Jako działacz Stowarzyszenia PODGORZE.PL chciałbym podzielić się swoimi własnymi przemyśleniami na temat bardzo nasilonego, szczególnie w ostatnich dniach, sporu dotyczącego ulicy Kalwaryjskiej. Podkreślam, że to co piszę jest moją prywatną opinią, a nie oficjalnym stanowiskiem Stowarzyszenia.
Jednym z podstawowych i najczęściej przytaczanych argumentów środowiska obrońców dotychczasowego porządku i zarazem przeciwników zmian jest argument o „zabijaniu” lokalnej przedsiębiorczości. Struktura argumentu o niszczeniu przedsiębiorców wygląda następująco: urzędnicy miejscy (tu wymieniany jest głównie ZIKiT) likwidują miejsca parkingowe przy ulicy Kalwaryjskiej, z tego powodu klienci nie mogą podjechać samochodem bezpośrednio pod sam sklep lub punkt usługowy, co z kolei prowadzi do tego, że tenże sklep / punkt usługowy traci klientów i ostatecznie bankrutuje.
Czy rzeczywiście istnieje ogólna zasada, dotycząca każdego sklepu i każdego lokalu, że absolutnym warunkiem jego funkcjonowania jest możliwość dojazdu pod drzwi lokalu samochodem?
Wiadomo że nie i że tego typu założenie już na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalne. Przecież istnieją w Krakowie całe ulice zamknięte dla ruchu samochodowego (chociażby Floriańska, Grodzka, Szewska) oraz takie gdzie ruch samochodowy jest znacząco ograniczony (np. Karmelicka, Krupnicza) i na tych ulicach handel i usługi kwitną w najlepsze. Również galerie handlowe, takie jak np. Bonarka, są „pieszymi dzielnicami”. Zostawia się samochód na osobnym parkingu i wędruje się pieszo pasażami handlowymi. Niekiedy, jak w przypadku Bonarki, pokonując znaczne odległości. Sądząc po ilości osób w takiej galerii (w Bonarce byłem ostatnio w sobotę i były tłumy), brak możliwości dojazdu autem pod sam sklep i konieczność pokonania dużego dystansu piechotą jakoś nikogo nie zniechęca do zakupów.
Co jest więc problemem w przypadku ulicy Kalwaryjskiej?
Odpowiedzi na to dostarcza złośliwy, ale niestety w dużym stopniu prawdziwy komentarz zamieszczony w dniu 24 lutego na facebookowej stronie „Pieszy Kraków”. Mamy tam przedstawiony na zdjęciu fragment ulicy Kalwaryjskiej (ten z szambem) i komentarz o następującej treści (cytuję): „Przyznajcie się – nie robicie zakupów na Kalwaryjskiej dlatego że #nieMożnaZaparkowaćPodWejściem a nie dlatego że jest tam chyba najstraszniejszy syf urbanistyczny w Krakowie…”
Estetyka ma duże znaczenie, ale warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Na zdjęciu, przedstawiającym krótki odcinek ulicy, można dostrzec szyldy: „Meble holenderskie”, „Farby, lakiery, chemia budowlana” oraz, no cóż, „Oczyszczalnie, szamba, zbiorniki”.
Dość charakterystyczne jest też zamieszczone na Facebooku oskarżenie (nie wnikam w to, czy prawdziwe) formułowane przez jednego z najbardziej aktywnych obrońców status quo Kalwaryjskiej o spowodowanie bankructwa pewnego przedsiębiorcy przez ZIKIT. Jak wynika z treści wpisu, przedsiębiorca ten prowadził… hurtownię kosmetyków.
Dlaczego o tym wszystkim piszę?
Otóż w ciągu ostatnich lat Stare Podgórze się zmieniło i ta zmiana nadal trwa. Owa zmiana polega na powrocie do normalności i na odzyskiwaniu przez Stare Podgórze naturalnego dla tej części miasta statusu zabytkowego śródmieścia. Bo stare Podgórze jest niczym innym, jak częścią zabytkowego centrum miasta.
