W ubiegłym tygodniu, blisko siedem lat po zakończeniu budowy łącznicy Zabłocie – Krzemionki z terenu przy ul. Dąbrowskiego zostało ostatecznie usunięte zaplecze firmy, która realizowała kolejową inwestycję. Teren pod przyszły park został ostatecznie uwolniony od kontenerów i ciężkiego sprzętu.
Wcześniej pojawiły się również znaki zakazu wjazdu dla samochodów. Oznacza, to że być może wreszcie uda się ostatecznie usunąć spod łącznicy parkujące tam samochody, których kierowcy w ten sposób unikali opłat za parking w strefie. To pierwszy, a może tylko wstępny etap realizacji parku pod łącznicą.
Teraz piesi i rowerzyści będą mogli bezpiecznie korzystać z tej drogi, połączenia ul. Powstańców Wielkopolskich i Dąbrowskiego. A w przyszłości także aż do otwartej w przyszłym roku kładki pieszo-rowerowej nad Wisłą i dalej. Kolejnym etapem ma być ścieżka pieszo-rowerowa na całym tym odcinku. Liczymy na to, że powstanie już w przyszłym roku.
A potem wreszcie realizacja parku, którego projekt jest gotowy od kilku lat. Oczywiście jak się znajdą na to środki w budżecie miasta.
Jaki jest sens robienia parku pod filarami kolejowymi, które zasłaniają dostęp światła słonecznego? Jest teraz trend na urządzanie wszędzie parków tzw. kieszonkowych. Jest to dobra tendencja, gdyż przybywa w ten sposób zieleni w Krakowie, ale z drugiej strony trzeba się zastanowić w jakich miejscach to ma sens. Dlaczego nikt nie pomyśli o zwiększeniu miejsc parkingowych w naszym mieście, akurat teren pod filarami kolejowymi doskonale się do tego nadaje. Dlaczego więc nie zorganizować tu parkingu? Parki powinno się organizować na istniejących już placach, które zamiast betonować powinno się obsadzać roślinnością. Niedawno zabrano duży teren parkingowy pomiędzy ul. Karmelicką i Dolnych Młynów zamieniając go w kolejny park zupełnie bez sensu – kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się bowiem duży Park Krakowski. Nikt nie pomyśli o mieszkańcach którzy mają samochody i coraz trudniej znaleźć im miejsce do parkowania. Wciąż tylko stawia się nowe znaki zakazu, wkopuje się słupki, szlabany, łańcuchy, aby tylko utrudnić życie mieszkańcom, dodatkowo wprowadza się strefy płatnego parkowania które dochodzą już prawie do granic Krakowa – wypaczając w ten sposób ideę ograniczonego parkowania w centrum Krakowa. Na szczęście zmienił się prezydent Krakowa i może inaczej pokieruje on rozwojem miasta. Skończy się betonowanie placów i wyciąganie pieniędzy od mieszkańców za to że stoją samochodem przed własnym domem na peryferyjnej ulicy. Pierwszym symptomem zapowiadającym dobre zmiany jest rezygnacja z kolejnego poszerzenia płatnej strefy parkowania, która miała wejść w życie od 1 lipca br. Planując organizowanie i urządzanie terenów miejskich warto pomyśleć nie tylko o parkach i ścieżkach rowerowych, ale też o innych potrzebach mieszkańców Krakowa.
W sprawie przyszłości tego terenu kilka lat temu odbyły się konsultacje w Muzeum Podgórza / Muzeum Krakowa i wszyscy – poza jedną osobą, która była raczej za parkingiem – opowiedzieli się za parkiem. Poza tym za 70 mln zł wybudowano kładkę pieszo-rowerową, która ma sens właśnie dlatego, że połączy park i przede wszystkim ścieżkę po obu stronach Wisły. Park ma pełnić wiele funkcji, mają być też place zabaw, skate park, siłownie itp. Te wszystkie miejsca mogą powstać bez światła słonecznego.
Na ulicy Dekerta jest mnóstwo miejsc do parkowania, zwłaszcza po ostatniej reorganizacji ruchu. Wiele z nich jest przez większość czasu pustych. W tej okolicy nie brakuje miejsc parkingowych.
Opłaty za parkowanie przed domem, są śmiesznie niskie, wręcz symboliczne i trudno nazywać to wyciąganiem pieniędzy. SPP ma jeszcze bardzo daleko do granic miasta i jest poszerzana, gdy przyjezdni zajmują większość miejsc parkingowych i dzieje się to właśnie w interesie mieszkańców. Przy szacowanych 200-300 tys samochodów wjeżdżających do Krakowa każdego dnia trudno liczyć, że budowa kolejnego parkingu na kilkaset samochodów może cokolwiek rozwiązać.
