Jako działacz Stowarzyszenia PODGORZE.PL chciałbym podzielić się swoimi własnymi przemyśleniami na temat bardzo nasilonego, szczególnie w ostatnich dniach, sporu dotyczącego ulicy Kalwaryjskiej. Podkreślam, że to co piszę jest moją prywatną opinią, a nie oficjalnym stanowiskiem Stowarzyszenia.

Jednym z podstawowych i najczęściej przytaczanych argumentów środowiska obrońców dotychczasowego porządku i zarazem przeciwników zmian jest argument o „zabijaniu” lokalnej przedsiębiorczości. Struktura argumentu o niszczeniu przedsiębiorców wygląda następująco: urzędnicy miejscy (tu wymieniany jest głównie ZIKiT) likwidują miejsca parkingowe przy ulicy Kalwaryjskiej, z tego powodu klienci nie mogą podjechać samochodem bezpośrednio pod sam sklep lub punkt usługowy, co z kolei prowadzi do tego, że tenże sklep / punkt usługowy traci klientów i ostatecznie bankrutuje.

Czy rzeczywiście istnieje ogólna zasada, dotycząca każdego sklepu i każdego lokalu, że absolutnym warunkiem jego funkcjonowania jest możliwość dojazdu pod drzwi lokalu samochodem?

Wiadomo że nie i że tego typu założenie już na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalne. Przecież istnieją w Krakowie całe ulice zamknięte dla ruchu samochodowego (chociażby Floriańska, Grodzka, Szewska) oraz takie gdzie ruch samochodowy jest znacząco ograniczony (np. Karmelicka, Krupnicza) i na tych ulicach handel i usługi kwitną w najlepsze. Również galerie handlowe, takie jak np. Bonarka, są „pieszymi dzielnicami”. Zostawia się samochód na osobnym parkingu i wędruje się pieszo pasażami handlowymi. Niekiedy, jak w przypadku Bonarki, pokonując znaczne odległości. Sądząc po ilości osób w takiej galerii (w Bonarce byłem ostatnio w sobotę i były tłumy), brak możliwości dojazdu autem pod sam sklep i konieczność pokonania dużego dystansu piechotą jakoś nikogo nie zniechęca do zakupów.

Co jest więc problemem w przypadku ulicy Kalwaryjskiej?

Odpowiedzi na to dostarcza złośliwy, ale niestety w dużym stopniu prawdziwy komentarz zamieszczony w dniu 24 lutego na facebookowej stronie „Pieszy Kraków”. Mamy tam przedstawiony na zdjęciu fragment ulicy Kalwaryjskiej (ten z szambem) i komentarz o następującej treści (cytuję): „Przyznajcie się – nie robicie zakupów na Kalwaryjskiej dlatego że #nieMożnaZaparkowaćPodWejściem a nie dlatego że jest tam chyba najstraszniejszy syf urbanistyczny w Krakowie…”

Estetyka ma duże znaczenie, ale warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Na zdjęciu, przedstawiającym krótki odcinek ulicy, można dostrzec szyldy: „Meble holenderskie”, „Farby, lakiery, chemia budowlana” oraz, no cóż, „Oczyszczalnie, szamba, zbiorniki”.

Dość charakterystyczne jest też zamieszczone na Facebooku oskarżenie (nie wnikam w to, czy prawdziwe) formułowane przez jednego z najbardziej aktywnych obrońców status quo Kalwaryjskiej o spowodowanie bankructwa pewnego przedsiębiorcy przez ZIKIT. Jak wynika z treści wpisu, przedsiębiorca ten prowadził… hurtownię kosmetyków.

Dlaczego o tym wszystkim piszę?

Otóż w ciągu ostatnich lat Stare Podgórze się zmieniło i ta zmiana nadal trwa. Owa zmiana polega na powrocie do normalności i na odzyskiwaniu przez Stare Podgórze naturalnego dla tej części miasta statusu zabytkowego śródmieścia. Bo stare Podgórze jest niczym innym, jak częścią zabytkowego centrum miasta.

Ten powrót do normalności staje się widoczny gołym okiem. W ostatnich latach pojawiły się w Starym Podgórzu ważne w skali całego Krakowa muzea, takie jak Fabryka Schindlera, MOCAK, Cricoteka, niebawem otwarte zostanie Muzeum Podgórza. Zmienia się wygląd ulic, powstają nowe kawiarnie, puby, winiarnie. Powstała też kładka pieszo-rowerowa łącząca Podgórze z Kazimierzem (tak, tak, wyłącznie dla pieszych i rowerzystów). W ślad za tymi zmianami Podgórze odwiedza coraz więcej turystów, ale też coraz częściej i liczniej przyjeżdżają tu mieszkańcy innych dzielnic Krakowa, często z całymi rodzinami, dla których Podgórze jest właśnie zabytkowym śródmieściem. Co za tym idzie, miejscem do popołudniowego lub weekendowego wypoczynku.

Na tym tle ulica Kalwaryjska niestety wygląda jak żenujący relikt z poprzedniej epoki. I nie chodzi tylko o to że ulica jest brzydka, choć to oczywiście również ma ogromne znaczenie. Dużym problemem jest to, że charakter znajdujących się tu lokali w rażący sposób nie pasuje do specyfiki zabytkowego śródmieścia.

Drodzy Przedsiębiorcy. Jakkolwiek drastycznie by to nie zabrzmiało, ja będę z Wami szczery. Zabytkowe stare miasto (pisane z małych liter) to nie miejsce na takie rzeczy jak hurtownia, sklep z meblami, chemią budowlaną czy ze zbiornikami szamba. Na ulicy Kalwaryjskiej, która jest, bądź co bądź jedną z głównych arterii zabytkowego Starego Podgórza, powinno być miejsce na romantyczne kawiarenki, puby, lokale gastronomiczne, cukiernie, na księgarnie, na sklepy z pamiątkami, z biżuterią, eleganckie butiki. Na takie sklepy i lokale, jakie są np. na Karmelickiej i na Szewskiej. Sklep z farbami? Owszem, ale dla plastyków lub dla dzieci, a nie z farbami do malowania ścian.

Możecie się na mnie obrazić, ale nadal będę szczery. Miejscem na taką działalność, jak hurtownia czy sklep z chemią budowlaną jest np. Borek Fałęcki czy rejon ulicy Zawiłej…

…a nie zabytkowe centrum Krakowa.

Marzę o eleganckiej Kalwaryjskiej, po której mógłbym z przyjemnością spacerować. O Kalwaryjskiej ładnej, zielonej i … uwaga… z szerokimi, wygodnymi chodnikami, nie zastawionymi przez parkujące na nich samochody. Uroczyście deklaruję, że na takiej Kalwaryjskiej z przyjemnością będę robił zakupy. Jestem głęboko przekonany, sądząc po tym, co piszą inni, że podobną deklarację złożyłoby kilkaset lub nawet kilka tysięcy pozostałych mieszkańców Krakowa.

Oczywiście na takiej Kalwaryjskiej chciałbym kupić książkę lub bukiet kwiatów, a nie zbiornik do szamba.