Ten powrót do normalności staje się widoczny gołym okiem. W ostatnich latach pojawiły się w Starym Podgórzu ważne w skali całego Krakowa muzea, takie jak Fabryka Schindlera, MOCAK, Cricoteka, niebawem otwarte zostanie Muzeum Podgórza. Zmienia się wygląd ulic, powstają nowe kawiarnie, puby, winiarnie. Powstała też kładka pieszo-rowerowa łącząca Podgórze z Kazimierzem (tak, tak, wyłącznie dla pieszych i rowerzystów). W ślad za tymi zmianami Podgórze odwiedza coraz więcej turystów, ale też coraz częściej i liczniej przyjeżdżają tu mieszkańcy innych dzielnic Krakowa, często z całymi rodzinami, dla których Podgórze jest właśnie zabytkowym śródmieściem. Co za tym idzie, miejscem do popołudniowego lub weekendowego wypoczynku.
Na tym tle ulica Kalwaryjska niestety wygląda jak żenujący relikt z poprzedniej epoki. I nie chodzi tylko o to że ulica jest brzydka, choć to oczywiście również ma ogromne znaczenie. Dużym problemem jest to, że charakter znajdujących się tu lokali w rażący sposób nie pasuje do specyfiki zabytkowego śródmieścia.
Drodzy Przedsiębiorcy. Jakkolwiek drastycznie by to nie zabrzmiało, ja będę z Wami szczery. Zabytkowe stare miasto (pisane z małych liter) to nie miejsce na takie rzeczy jak hurtownia, sklep z meblami, chemią budowlaną czy ze zbiornikami szamba. Na ulicy Kalwaryjskiej, która jest, bądź co bądź jedną z głównych arterii zabytkowego Starego Podgórza, powinno być miejsce na romantyczne kawiarenki, puby, lokale gastronomiczne, cukiernie, na księgarnie, na sklepy z pamiątkami, z biżuterią, eleganckie butiki. Na takie sklepy i lokale, jakie są np. na Karmelickiej i na Szewskiej. Sklep z farbami? Owszem, ale dla plastyków lub dla dzieci, a nie z farbami do malowania ścian.
Możecie się na mnie obrazić, ale nadal będę szczery. Miejscem na taką działalność, jak hurtownia czy sklep z chemią budowlaną jest np. Borek Fałęcki czy rejon ulicy Zawiłej…
…a nie zabytkowe centrum Krakowa.
Marzę o eleganckiej Kalwaryjskiej, po której mógłbym z przyjemnością spacerować. O Kalwaryjskiej ładnej, zielonej i … uwaga… z szerokimi, wygodnymi chodnikami, nie zastawionymi przez parkujące na nich samochody. Uroczyście deklaruję, że na takiej Kalwaryjskiej z przyjemnością będę robił zakupy. Jestem głęboko przekonany, sądząc po tym, co piszą inni, że podobną deklarację złożyłoby kilkaset lub nawet kilka tysięcy pozostałych mieszkańców Krakowa.
Oczywiście na takiej Kalwaryjskiej chciałbym kupić książkę lub bukiet kwiatów, a nie zbiornik do szamba.
Panie Damianie, ma Pan sporo racji, ale jednak drżę przed momentem kiedy Kalwaryjska zacznie przypominać np. Floriańską czy Grodzką z tabunami przewalających się tu nocami pijanych Anglików oraz sklepami tak drogimi, że świecącymi pustką. Urok Podgórza tkwi w jego lokalności, odrębności i o wiele lepiej będzie jeśli zapełnią go małe sklepiki, które wymierają nam na rzecz galerii handlowych, a jak miło jest czasem pójść do takiego małego np. zegarmistrza czy sklepu papierniczego na Kalwaryjskiej. Zmianie powinny ulec szyldy, niektóre fasady budynków powinny być odnowione i odświeżone, a szyby w witrynach sklepowych umyte 🙂 I broń Boże robić to kolejną „turystyczną” dzielnicę, w której Krakusi rodowici i Podgórzanie poczuliby się obco!
