W oczekiwaniu na kolejne, wiosenne spacery po zabytkowym zespole architektoniczno – parkowym Szpitala Psychiatrycznego w Kobierzynie chciałbym podzielić się swoimi przemyśleniami, zainspirowanymi naszym cyklem „Kobierzyn. Cztery pory roku.”
Obecny artykuł ukazał się już raz w 2013 r. W związku z tym, że zagadnienia poruszone w tym tekście nadal budzą duże emocje, co wyraża się m.in. w licznych pytaniach uczestników spacerów, postanowiłem opublikować artykuł ponownie. Dokonałem pewnych niewielkich poprawek, natomiast ogólna treść pozostaje niezmieniona.
Pierwsze spacery, w 2010 i 2011 roku, odbywały się raz w roku we wrześniu w ramach Podgórskich Dni Otwartych Drzwi. W związku z ogromnym zainteresowaniem Stowarzyszenie PODGORZE.PL wspólnie z Dyrektorem Szpitala p. Stanisławem Kracikiem postanowiło organizować spacery co kwartał, o każdej kolejnej porze roku.
„Kobierzyn. Cztery pory roku.” Od 2012 r. nasze spacery odbywają się pod tym właśnie szyldem, jako stała cykliczna impreza. Dlaczego cztery pory roku? Odpowiedź na to pytanie wymaga nakreślenia szerszego kontekstu.
Zespół architektoniczno-parkowy Szpitala Psychiatrycznego w Kobierzynie powstał na początku XX w. w oparciu o koncepcję samowystarczalnego miasta-ogrodu. Wyodrębnione, samodzielne miasteczko zlokalizowano na terenie wsi Kobierzyn, w pewnej odległości od Krakowa. Musimy pamiętać, że w tamtym czasie Kraków kończył się wraz z zabudowaniami starej części Podgórza.
Tak wtedy budowano szpitale psychiatryczne w całej Europie – były one samodzielnymi ośrodkami, najczęściej właśnie mającymi formę szpitala-miasteczka z rozmieszczonymi na dużym obszarze pawilonami. Ośrodki te znajdowały się poza obszarami miast, a nawet w pewnym oddaleniu od nich.
Miało to związek z rozwojem psychiatrii oraz, co za tym idzie, opieki nad chorymi psychicznie. Na przełomie XVIII i XIX w. miała miejsce stopniowa zmiana w myśleniu na temat tych osób, dotychczas uważanych za „szalone” lub „obłąkane” i powszechnie traktowanych w sposób bardzo represyjny, również przez wielu lekarzy (np. przykuwanie do ściany za pomocą łańcuchów w szpitalach było normą). Zaczęto w takim „szaleńcu” widzieć człowieka, który jest chory i wymaga leczenia oraz opieki. W związku z takim myśleniem, coraz bardziej obecnym w medycynie, zaczęto tworzyć instytucje zapewniające schronienie i opiekę dla osób chorych psychicznie. Takimi instytucjami były właśnie szpitale psychiatryczne, w tamtym czasie noszące nazwę zakładów dla nerwowo i psychicznie chorych. Szpitale takie powstawały, jak wspomniałem, w całej Europie w ciągu XIX i pierwszej połowy XX wieku. Model wydzielonego przestrzennie, samodzielnego ośrodka stanowił tzw. azyl, czyli schronienie dla chorych psychicznie. Zapewniał przede wszystkim ochronę dla tych chorych przed agresywnym, poniżającym traktowaniem a także wykluczeniem i dyskryminacją – czego skutkiem było wyrzucenie poza margines społeczny, skrajne ubóstwo, bezdomność itp.
W szpitalu psychiatrycznym pacjenci znajdowali bezpieczeństwo, warunki do godnego życia oraz odpowiedniego – jak na ówczesny poziom wiedzy – leczenia. Struktura szpitala, będącego samowystarczalnym miasteczkiem, sprzyjała angażowaniu pacjentów w różne prace. W przypadku Kobierzyna było to możliwe m.in. w znajdującym się tu gospodarstwie rolnym i ogrodniczym. W ten sposób pacjenci, pracując, w pełni uczestniczyli w życiu szpitala. Było to pionierskie w tamtych czasach leczenie przez terapię zajęciową – gdyż praca miała ogromny pozytywny wpływ na łagodzenie objawów choroby i zdrowe funkcjonowanie.
