Film Stanisława Różewicza pt.”Pasja” (1977-78) z Piotrem Garlickiem w roli Edwarda Dembowskiego mówi o ostatnich dniach owego „czerwonego Kasztelanina”, przywódcy podgórskiego powstania przeciw Austriakom.
Ale dziś jest rocznica jego urodzin – 31 maja 1822 r. i spróbuję przywołać za pośrednictwem Danuty Kowalskiej, nie sceny z życia, działalności tego bohatera, ale z planu, a nawet zaplecza filmu. Danuta Kowalska, która niedawno na tej stronie dzieliła się z nami opowieścią o Alei pod Kopcem i Zabłociu, teraz opowiada o swojej pracy dekoratora wnętrz (obok Stanisława Panifiłowa) przy tym filmie. Praca dekoratora wnętrz w filmie – to brzmi tak błyskotliwie, gdy tymczasem nawet jednemu szczegółowi dekoracji, jednemu nawet najmarniejszemu rekwizytowi trzeba poświęcić wiele godzin studiów i spowodować, by znalazł się w postaci materialnej we właściwym momencie na planie.
Choć może to się czasem nie udać. Tak było z pistoletem Dembowskiego. Sporządził go, według wzoru i resztek części konserwator Muzeum Narodowego Pan Bieszczad, ale gdy z planu dobiegło wołanie o pistolet, okazało się że zniknął „przytulony” przez anonimowego zbieracza pamiątek. Jakoś się tę scenę zamarkowało, a Pani Danucie się „upiekło”.
Na szczęście inne cenne rekwizyty, wyproszone, pożyczone od kolekcjonerów lub muzeów, wszystkie tace, świeczniki, fotele, srebra stołowe zrabowane i rozrzucone pod Willą Decjusza (też grała w filmie) były solidnie pilnowane przez milicjantów.
Gorzej było z feretronami pożyczonymi z Kościoła Bożego Ciała do scen precesji. Jeden z nich niesiony przez ‘pijanego” chłopa (tak było w scenariuszu), którego grał Wiesław Dymny został dokładnie zabłocony i trudno było go doprowadzić do poprzedniego stanu.
Widzom filmu tylko mignęło tak małymi płomykami, jak gwiazdy w ciemną noc, ujęcie pochodu górników wielickich idących do powstania. A oświetlali sobie przecież drogę oliwnymi lampkami górniczymi. Opowieść o pracy nad stworzeniem kolekcji tych lamp to spory rozdział w relacji Danuty Kowalskiej. Na potrzeby filmu, zgodnie z rysunkami opartymi na przestudiowanym przez nią, wypożyczonym z kopalni autentyku, wykonał z mosiądzu artysta-plastyk metalowiec. Górnicy nieśli ze sobą skrzynkę skarbną – oczywiście następny depozyt, tym razem z Muzeum Historycznego Miasta Krakowa – a w niej pieniądze na powstanie.
Film powstał głównie w Zubrzycy – Pani Danuta opowiada o swoim miesięcznym tam pobycie, ale i tak śniegu nie starczyło, bo przecież samo powstanie i śmierć Dembowskiego miało miejsce w zimie – 27 lutego 1846 roku, więc zwożono go z Przełęczy Krowiarki i podsypywano we właściwych miejscach.
Pewne sceny rozgrywały się też na terenie Podgórza. To ulicą Rękawka podążała procesja, a specjalnie płoszone ptaki na starym Cmentarzu wzmagały uczucie grozy.
Jednak scenę śmierci Dembowskiego sfilmowano w Zubrzycy, w wąwozie, który świetnie oddawał klimat podnóża Krzemionek, gdzie Dembowski faktycznie poległ.
Danuta Kowalska z rozbawieniem wspomina niektóre wydarzenia, ale przeważnie żałuje, że nie widać na filmie wszystkich jej wysiłków – giną w pracy zespołu, ciemnościach, albo nagłej zmianie decyzji – jak ta, gdy kiedyś wieczorem pochwalona przez samego Stanisława Różewicza za układ rekwizytów do pracy w następnym dniu, rano zastała wszystko zburzone i ułożone przez niego inaczej…
Film został nagrodzony Grand Prix na FPFF w Gdańsku w 1978 roku, ale u szerokiej publiczności miał umiarkowane powodzenie. Może by jednak przy następnej okazji jakiegoś „lecia”, albo i bez okazji sprowadzić go do Podgórza dla zainteresowanych wybranych?
Felieton jest niezwykle interesujący.A ponieważ obie panie
nie są już podlotkami a wprost przeciwnie,dobrze się stało,
ze zanotowały te stare dzieje.Przydadzą się te historie dla
napisania na przykład pracy magisterskiej na temat polskiego
kina o tematyce historycznej.
Trzeba notować przeszłość dla potomnych,póki nie jest
za późno.Narody żyją przecież swoją historią.