Oczywiście też myślę,że Kalwaryjska powinna być handlową ulicą przede wszystkim dla mieszkańców. Najważniejsza jest wspomniana estetyka, promocja i pomysły. Akcja Ładne Podgórze mogła zmienić szyldy w miarę tanio (projekt za darmo, wykonanie ze zniżką, a wprowadzeniu parku kulturowego, każdy będzie musiał za to zapłacić), był przez kilka lat osobny priorytet w SKOZKu na finansowanie odnowy wpisanych do rejestru kamienic w Podgórzu, który właśnie znika z braku chętnych (jasne można było dostać tylko połowę kwoty, druga trzeba było dołożyć, ale gdzie od kogo można dostać setki tysięcy złotych bezzwrotnej pomocy?). No pomysły na wspólną promocje, nieograniczone pole do popisu na tych, którzy teraz krzyczą – nam się należy, nasza firma upada i wszyscy są winni. Mogło być pięknie, może jeszcze możne, tylko trzeba zacząć działać i przestać protestować, bo to tylko zniechęca klientów.
Trzeba mieć poważne problemy z głową aby porównywać Floriańską do Kalwaryjskiej.
No błagam, Bonarka CC to NIE Galeria, !! To centrum handlowe a nie miejsce wystawiennicze dla sztuki. A tak serio, ok wiem wiem Od kiedy ci co nigdy z kultura nie mieli za wiele wspólnego, od czasów wolnej Polski i jej handlowego rozwoju, mogą mówić ze byli w galerii…. Oj nieco zmieniło się znaczenie tego słowa … a szkoda.
Moje zdanie jest takie – wole jak zmiany wprowadza się z głowa. Jak się miasto dobrze planuje, czyli najpierw infrastruktura, parkingi P+R, obwodnice miasta, świetna komunikacja, drogi z osiedli prowadzące do dróg tranzytowych (a nie blok na bloku z dojazdem do wąskiej drogi, jedynej dojazdowej do centrum lub do pracy).
Jak studiowałam i jeździłam do różnych europejskich miast to w ciepłych miesiącach przesiadałem się na rower, w chłodniejszych korzystałam ze znakomitej komunikacji miejskiej. A tu cóż … jak mam możliwość stać z dziećmi w korku w autobusie (zatłoczonym, tak, bo jeszcze nie zdażyło się byśmy wsiedli w godzinach szkoły i pracy by udało nam się znaleźć miejsce siedzące) to wole jechać objazdem, obwodnica lub skrótem różnymi uliczkami. I tak będę tak robić pewnie nadal, innymi skrótami i innymi uliczkami.
Żal mi mieszkańców różnych źle zaprojektowanych osiedli (pozbawionych infrastruktury i miejsc postojowych, ze złe zaprojektowanymi chodnikami – ! Lub ich brakiem ! Chodnikiem tylko wokół bloku, który nie doprowadzi do żadnego sensownego miejsca, np. by ergonomicznie dojść do komunikacji miejskiej – idzie się na około, wzdłuż innych ogrodzonych osiedli, i gdzie uliczka jedyna wyjazdowa z tego osiedla prowadzi do drogi zawsze zakorkowanej). I żal tym bardziej jak widzę ze kierowcy blokują cześć chodnika, bo nie maja gdzie zaparkować, blok na bloku, wszystko grodzone. Jestem przeciwna robieniu strefy na obszarze całego Krakowa. Wcześniej z przyjemnością wybierałam kawiarnie w Podgorzu i wspólny wieczorny spacer, tam spotykaliśmy się ze znajomymi, odkąd jest strefa, nie ma chęci odwiedzania tej części miasta, strefa wszędzie, strefa do 20 ??!! Bez sensu. Ostatnio Na kawę jechałam na Zablocie, ale już widzę ze i tam nie pozwoli mi się na dłuższa kawę i ciastko. Szkoda. Żadnego myślenia o przestrzeni publicznej, jak mamy czuć się obywatelami odpowiedzialnymi za piękno okolicy, zgrana lokalna społecznością jak ogranicza się nam możliwość spotkania się ?!? Tak się nie buduje społeczeństwa obywatelskiego.
W tych innych zagranicznych miejscach, które miło wspominam to na 1 miejscu był mieszkaniec miasta, fajne i estetyczne przestrzenie publiczne. Widziałam jak chętnie mieszkańcy spędzają wspólnie czas na skwerach, w parkach, w kawiarniach, odwiedzają małe kina, muzea i galerie (te prawdziwe). Jest tam miejsce dla tych co dojechali autem i dla tych co na skuterze i dla tych co spacerowali. Chodniki są dla pieszych ale jest wiadomo gdzie można zaparkować auto. Bo TYLKO w Polsce uważamy ze samochód to luksus i powinno się za to dodatkowo płacić (jeszcze poza benzyna, opłatami i kosztem auta samym w sobie). To nie prestiż ale świadomy wybór normalnych szczęśliwych rodzin, par i ludzi pracujących, ze cześć swojej życiowej aktywności wiążą z dojazdem samochodem. Przykro ale w naszym mieście na 1. Miejscu jest turysta lubiący duże kluby go-go w kamienicach w Rynku, tania wódkę, piwo, striptiz i woskowe figury. Mamy dość Krakowa. Takiego Krakowa nie da się lubić. Tu się już nie chce mieszkać !