Zgoda z p. Markiem. Pod łącznicami miejsca jest na tyle dużo, że doskonale pasuje zmieścić tam miejsca parkingowe. Park czy plac zabaw można tam zmieścić również.
Problem z konsultacjami jest taki, że bywa na nich często mała garstka tzw. aktywistów forsuje swoje osobliwe przekonania kosztem większości ludzi, którzy zwyczajnie nie mają czasu uczestniczyć w tego typu spotkaniach.
Pisanie o jednej osobie za miejscami parkingowymi jest śmieszne. Jeśli ktoś chciałby poznać rzeczywiste przekonania, od tego jest referendum, które można zrobić nawet w formie internetowej. Pisanie o SPP „daleko jeszcze” od granicy miasta jest już lekko bezczelne. SPP to sposób na wyciąganie od ludzi kolejnych pieniędzy. Każde miejsce parkingowe jest przydatne i nie ma powodu aby w takiej lokalizacji były to miejsca podwójnie płatne. Równie dobrze można by przestać budować kolejne szkoły, twierdząc że „przy szacowanych 200-300 tys. młodzieży w szkołach w Krakowa trudno liczyć, że budowa kolejnej szkoły dla kilkaset dzieci może cokolwiek rozwiązać” albo machnąć ręką na kolejki do specjalistów bo jak się czeka dwa lata na wizytę, to „trudno liczyć że robienie czegokolwiek może coś rozwiązać”. „Żeby nie było niczego” itp.
Miejsce pod łącznicami jest idealnym miejscem na rozwiązanie win-win, z których wszyscy mogliby być zadowoleni. Można by umieścić park, plac zabaw, miejsca parkingowe oraz przejazd do Powst. Wlkp., bo jest tam na tyle miejsca. Niestety można podejrzewać, że wygrają „aktywiści”.
Tylko po co te miejsca parkingowe pod łącznicą, skoro teraz jest dużo wolnych miejsc po sąsiedzku przy ul. Dekerta?
Na konsultacjach byli głównie sąsiedzi i śmieszne jest wyrażanie sądów na temat uczestników, jak się w tych konsultacjach nie uczestniczyło.
Porównanie ilości samochodów do ilości młodzieży to tak bardzo kulą w płot, że trudno komentować.
A SPP faktycznie jeszcze daleko do granic miasta – napisanie tak to nie bezczelność, tylko fakty.
Patrząc na znak, wygląda, że zakaz ruchu obowiązuje także rowerzystów.
Widział Pan ile stało tam samochodów nielegalnie. Trudno sobie wyobrazić, żeby na legalne bezpłatne miejsca w tym samym miejscu miało by być mniejsze zapotrzebowanie. Jakoś pod pętlą przy Powstańców Wlkp. parking non stop się wypełnia. Przy Dekerta zresztą miejsca są często są zajęte i wcale tam nie jest blisko jeśli cel jest w okolicach skrzyżowanie przy stacji Podgórze. Poza tym jak Pan nie potrzebuje, to nikt Pana nie zmusza aby korzystać.
Pisanie o granicach miasta jako punktu odniesienia dla SPP jest – owszem – bezczelnością. Kiedy strefa płatna była wprowadzana, dotyczyła wyłącznie pierwszej obwodnicy i była tłumaczona potrzebą rotacji miejsc w ścisłym centrum gdzie ludzie muszą podjechać tylko na chwilę, by załatwić sprawę. Teraz zmieniła się w wyciąganie pieniędzy od ludzi albo sposób na uprzykrzanie życia ludziom potrzebujących zaparkować. Przykładem tego jest Pana wpis o granicach miasta. W zasadzie mógłby Pan napisać, że jeszcze daleko do granic Polski.
A zauważył Pan, że teraz tych samochodów, które w tym błocie parkowały pod łącznicą to nie ma? Tzn. że znalazły inne miejsca parkingowe albo kierowcy przesiedli się do komunikacji zbiorowej, czyli da się. Zwłaszcza teraz, po reorganizacji ruchu na ul. Dekerta – która być może Panu umknęła – ilość miejsc postojowych bardzo się zwiększyła. Przechodzę tam każdego dnia i zawsze jest przynajmniej kilkanaście wolnych miejsc, jak nie kilkadziesiąt. Daleko od pętli przy Powstańców Wielkopolskich??? Raczy Pan żartować, to chyba jedno z najlepiej skomunikowanych miejsc w mieście – tramwaje, autobusy, pociągi i nie ma gdzie zapakować, żeby tam podjechać samochodem – bardzo zabawne.
A poszerzenie SPP przeważnie odbywa się na życzenie mieszkańców, którzy chcą mieć miejsca postojowe dla siebie, na swojej ulicy, nawet za te kilkanaście złotych miesięcznie. I to działa. Zabłocie przestało być darmowym parkingiem dla przyjezdnych, teraz mieszkańcy nie mają problemu z zaparkowaniem i o to chodziło!