Właściwie powinnam napisać: Wielka Pani Janina Ipohorska. Wielka Pani Polskiej Żurnalistyki za czasów PRL. Może niektórzy, czytając ten tekst, pytają w duchu, o kim mówię. Dopowiem: Alojzy Kaczanowski. Ciągle za trudno? To już zdradzam: Jan Kamyczek. Bo Janina Ipohorska , długoletnia redaktorka „Przekroju”, zastępczyni Naczelnego, jakiś czas razem z Barbarą Hoff, Lucynka lub może Paulinka, zawsze występowała pod pseudonimem, zmyślonym nazwiskiem. Magdalena Samozwaniec powiedziała kiedyś: żeby być skromnym, trzeba mieć z czego. Janina Ipohorska miała z czego. Mieszkała też skromnie na grzegórzeckim osiedlu zbudowanym w końcówce lat czterdziestych za Halą Targową; może to były takie czasy, że własna garsoniera to był szczyt szczęścia, ale dziś, gdy różne panie na porównywalnych stanowiskach opowiadają o setkach metrów kwadratowych, które zajmują, wierzyć się nie chce, że tak było.
Zaczytywaliśmy się w Jej „kamyczkowych” poradach, jak się zachować. Upadły dawne zwyczaje i przepisy, np. kiedy zostawiać wizytówkę ze złamanym rogiem na tacy w przedpokoju, na dowód, że było się tu osobiście, jak długo trzymać kapelusz nad głową w czasie ukłonu na ulicy, kiedy nie kłaniać się jakiejś parze, która może być zakłopotana, że widzimy oboje razem…
Obecnie asertywności poświęca się aż warsztaty, ona radziła: zwyczajnie mówić, że się nam nie składa. A jak z klasą umiała sama odmawiać! Zdarzyło mi się słyszeć, jak odpowiedziała fotografowi chcącemu zadebiutować na okładce „Przekroju” fotografią dziewczyny: to bardzo interesujące zdjęcie, ale uroda dziewczyny spowoduje, że redakcja nie będzie się mogła opędzić od próśb o telefon do niej, więc dziękujemy, nie skorzystamy.
W 1968 roku zadrżało w „Przekroju” (w innych redakcjach też). Naczelny, Marian Eile, opuścił Polskę i ponoć w Paryżu zarabiał na życie, rysując Fafiki dla tamtejszej prasy. Ją przeniesiono do Polskiego Wydawnictwa Muzycznego. Zostawiono jedynie savoir-vivre, bo nikt nie potrafiłby robić tego lepiej niż Ona. Rzeczywiście, kiedyś, znacznie później miało się okazać, że tak było istotnie.
Mamy teraz czas wspomnień. Tak się zdarzyło, że Janina Ipohorska spoczywa na naszym Podgórskim Cmentarzu (kw. XLI – 8 – 9 grób rodziny Lenkiewiczów). Podarujmy Jej światełko naszej pamięci.
Wspaniale, że przypomniała Pani tę Postać. Eile (z którym łączyła ją głęboka więź emocjonalna) wrócił do Krakowa w 1970 roku i obchodziłby w tym roku swoje setne urodziny. Ale gdzie został pochowany? Raczej nie w Krakowie – lokalizator grobów by to potwierdzał. Pewnie w Warszawie?
Marian Eile-Kwaśniewski zm. 2 grudnia 1984 w Krakowie i najprawdopodobniej jest pochowany na cmentarzu Rakowickim jako Marian Kwaśniewski w kwaterze XVIII, rząd 10, miejsce 51.
No tak, nie przyszło mi do głowy, że pod nazwiskiem żony mógł zostać pochowany… dziękuję!