Nie, nie chcę, żeby Kalwaryjska była jak Szewska czy Grodzka.
Chcę, żeby była żywa, nie martwa.
Nie marzę o sklepach z pamiątkami i eleganckich butikach. Chcę nadal kupować tam chleb i warzywa.
I chociaż najczęściej jestem tam pieszo, chcę, gdy planuję większe zakupy, móc podjechać tam samochodem.
Sorry, ale wpadacie w pięknoduchostwo.
Miasto nie może być tylko dla pseudo-estetów, którzy na rowerku podjeżdżają napić się latte w „romantycznej kawiarence” i patrzą z wyższością na tzw. zwykłych mieszkańców. Śmieszy mnie snobizm autora posta: sklep z farbami dla plastyków jest dobry, a z farbami do malowania ścian zły.
P.S.Choć zbiorniki do szamba może rzeczywiście niekonieczne 🙂
Zgadzam sie z p.Leszczyńskim. Do lombardu i ciucholandu nikt samochodem nie podjeżdża!
Do Snakee
Trudno się nie zgodzić z tą diagnozą naszego miasta. Nie mogę się tylko zgodzić z tym, że tylko w Polsce samochód traktuje się jak luksus, przypominam, że w wielu europejskich miastach płaci się już za sam wjazd do centrum.
Pytanie jednak brzmi, co z tym zrobić co zostało opisane? Możemy zgłaszać uwagi do miejscowych planów, domagać się niższej intensywności zabudowy i więcej powierzchni zielonych, może zgłaszać kolejne projekty do budżetu obywatelskiego, doprowadzić do zasadzenia kolejnych drzew, możemy wspierać inicjatywy jak Park Stacja Wisła na Zabłociu czy na rogu Dekerta, możemy lobbować radnych dzielnicowych czy miejskich, możemy się spotykać i szukać lepszych rozwiązań na naszą wspólną przestrzeń, możemy bardzo wiele innych rzeczy, ale możemy tez po prostu tylko protestować, że chcemy, „żeby było, jak było”. Nasze stowarzyszenie zdecydowanie opowiada się za działaniami. Wiemy jak jest źle, dlatego chcemy to zmieniać i zawsze szukamy sojuszników, którym z nami po drodze.
No to juz wiemy o co chodzi mowiac ze nie powinno tam byc sklepow z farbami albo z meblami. DObrze ze to zostalo napisane czyli chce sie zlikwidowac drobna lokalna przedsiebiorczosc na potrzeby wielkich galerii i sieciowek. Kalwaryjska Szewska? To koszmar a nie marzenie komercja tabuny pijakow barow i promotorow slaba wizja.
Jak widzę starannie staracie się zrujnowac te ostatnie 8% polskiego handlu?Dziwnym trafem jakoś nie przeszkadza budowanie galerii tuż obok zabytkowego dworca czy budzenie kamienic pod galerię Kazimierz czy też zbudowanie galerii przy jeziorze i terenie zielonym jak Plaza…Już niedobrze się robi od tej propagandy…
Szanowna Oburzona,
Przypominam, że bardzo staraliśmy się pomoc przedsiębiorcom z Kalwaryjskiej już kilka lat temu:
https://podgorze.pl/ladne-podgorze-oficjalnie-rozpoczete/
Nie byli zainteresowani wspólpracą. Jeżeli teraz pojawiły się propozycje zmian, które są dobre dla tych, którzy chcieliby przyjść zrobić zakupy na Kalwaryjskiej to je popieramy. Nie wspieramy galerii handlowych, odmawiamy im współpracy. Jako stowarzyszenie zajmujemy się głównie Podgórzem, nie całym Krakowem. Nigdy nie mieliśmy takich możliwości, żeby blokować powstawanie galerii handlowych. Stosując ta logikę, to jeśli Pani nic nie zrobiła, żeby je zatrzymać, tzn. wspiera je Pani i tym samym niszczy polską przedsiębiorczość??? Proszę o więcej rozwagi w formowaniu bezpodstawnych zarzutów.
