Nie ma chyba Polaka, który nie znałby legendy o Kraku i mistrzu Twardowskim; nie ma krakowianina, który nie wiedziałby o „Rękawce”, obozach „Liban” i „Płaszów”. Mało kto wie natomiast, że na Krzemionkach Podgórskich można dzisiaj spacerować po dnie morza jurajskiego i oglądać efekty kolizji płyty Afrykańskiej i Euroazjatyckiej oraz, że przez wieki dostarczały one kopalin skalnych dla rozbudowującego się Krakowa. W obrębie Krzemionek Podgórskich, jak mało gdzie, geologia splata się z historią Krakowa.

Kopiec Krakusa słowiański czy celtycki?

Ten niewielki nasyp ziemny w kształcie stożka, o wysokości 16 i średnicy 57 m u podstawy, usypany został na wyniosłym (271 m n.p.m.) zrębowym wzgórzu Krzemionek Podgórskich zbudowanym z białych wapieni jurajskich. Według Długosza tutaj pochowano legendarnego Kraka, założyciela Krakowa. Wiek i geneza kopca – słowiański czy celtycki – nadal są przedmiotem dyskusji, mimo licznych badań. Obszernie relacjonuje je prof. Jerzy Wyrozumski w znakomitym dziele „Dzieje Krakowa”.

Badania wykopaliskowe przeprowadzone w latach trzydziestych XX wieku, z inicjatywy „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” nie przyniosły ostatecznych rozstrzygnięć i nie potwierdziły przypuszczenia, że kopiec jest mogiłą. Znalezione blisko podstawy kopca okucie pasa typu awarskiego zdaje się wskazywać na VII-VIII wiek jego usypania, zatem należałoby go łączyć z epoką plemion słowiańskich, ale jest to przesłanka dość wątła i niczym nie potwierdzona, a okoliczności jej znalezienia budzą wiele wątpliwości.

Prof. Janusz Kotlarczyk geolog z AGH, analizując położenie kilku par kopców z terenu Polski południowej, przypisał zespołowi kopców Krakusa i Wandy funkcję kalendarzową nałożoną na funkcję kultową. Azymut wyznaczony przez kopiec Krakusa i Wandy jest zgodny z azymutem wschodu słońca w dniu 1 maja. W kulturze Celtów rok dzielił się na dwie połowy: jedna rozpoczynała się 1 maja wielkim świętem Beltaine (w czasie którego gaszono stare i rozpalano nowe ogniska symbolizujące letnie słońce); druga 1 listopada świętem Samhain (inaugurującym nowy rok, o niezwykle bogatych obrzędach, z których wiele odprawiano na kurhanach). Święta te oznaczały również początek i koniec wypasu bydła. Hipoteza o celtyckim pochodzeniu kopca Krakusa wydaje się wysoce prawdopodobna i została bardzo poważnie potraktowana przez wielu archeologów i historyków.

Tylko ta sprzączka awarska… To nie wszystkie zagadki i tajemnice kopca. Na jego szczycie, w trakcie wykopalisk, znaleziono pień i korzenie 300-letniego dębu oraz ślady kapliczki i starych pochówków. Nie tylko nie rozwiały one wątpliwości, ale jeszcze je pogłębiły. Wielka szkoda, że nie zachował się pień dębu, ponieważ dzisiejsza dendrochronologia pozwoliłaby bardzo precyzyjnie ustalić czas jego wegetacji. Zatem mimo licznych badań i dyskusji legendarny kopiec Krakusa nadal strzeże tajemnicy swego pochodzenia.

Panorama Krakowa

Z kopca Krakusa rozciąga się wspaniała panorama. Geologicznie znajdujemy się na ostatnim – w kierunku wschodnim – wyniosłym wzgórzu, fragmencie monokliny śląsko-krakowskiej, sterczącym wśród osadów zapadliska przedkarpackiego reprezentowanych przez morskie iły mioceńskie (monoklina – to rodzaj wielkiej płyty złożonej z zespołu warstw zgodnie nachylonych pod niewielkim kątem; zapadlisko – to rozległe obniżenie ograniczone uskokami, wzdłuż których krawędzie zapadliska zostały podniesione, a uskok to przerwanie ciągłości warstw połączone z ich przesunięciem).

Patrząc w kierunku północnym i zachodnim widzimy następne zrębowe wzgórza: skałki Twardowskiego, Wawel, nieco dalej wzgórze Bronisławy i Sowińca wybijające się z płaskiej morfologii doliny Wisły. Na horyzoncie wyniesiony teren należy do monokliny śląsko-krakowskiej. Wzgórza widoczne w kierunku południowym zbudowane są z pofałdowanych utworów zapadliska, w których usytuowane są złoża soli w Wieliczce i siarki w Swoszowicach. Na horyzoncie widać wyniosłe pasma wzgórz należących już do Karpat fliszowych złożonych z przekładających się wielokrotnie warstw piaskowców i iłowców. Można je zobaczyć w setkach kamieniołomów, w dnie i brzegach rzek i potoków karpackich.

