, uczmy się, bierzmy przykład.
Losy lwowskiego Merkurego można śledzić na www.savemercury.org.ua.