Czuję się zobowiązany parę spraw wyjaśnić:
Po pierwsze – Chamskie epitety świadczą o kulturze osoby je piszącej. O Grodzkiej napisałem wyłącznie w kontekście absurdalności tezy, że brak możliwości dojazdu samochodem pod drzwi sklepu powoduje brak klientów i bankructwo sklepu.
Po drugie – Tego samego dotyczyła wzmianka o Bonarce. Chodziło mi wyłącznie o obalenie argumentu o konieczności dojazdu samochodem pod sklep.
Po trzecie – Rzeczywiście w dalszej części tekstu porównałem Kalwaryjską do Szewskiej i było to niefortunne, wycofuję się z tego. Zależy mi na eleganckiej ulicy, ale niekoniecznie musi być to „pod turystów”. Nie mam nic przeciwko, żeby była to ulica przede wszystkim dla mieszkańców, z takimi sklepami jak: piekarnia, apteka, drogeria, sklep z warzywami itp. Chciałbym tylko żeby była to ulica elegancka, wyglądała naprawdę jak zabytkowe centrum miasta i była przyjemną do przebywania w niej przestrzenią publiczną.
Po czwarte – Nigdy się to nie zrealizuje, jeśli Stare Podgórze, a w szczególności Kalwaryjska będą tak jak obecnie zawalone samochodami. Mamy do wyboru, albo przyjazna przestrzeń publiczna z przyjemnością przebywania i spacerowania w jej obrębie (do czego konieczne jest ograniczenie ruchu samochodowego) albo to co mamy teraz. Jeśli będziemy bronić do upadłego prawa do wjazdu samochodem „na zakupy” to Kalwaryjska na zawsze pozostanie ulicą nie do życia.
Po piąte – niezależnie od powyższego sklep z farbami nie pasuje do charakteru zabytkowego śródmieścia, podobnie jak hurtownia i sklep meblowy. Jeżeli z powodu takich poglądów ktoś uważa mnie za snoba, to trudno.
Po szóste – w tekście konsekwentnie pisałem, że zależy mi na eleganckiej Kalwaryjskiej. Sugerowanie, że nie przeszkadza mi na takiej ulicy lombard i sklep z ciuchami jest złośliwością.
I po ostatnie. Bardzo chciałbym wspierać lokalną przedsiębiorczość. Naprawdę. Ale ten lokalny biznes niech również szanuje przestrzeń publiczną i ludzi w niej przebywających.
Może i mam coś z głową ale ja NAPRAWDĘ uważam że Kalwaryjska jest zabytkowym centrum miasta i należy to uszanować.
Damian popieram Cię w 200%. Kalwaryjska powinna być ulicą z ograniczonym do absolutnego minimum ruchem samochodów. Może np tak jak w niedalekiej przyszłości ma wyglądać ul. Krakowska: mniej aut więcej przestrzeni, bruk zamiast asfaltu, więcej zieleni której na ul. Kalwaryjskiej prawie w ogóle nie ma – niech ktoś pokarze mi drzewo na ul. Kalwaryjskiej ??? Nie licząc placu Leg. Piłsudskiego. W latach 70 i 80 ludzie dali radę CHODZIĆ na zakupy to i teraz mogą. A jak komuś za ciężko to niech sobie podjedzie tramwajem i kupi wózeczek na zakupy. I tyle w temacie.
Wiecej zieleni, tak , poprawa estetyki przestrzeni – tak, ale zgadzam sie z glosami, ktore wytykaja pieknoduchostwo wizji zaprezentowanej w artykule. Zapewne wiele branz lepiej funkcjonowaloby na obrzezach, ale nie mozna sie pozbyc wszystkich lokali uslugowych, oddajac je na kawiarnie… Porownanie z Florianska czy Grodzka – nie trafione, chocby ze wzgledu na wspomniane tu gdzies tlumy imprezujacej mlodziezy czy martwote (banki, bardzo drogie sklepy)… Poza tym kto polubi spacerowanie wzdluz torow tramwajowych?