W pobliżu kopca znajdują się liczne nieczynne kamieniołomy, w których począwszy od XIV wieku pozyskiwano materiał budowlany dla potrzeb rozwijającego się Krakowa. Ostatni z nich („Liban”) zamknięto kilkanaście lat temu. W ramy krajobrazu, ściśle związanego z budową geologiczną, nasi przodkowie znakomicie wkomponowali zabudowę starego Krakowa: monumentalną bryłę Zamku Wawelskiego, kościołów: Mariackiego, św. Katarzyny, św. św. Piotra i Pawła, Bożego Ciała, św. Mikołaja, oo. Paulinów na Skałce oraz kościół i klasztor oo. Dominikanów. Na wzgórzu Bronisławy widać kopiec Kościuszki, a na Sowińcu kopiec Piłsudskiego; dalej na zachód klasztor oo. Kamedułów na Bielanach.

Niestety ten wspaniały obraz posiada fatalną oprawę współczesnej zabudowy. Poraża dysonans między urokliwym „starym” i nieciekawym (żeby nie powiedzieć koszmarnym) „nowym” Krakowem. Sztampowe blokowiska, dymiące kominy Łęgu i Huty Sendzimira skłaniają do niewesołej refleksji na temat architektonicznych osiągnięć ostatnich 50 lat. W bezpośrednim sąsiedztwie widoczny jest zaś stary cmentarz Podgórski, urokliwy kościółek św. Benedykta, jeden z bastionów austriackiego systemu obronnego i wieża telewizyjna.

Mroczne dzieje Krzemionek Podgórskich

Schodząc z kopca Krakusa w kierunku południowym można przejść wzdłuż ogrodzenia cmentarza. Po prawej stronie będą wtedy doskonale widoczne ściany, założonego u schyłku XIX wieku, kamieniołomu „Liban”. Grube ławice wapieni leżą poziomo. Wyraźnie zaznaczają się trzy systemy regularnych spękań (tzw. ciosowych) – dwa systemy ciosu pionowego i cios poziomy – pokładowy. W ścianie południowej kilka niewielkich nisz o rdzawo – brunatnym zabarwieniu. To efekt procesów krasowych polegających na rozpuszczaniu skał przez wody powierzchniowe i podziemne.

Dno kamieniołomu jest częściowo zalane przez wodę, z której wystają resztki scenografii do filmu „Lista Schindlera” (tutaj kręcono sceny obozowe). W latach 1942 – 1944 Niemcy założyli w kamieniołomie karny obóz Służby Budowlanej „Liban”. Liczba osób, które zginęły w hitlerowskim obozie, jest trudna do oszacowania (podczas jego likwidacji zastrzelono 21 osób).

Gdy wejdziemy na rozległy, płaski szczyt wzgórza, który częściowo zajęty jest przez przepompownię wody dla Krakowa, możemy dostrzec – spoglądając w kierunku wschodnim – nieckę płytkiego, olbrzymiego wyrobiska starego kamieniołomu. Liczne niewielkie skałki na stokach niecki obozu świadczą o tym, że budują go wapienie górnej jury. W nielicznych odsłonięciach powyżej wapieni widoczne są młodsze osady: żwiry kwarcowe i margle wieku kredowego jednoznacznie wskazujące na proces wkraczania morza na ląd. W czasie II wojny światowej w tym miejscu powstał obóz koncentracyjny Płaszów. Częściowo znajdował się on na terenie przedwojennego dużego cmentarza żydowskiego, a do jego budowy wykorzystano cmentarne nagrobki. W obozie zamordowano co najmniej osiem tysięcy ludzi, głównie Żydów i Romów, a także Polaków i obywateli innych narodowości. Jeszcze dziś można odnaleźć wiele śladów po obozie: „Szary Dom” był główną wartownią i karcerem dla więźniów; w „Czerwonym Domu” mieszkał komendant obozu; na tarasach stały baraki obozowe (są jeszcze pozostałości fundamentów), a trzy jaskinie – sztolnie wykute przez więźniów, pełniły rolę schronu przeciwlotniczego i magazynu obozowego.

Duży drewniany krzyż oraz pomniki ofiar obozu znaczą miejsca kaźni, tzw. H-Górkę i C-Dołek. Pozostały też wyraźne ślady okopów oraz stawy powstałe na miejscu zlikwidowanych masowych grobów. Można jeszcze dostrzec pozostałości po cmentarzu żydowskim w postaci piwniczek grobów i, co wydaje się nieprawdopodobne, jednego całego nagrobka z czytelnym napisem na tablicy. Terenowi obozu Płaszów nadano kiedyś status Parku Kontemplacyjnego. Niestety tabliczki zniknęły, a duża część obozu przypomina, bardziej wysypisko śmieci, niż miejsce pamięci i refleksji.

tekst: Tadeusz Słomka