Obecnie, w ciągu niemal stu lat, jakie upłynęły od tamtego czasu, bardzo wiele zmieniło się w psychiatrii. Pojawienie się w połowie XX w. leków psychotropowych, stopniowo coraz lepszych, dało możliwość szybkiego opanowania ostrych objawów choroby oraz zapobiegania ich nawrotom, a także osiągnięcia względnie normalnego funkcjonowania. Współczesna psychiatria koncentruje się już nie na organizacji opieki i ochrony dla pacjentów w wydzielonych, izolowanych od reszty społeczeństwa ośrodkach (czyli tzw. azylach), ale – wprost przeciwnie – na możliwie jak najszybszym „przywracaniu” tych chorych społeczeństwu i umożliwieniu im funkcjonowania w normalnym środowisku ludzi zdrowych. Temu celowi służą m.in. oddziały rehabilitacyjne, służące przygotowaniu pacjenta do takiego funkcjonowania. Taki oddział istnieje współcześnie również w naszym Szpitalu. Bardzo dynamicznie rozwija się też psychiatria środowiskowa, polegająca na leczeniu pacjenta w miejscu zamieszkania – lekarz, psycholog, pielęgniarka przyjeżdżają na wizyty domowe. Wszystko po to, żeby pacjent nie musiał opuszczać swojego miejsca zamieszkania i żeby był leczony w swoim własnym środowisku. Podobną funkcję pełnią poradnie zdrowia psychicznego.
Te wszystkie zmiany w leczeniu psychiatrycznym spowodowały, że funkcje tzw. azylowe, jakie Szpital Psychiatryczny w Kobierzynie pełnił przed laty, współcześnie w zasadzie straciły rację bytu. Wykorzystując ten argument, w 2008 r. pewne osoby na ważnych stanowiskach (wiadomo kto, nie będę podawał nazwisk, zainteresowanych odsyłam do archiwów prasowych w internecie) postanowiły sprzedać cały teren zabytkowego Szpitala, wraz z budynkami, prywatnemu deweloperowi. Natomiast dla pacjentów wymagających jednak leczenia w szpitalnym oddziale stacjonarnym zamierzano wybudować nowy obiekt, w postaci jakiegoś pojedynczego, „nowoczesnego” niewielkiego budynku. Cudzysłów, bo nie uważam takiego myślenia za nowoczesne, wyjaśnię to w dalszej części tekstu.
Na szczęście ogromne protesty, jakie wtedy wybuchły (nie tylko pracowników i pacjentów Szpitala, ale ogólnie mieszkańców Krakowa) doprowadziły do upadku tego niefortunnego pomysłu.
Czy zatem Szpital w Kobierzynie nadal jest potrzebny?
Czy mimo dużo lepszych warunków społecznych, dostępu do coraz skuteczniejszych leków oraz innego myślenia we współczesnej psychiatrii, polegającego m.in. na możliwie jak największym przywracaniu chorych do normalnego życia – czy mimo tego osobom z zaburzeniami psychicznymi nadal potrzebny jest azyl?
W moim głębokim przekonaniu: TAK.
Oczywiście nie w takim znaczeniu jak 100 lat temu, tylko w nieco innym.
I tu wreszcie dochodzimy do sedna sprawy. Co mają z tym wszystkim wspólnego cztery pory roku?
Chciałbym zwrócić uwagę, że przez owe 100 lat zmieniło się też miejsce, o którym piszę. Szpital w Kobierzynie nie jest już oddalony od Krakowa. Jest jego częścią. Został zwyczajnie wchłonięty przez Kraków. Teraz o przysłowiowy „rzut beretem” stąd znajduje się coraz bardziej rozbudowujący się Ruczaj (który zapewne za kilka lat będzie już sąsiadował ze Szpitalem) oraz nowe budynki Uniwersytetu Jagiellońskiego i Krakowskiego Parku Technologicznego. Jest duży ruch samochodowy, komunikacja miejska, w planach nawet tramwaj – z Czerwonych Maków przez Kobierzyn do osiedla Kliny.
Jednak kiedy już się znajdziemy na terenie samego Szpitala, mamy poczucie, że czas się tu jakby zatrzymał. Przepiękne budynki, teraz już zabytkowe. Mnóstwo zieleni, stare drzewa. Cisza, spokój.
Pamiętam, jak pewna bliska osoba powiedziała mi kiedyś, że bardzo mi zazdrości tego, że tutaj pracuję. Ona pracowała w nowo wybudowanym, supernowoczesnym zakładzie produkcyjnym. Ten supernowoczesny obiekt to było samo szkło, stal i beton. A na zewnątrz ani skrawka zieleni. No… może jakieś tuje w doniczkach.