Panie Damianie.
Użył Pan wielu wielkich słów i w sumie nie wiadomo o co chodzi.
Jakie eleganckie butiki? Kiedy ostatnio był Pan w Rynku?
Co to ma z elegancją wspólnego?
Z księgarni został Matras bo to coś co zostało po Empiku to aż żal. To pokazuje jak się opłaca prowadzić biznes.
Zara to też do elegancji troszkę jeszcze ma. No sklep z cuchami jakich każde inne.
Czemu farby nie pasują do Kalwaryjskiej?
A co pasuje? Butiki? Pan Wie jaką dzielnicą było Podgórze? Te farby tam bardziej pasują niż buby.
Pomijam że mieszkańcy z SM wybyli bo życie w takim skupisku pubów i knajp nie jest fajne.
Kazimierz zaczyna mieć podobny problem. Zresztą to problem wielu turystycznych miast.
Mieszkaniec chce się w nocy wyspać a turyst napić i głośno pośmiać a to nie idzie w parze.
Po prostu chce pan z kolejnej dzielnicy zrobić skansen.
Sklepy z pamiątkami na Kalwaryjskiej? Przecież to jednoznaczne z zapraszaniem turystów.
Proponuję rozeznać problemy Barcelony. Oni mają dość turystów. A mieszkańcy Amsterdamu dość bycia imprezownią.
Jakie jest stare podgórze.
https://podgorze.pl/wp-content/gallery/stare-fotografie/Zurek2_web.jpg
https://podgorze.pl/wp-content/gallery/stare-fotografie/004_Ulica-Kalwaryjska_dawniej-W_Pstrowskiego.jpg
https://podgorze.pl/wp-content/gallery/stare-fotografie/25.jpg
Taka była Kalwaryjska….
Takie tam były sklepy… 😀
Historycznie to handel i przemysł. Może warto to spróbować uratować a nie pchać tam pamiątek?
Tak wiem ciężko będzie bo mieszkańcy wybierają „ekskluzywne””galerie” do których jadą autami i pakują na parkingach koło nich.Pisanie że ne można podjechać autem pod sam sklep jest delikatnie mówiąc nadużyciem. Większość klientów wjeżdża od strony obskurnych parkingów które są krok od drzwi do sklepów. Porównać to można do zaparkowania na Kalwaryjskiej i „spaceru nią”…
A czy ten „szyldowy syf” na Kalwaryjskiej naprawdę jest tak dożo gorszy od „wszystko -xxx%”
Cóż tam mają szklane ściany których na Kalwaryjskiej nie ma… Ale poziom i estetyka są podobnie denne.
Poza tym ciężko o ekskluzywne sklepy w pełnej biedy dzielnicy jaką jest Podgórze. Nie bez powodu od lat królują tam lombardy i „tanio”. Te nieszczęsne szamba i farby to ta bogatsza oferta tej dzielnicy.
Kolejny problem to czego szukają turyści.
Cukierkowego wylizanego pseudo skansenu?
Czy Krakowa? I jakich turystów my szukamy?
Co zostało z „rynku”? Ile zostało jeszcze starych pubów i knajpek w których się spotykali mieszkańcy? Ten proces wypierania trwa nadal.
Turyści szukają realnego miasta. A to coraz bardziej ucieka od cukierkowych dzielnic turystycznych.
Proszę wybaczyć ale w rynku już mamy „ekskluzywne domy publiczne”? To jest przyszłość Kalwaryjskiej?
Nie wiem ale jakoś wolę farby i nawet te nieszczęsne szamba niż natrętne panienki z parasolkami.
Proszę mi wybaczyć ale to obrażanie mieszkańców Podgórza.
A sklep z farbami jest potrzebny. Czasem się che pomalować mieszkanie i czy naprawdę trzeba dyndać do centrum handlowego generując głupi niepotrzebny ruch? Tak samo sklep metalowy czy przemysłowy jest potrzebny a jakże pasuje do charakteru dzielnicy.
Oczywiście szyldy można uporządkować tak jak i chodniki…
Tylko czy ktoś podszedł do tego normalnie i z głową?
Czy ktoś pomyślał o wyznaczeniu na bocznych ulicach po jednym miejscu dla dostawców? Po jednym z silną rotacją (do 15min) żeby klient mógł odebrać farby? Czy ktoś pomyślał na strefami z rotacją 2h?
