Byłby to rajski sen, tymczasem to co widzę jest ponure i groźne. Na chodniku pod „dwunastką” leży człowiek.
Mężczyzna? Kobieta? Nie rozróżniam, bo sylwetka ciemna. Biją, czy już pobili? A może wypchnęli z okna? Podejść, czy uciekać, bo obok pełno młodych mężczyzn i jeszcze mi się dostanie, jak to czasem z gapiami bywa. Trochę też się wstydzę tej ciekawości cudzego nieszczęście i sensacji, ale co tam, idę i śmiało—nieśmiało pytam: co się tu właściwie dzieje? I wreszcie doznaję olśnienia: to scena do filmu. Powinnam się wreszcie przyzwyczaić, nie ma lepszego takiego „pleneru”w Krakowie jak właśnie ulice św. Kingi. Bo gdzie podobne budynki, a gdyby nawet, ile by się je trzeba „napostarzać“ dla uzyskanie takiego jak tu efektu: odłupanych tynków, liszajów wilgoci, ciemnej smugi po lokalnym „pożarku”. Do tego puste okna i cały niesamowity, niezamieszkały dom na sprzedaż.
Ideał!
A młodzieńcy, którzy tak mnie wystraszyli to ekipa filmowców. Reżyser nazywa się Peter Szewczyk na więcej informacji nikt nie ma czasu, no chyba że koleżanka. Koleżanka nazywa się Katarzynę Leśniak, jest Creative Team Member w FILM POLSKA i ja podgórska patriotka czaruję ją opowieścią o sławie tego miejsce, o stronie PODGORZE.PL i moich felietonach.
Uszczęśliwiona, bo przecież gotowy temat dla mnie leży właśnie na ulicy. Pani Kasia, też nie me czasu na szczegóły ale daje wizytówkę i wieczorem pisze do niej, prosząc o więcej.
I oto to „więcej”: Żeby nic nie pokręcić piszę częściowo słowami Pani Kasi?
Tytuł filmu Hummingbird – Koliber, autorska, krótkometrażowa produkcja pod patronatem medialnym BBC. I ma zapewnioną emisję telewizyjną. Peter Szewczyk – reżyser jest osobą cenioną i znaną w środowisku filmowym i film pojawi się również na wielu festiwalach form krótkometrażowych. Więcej niż połowę zdjęć do „Kolibra” zrealizowano w Londynie, a dwa dni pracowano w Krakowie. Ulice św. Kingi była pierwszym wyborem na lokację do scen rozgrywających się przed budynkiem.
A dlaczego Kraków? To jasne, najpierw te stare kamienice jakich w Londynie nie uświadczysz, a potem sentyment do naszego miasta i polskie korzenie Pana Petera.
Ekipa w Krakowie poza aktorami i osobą reżysera składa się z polskich filmowców.
A treść? Już sam tytuł „Koliber”, pozwala na domysł, że to historia niezwykle barwnej i subtelnej dziewczyny. Takie jak ona, wyróżniające się, ale niezrozumiane przez szary ogół padają ofiarą własnej inności.
Ostateczna wersja filmu spodziewana jest w końcu marca, zaś kolejne miesiące może zająć przygotowanie do dystrybucji.
I tu pada obietnica z ust Pani Kasi: z chęcią będę informować o postępach prac i prześlę link, kiedy film będzie dostępny.
Droga Pani Kasiu! Dziękujemy, pozdrawiamy i czekamy na wieści.
Zenona Stróżyk-Stulgińska
Przechodziłam ul. św. Kingi jak kręcono ten film. Kobieta z okna na ostatnim piętrze przepędzała ekipę krzycząc, że „tu nigdy nie było ćpunów” i że miejsce jest pełne historii, która owe osoby niszczą. Nie wiem dlaczego komuś przeszkadza, że na jego ulicy kręcą film (nie zakłócając przy tym spokoju) i jak dokładnie przebiega niszczenie historii, ale cieszę się, że nie wszyscy tak myślą 🙂 Dziękuję za informacje o filmie, bo sama byłam ciekawa, a ekipa tak zajęta, że nie było z kim porozmawiać na miejscu.
„odłupanych tynków” ? chciałabym wiedzieć, kto „odłupuje” ten tynk z elewacji ul. Św. Kingi 12,proszę mi wskazać tę osobę, trudno upilnować wybryki, ja sądzę, że nalezało się wyrazić, „odpadnięte ze starości” nastepnie „liszaje wilgoci” zbyt poetycko o nieruchomosci, pojęcie – liszaje wilgoci nie występuje. Jeszcze raz upominam – nie wyrażam zgody na emisję telewizyjną elewacji ul. Św. Kingi 12. Pan, którego nazwisko jest wymieniane nie jest z ulicy św. Kingi, to dlaczego jest tu kręcony film z drastycznymi scenami.Sceny kręcone do filmu nie odzwierciedlają historii tego miejsca. Moja rodzina mieszka tu 100 lat, zawsze była Rodziną szanowaną w historii Podgórza. Budynek wybudowany jest przez mojego dziadka w 1911 r., faktem jest, że w ostatnich latach budynek podupada, co jest przedmiotem spraw w sądzie.
I jeszcze jedno, chuda sylwetka leżąca na chodniku, nie była ciemna, tylko pstrokato ubrana dziewczyna z kilku kolorowymi odróżniającymi sie jaskrawymi pasmami włosów /zielone, niebieskie, czerwone, fioletowe/.
Szkoda, że to Pani nie pisze felietonów tylko z pasją je krytykuje – to znak, że Pani czuwa nie tylko w oknie…
Historia filmu nie jest historią ulicy i nie ma takiego przepisu, który mówi o tym, że reżyser ma być mieszkańcem miejsca, w którym kręci film. – Skąd taki pomysł? Nikt nie powiedział, ani nie napisał, że film będzie obrazoburczy, ze swoją historią naruszy dobro Pani rodziny zamieszkującej od 100 lat Kingi. Dziwne, że nie obraża Pani stan tej ulicy…no ale to typowe niestety sam nie zjem i drugiemu nie dam, albo lepiej pogryzę, żeby na pewno nie wrócił. Co do odrapanych i liszajów no nie da się ukryć, fakt jest faktem, ale czy to nie lepiej, że chociaż ekipa filmowa (już kolejna Kingi robi się sławna) spojrzała łaskawie na ten fragment Podgórza? To czy Pani wyraża zgodę nie ma większego znaczenia, prawo bowiem mówi, że filmować i fotografować można wszystko co jest ogólnie dostępne, że tak powiem z pozycji „przechodnia”. A kamienice na Kingi (nie tylko 12) są. I nie lepiej pozdrowić ekipę i pokazać polską uśmiechniętą twarz i rozwiać mity o naszej zawiści, nieuprzejmości, złośliwości i wszechobecnej brzydocie również charakteru?
Myślę, że nikomu nie podoba się taka sypiąca się elewacja, może tylko czasem filmowcom, bo pasuje do jakiegoś filmu. Oczywiście szkoda, że filmuje się „brzydkie” Podgórze, ale przynajmniej powstaje jakaś dokumentacja, a może jak już będzie po remoncie, to filmowcy nas też odwiedzą…
Nie widziałem, jak kręcili film, ale może poczekajmy, aż będzie gotowy, zanim zaczniemy żałować, że nam się filmowcy po ulicach plątają.
Nawet jak nic dobrego z tego nie wyniknie, to tym bardziej chyba nie wyniknie też nic złego…