Czy wiedzą Państwo, dlaczego o tym piszę? Czy nie taki właśnie „nowoczesny” szpital chciano wybudować w miejsce sprzedanego jakiemuś prywaciarzowi Kobierzyna?
W naszym Kobierzynie jest niezwykła przestrzeń z niezwykłą atmosferą. Są stare budynki i stare drzewa. Jest miejsce na to, żeby przystanąć na chwilę, na zatrzymanie rozgonionych myśli i głęboki oddech, na refleksję. Jest tutaj jakaś szczególna harmonia, która pozwala uspokoić się i odzyskać równowagę.
A to właśnie jest chyba coraz bardziej potrzebne.
Żyjemy w coraz bardziej rozpędzonym i nerwowym świecie. W ciągłym stresie i pośpiechu. W tym nieustannym biegu tracimy kontakt z samym sobą i z otaczającą rzeczywistością. W otoczeniu coraz lepszych smartfonów, laptopów i telewizorów Full HD tracimy też – co jest bardzo ważne – kontakt z naturą i otaczającym nas naturalnym światem.
A przecież życie w zgodzie z naturą, której jesteśmy częścią, jest wrodzoną, biologiczną potrzebą człowieka. Cywilizację stworzyliśmy my sami, natomiast natury nie stworzyliśmy – to ona stworzyła nas i jesteśmy w niej niejako z urodzenia. Dlatego np. tak bardzo lubimy wyjeżdżać w góry, nad morze, nad jeziora i to najlepiej tam, gdzie nie ma zbyt wielu ludzi.
Właśnie cztery pory roku wyznaczają naturalny rytm życia człowieka. Zima, wiosna, lato, jesień – każda z tych pór ma swoje prawa, swoją specyfikę. Przez kilkaset lat człowiek w naturalny sposób się do tego dostosowywał integrując się ze zmianami w swoim otoczeniu, żyjąc w zgodzie z nimi. Jest to widoczne w znanej powieści Władysława Reymonta „Chłopi” podzielonej na cztery części o wiadomych tytułach.
Również życie religijne przez wieki wpisywało się w zmieniające się pory roku. Na przykład Wielkanoc nieprzypadkowo przypada na wiosnę, kiedy budzi się nowe życie. Ten motyw połączenia pór roku z najważniejszymi kościelnymi świętami jest obecny w naszym Szpitalu – na przepięknych witrażach w szpitalnej kaplicy.
W naszym Szpitalu w Kobierzynie cztery pory roku są naprawdę obecne. W czasach, kiedy zima kojarzy się głównie ze skrobaniem szyby w samochodzie (ewentualnie wymianą opon) a lato z korzystaniem z „klimy” – u nas w Kobierzynie zima jest naprawdę zimą, wiosna jest wiosną, lato jest latem a jesień jest jesienią. Można to prawdziwie poczuć i przeżyć.
Szkoda się dalej rozpisywać… Zapraszam na spacery.
Teraz już naprawdę ostatnia refleksja na zakończenie.
Czy zatem współczesny XXI-wieczny azyl, jakim jest szpital w Kobierzynie, jest potrzebny pacjentom cierpiącym na zaburzenia psychiczne?
Dzisiejsze leczenie psychiatryczne polega na tym, że osobę z kryzysem wywołanym chorobą psychiczną należy leczyć w sposób umożliwiający jak najszybszy powrót do społeczeństwa i do zwykłego codziennego życia.
Ale są sytuacje, kiedy taka osoba przede wszystkim, najbardziej, czasem wręcz dramatycznie potrzebuje spokoju, wyciszenia i chociażby chwilowego oderwania się od współczesnego, coraz bardziej „zwariowanego” świata. Potrzebuje takiego właśnie azylu. Miejsca, które pozwoli złapać równowagę, odetchnąć i zastanowić się nad sobą, nad swoimi problemami i przeżyciami. Albo po prostu najzwyczajniej odpocząć.
A Szpital w Kobierzynie takim nowocześnie rozumianym azylem jest.
Zapraszam do kontemplowania magicznej atmosfery tego miejsca przez kolejne cztery pory roku.
Szczegółowe informacje o kolejnych spacerach z cyklu „Kobierzyn. Cztery pory roku.” będą ukazywały się na bieżąco na naszej stronie podgorze.pl, na profilu Podgórze, Kraków na Facebooku oraz na oficjalnej stronie Szpitala www.babinski.pl.
Dziękujemy za super wycieczkę. Tyle ciekawych i z pasją opowiadanych historii.