W Amsterdamie są ulice na których można za .10E parkować przez godzinę… Kolejne są słono płatne. Taki ukłon do lokalnych firm. Żeby klient mógł podjechać po zakupy.
Zacznijmy traktować miasto jak miejsce do mieszkania i życia a nie cukierkowy skwerek dla bogatych turystów z zachodu.
Najczęściej na Podgórzu jestem rowerem lub pieszo. Lokale gastronomiczne zaczynają się i kończą w okolicach kładki, a szkoda, powinny również pojawić się na rynku – ale nie pojawią się, bo remont Rynku Podgórskiego oprócz nowej wątpliwej estetyki nie przyniósł zmiany w samym jego układzie, zostawiając po bokach ulice i miejsca parkingowe, jak i rozległe nikomu i niczemu nie służące trawniki.
Nie, nigdy nie przyszłoby mi do głowy jechać na Podgórze samochodem do sklepu z farbami. Zdarzyło mi sie natomiast spacerować Kalwaryjską poszukując pewnego produktu spożywczego, którego nie było ani w „avitach” ani w „żabkach” ani w świeżo otworzonej „biedronce”… dlatego z całą pewnością przydałby sie na Kalwaryjskiej sklep typu, dawniej określilibyśmy to – kolonialnego.
Spacer Kalwaryjską do przyjemnych nie należy, ograniczenie ruchu samochodowego, poszerzenie chodników, dodanie zieleni to konieczność, jeśli chcemy przywrócić… a raczej – nadać życie tej ulicy.
A jakie Podgórze było kiedyś, historycznie? Zależy jak daleko sięgnąć. W czasach CK, na przełomie wieków XIX i XX ulica służyła w równym stopniu dla pojazdów jak i dla pieszych – dziś to pieszy jest na niej intruzem. Tak jest zresztą na większości ulic, w większości miast po rewolucji motoryzacyjnej. I od tego teraz w cywilizowanym świecie się odchodzi.
Sklep z farbami, podobnie jak sklep z chemią przemysłową, komis z meblami z Holandii i sklep ze śrubami w podwórku najwyraźniej ma klientów, skoro się utrzymuje. Podobnie utrzymują się trzy księgarnie i (o dziwo) sporo kiosków z gazetami. Sklep kolonialny zawsze może Pan otworzyć i sprawdzić, czy ktoś poza Panem by w nim kupował. Wolnych lokali przy Kalwaryjskiej nie brakuje.
A swoją drogą bawią mnie przyjeżdżający „na” Podgórze, którzy uważają że wiedzą lepiej od mieszkańców, jakie sklepy i lokale byłyby tu potrzebne i którym przeszkadzają trawniki na Rynku Podgórskim o których zachowanie mieszkańcy tak długo walczyli.
@grudek
Nie „na Podgórzu” tylko „w Podgórzu”!
Na Podgorz się wychodziło . Nie zaczynajmy chodzić na Dwór . NIE PRZENOSMY STOLYCY DO KRAKOWA .
Z tego co mi babcia mówiła, to szło się „w Podgórz”. Szczególnie w celach rozrywkowych.
Szanowni Podgórzanie. Pozwolę sobie napisać w imieniu wszystkich mieszkańców tzw. Nowego Podgórza, czyli m.in. Prokocimia, Bieżanowa, Kurdwanowa, Ruczaju, Woli Duchackiej itp.
Podstawowym faktem, który należy sobie w pełni uświadomić, jest to że Stare Podgórze jest integralną i jednocześnie ważną częścią centrum miasta. To po prostu JEST centrum miasta, w dodatku zabytkowe centrum miasta Krakowa. W związku z tym jest rzeczą naturalną, że dla nas, mieszkańców peryferyjnych dzielnic Krakowa, Stare Podgórze jest naszym centrum miasta. Jest to dzielnica również dla nas, w pewnym sensie Podgórze jest tez „nasze”, bo my tu przyjeżdżamy jak do swojego centrum swojego miasta. Przyjeżdżamy z rodzinami na spacer, do parku, przyjeżdżamy czasem do muzeum, czasem do pubu czy kawiarni. Traktujemy Podgórze jako miejsce popołudniowego, niedzielnego lub świątecznego wypoczynku.
Zdaję sobie sprawę, że wielu mieszkańcom Starego Podgórza się to nie podoba. Wielu z Was wolałoby, żeby zostawiono Was w spokoju, bo to przecież Wasze Podgórze. Drażni Was, że osoby nie będące mieszkańcami, wypowiadają się, jakiego Podgórza oczekują, co im się nie podoba, co by chcieli zmienić, żeby było tam ładnie i przyjemnie, żeby przyjemnie się tam przebywało. Drażni Was, że przeszkadza nam hałaśliwa, zatłoczona samochodami Kalwaryjska i chodniki po których nie da się spacerować, bo są zastawione samochodami. Albo że np. krytykujemy przebudowę Rynku Podgórskiego (mnie osobiście trawniki nie przeszkadzają, ale pozostawienie tam ulic i parkingów już tak).
Zatem powtórzę jeszcze raz. Stare Podgórze to niestety lub stety centrum miasta. I jest to również NASZE centrum miasta. My mieszkańcy Bieżanowa, Kurdwanowa, Ruczaju, Woli Duchackiej i innych peryferyjnych dzielnic Krakowa mamy takie samo prawo do wypowiadania się na ten temat oraz takie samo prawo do wyrażania oczekiwań związanych z tym, jakiego Podgórza chcemy, w jakim Podgórzu chcielibyśmy spędzać swój wolny czas.
Jeszcze kilka słów w odpowiedzi do p. Krzysztofa Kozłowskiego. Pisałem o tym kilkakrotnie, m.in. kilka komentarzy powyżej, napiszę jeszcze raz. Moje pomysły, co powinno znajdować się na Kalwaryjskiej, były chybione i zmieniłem zdanie na ten temat. Ta wizja rzeczywiście była niefortunna. Rzeczywiście lepsze jest prawdziwe miasto niż, jak Pan to określił „cukierkowy pseudo skansen”. Tak więc przekreślam ten pomysł i niech Kalwaryjska będzie ulicą nastawioną przede wszystkim dla mieszkańców, z takimi sklepami i usługami jak drogeria, fryzjer, apteka, sklep warzywny, mięsny, piekarnia/cukiernia itp. Z takich sklepów korzystają również turyści spoza Krakowa, bo turysta nie przebywa wyłącznie w pubie, ale też czasem musi kupić bułkę lub pastę do zębów.
Natomiast ta poprawka dotyczy właściwie tylko jednego zdania z całego artykułu.
Nadal niezmiennie uważam, że Kalwaryjska jest zabytkową ulicą starego miasta i – biorąc pod uwagę powyższą poprawkę – powinna mieć staromiejski charakter. Dla hurtowni i sklepów z chemią budowlaną właściwym miejscem, napiszę to jeszcze raz, jest np. Borek Fałęcki lub rejon Zawiłej, a nie zabytkowe centrum miasta.
Po drugie – nadal niezmiennie uważam, że tam nigdy nie będzie przyjemnej i ładnej przestrzeni publicznej, jeżeli nie zmniejszy się do absolutnego minimum ruchu samochodowego (zasadniczo wjazd samochodem w ul. Limanowskiego i Kalwaryjską powinien być tylko dla mieszkańców). Pisałem o tym, chociażby w poprzednim komentarzu, nie będę się więcej powtarzał. Zdania na ten temat nie zmienię. Swoją drogą, warto obejrzeć zdjęcia dawnej Kalwaryjskiej, zamieszczone przez p. Kozłowskiego. To co zwróciło moją uwagę i bardzo mnie poruszyło to fakt, jak inna potrafi być ta ulica kiedy nie ma tam samochodów i są szerokie, wygodne chodniki (na których np. zmieści się kolarski peleton).
Tak więc drodzy Podgórzanie. My – mieszkańcy tzw. Nowego Podgórza – również mamy prawo do swoich oczekiwań, bo jest to również NASZE Podgórze. A my chcielibyśmy, żeby tu było po prostu ładnie i chcemy tu z przyjemnością przyjeżdżać i wypoczywać, chcemy Was po prostu odwiedzać i kontemplować zabytkową miejską przestrzeń.
Mam nadzieję, że nikogo w ten sposób nie obrażam, ale przecież nic nie poradzę, że mieszkacie w centrum miasta.