Podgórze – dzielnica Krakowa. Lata 1940 – 1964. Fragment wspomnień.
Podgórze – miejsce mojego dzieciństwa i młodości. Tam się urodziłem i tam mieszkałem do roku 1964.
Będzie tu mowa o Starym Podgórzu, a zatem o tej części obecnej Dzielnicy XIII zwanej Podgórzem, która graniczy z rzeką Wisłą, z Płaszowem, z Wolą Duchacką, z Łagiewnikami i z rzeką Wilgą (z Ludwinowem).
Zabawy dzieci. Zabawy chłopców:
Gra w piłkę nożną
Piłką nożną była najczęściej tzw. szmacianka o średnicy ok. 5-10 centymetrów wykonana z zaszytych skrawków tkaniny w kawałek skarpety lub pończochy. Piłka bywała wykonana także z porowatej pełnej czarnej gumy i wtedy nie wiadomo dlaczego nazywano ją „kobyle jajo”. Rzadkością były „prawdziwe” piłki nożne wzbudzające u nas powszechny zachwyt. Piłki takie posiadały wewnątrz tzw. gumowy szlauch ( kształt balonu z rurką) nadmuchiwany ustnie i po wciśnięciu rurki zaszywany skórzanym sznurowadłem wewnątrz właściwej piłki uszytej ze skóry. Piłki takie otrzymywali „szczęśliwcy” od swoich ojców z Anglii, którzy służyli w armii generała Andersa.
Gra w zośkę
Zośka była zrobiona z pęczka równej długości kolorowej włóczki przymocowanego drucikiem miedzianym do ołowianego krążka z 2 dziurkami na przewleczenie wspomnianego drucika. Włóczkę po przymocowaniu rozprowadzano koliście. Taką zośkę podbijało się nogą tak aby upadła do zakreślonego na ziemi koła o średnicy ok. 2,5 metra , którego bronił gracz- przeciwnik. W ten sposób grało od 2 do 5 graczy, każdy mając do obrony własne koło. Jeżeli do koła danego gracz zośka upadła np. 6 razy, gracz ten odpadał z dalszej gry. Drugi sposób gry to podbijanie zośki nie pozwalając aby spadła na ziemię tak długo jak to możliwe. Wygrywał gracz, który podbił zośkę największą ilość razy. Trzeci sposób gry to gra 2 graczy na bramki odległe o ok. 10-20 metrów. Dwaj gracze (raz 1 raz 2 na zmianę) podbijając ciągle zośkę (minimum10 razy) starali się zbliżyć do bramki przeciwnika i z najbliższej odległości kopnięciem z powietrza umieścić ją w bramce przeciwnika. Oczywiście wcześniej zośka nie mogła upaść na ziemię. Grano do 6 lub innej ilości goli.
Gra w guziki
Gra w guziki miała przypominać mecz piłkarski. A więc naprzeciwko siebie stawały 2 drużyny po 11 guzików na boisku narysowanym na stole z bramkami i liniami boiskowymi. Bywało, że bramki wykonane były z drutu i z gazy. Każda z drużyn posiadała swoją nazwę (najczęściej były to nazwy znanych drużyn ligowych krakowskich i innych polskich) a każdy guzik nazwę gracza.
Odbywały się całe rozgrywki kilkunasto dniowe u siebie (w swoim mieszkaniu) i na wyjeździe. Każdy z guzików miał swoją nazwę, były to nazwiska graczy aktualnie występujących. Zdobywanie guzików w sklepach a najczęściej u mamy było prawdziwym polowaniem bowiem bramkarzem powinien być olbrzymi gruby guzik a w ataku powinny grać guziki potrafiące podnieść piłeczkę (używano najczęściej maleńkich guziczków od koszul męskich) aby przy strzale przenieść ją nad bramkarzem. Guziki wprawiano w ruch („pstrykano”) naciskając je na samym brzegu innym guzikiem tylko do tego przeznaczonym.
Cymbergaj
Gra w cymbergaja była uprawiana najczęściej w szkole (jeszcze i w liceum) i obywała się na ławkach szkolnych. Każdy z graczy (grało się w dwie osoby) używał monety lub dużego guzika jako gracza a piłeczką był maleńki guziczek lub 1 groszówka przedwojenna. Piłeczkę należało umieścić w ławkowym otworze przeznaczonym na kałamarz. Kałamarz było to coś w rodzaju flaszeczki w kształcie grzybka na atrament w którym maczało się piórko stalowe (zwane stalówką) w tzw. obsadce drewnianej zwanej też rączką. Nie było wtedy długopisów ale już od czasów powojennych (1945r.) spotykało się sporadycznie tzw. wieczne pióra, które miały wewnątrz maleńki pojemnik z cienkiej rurki gumowej lub w kształcie cylinderka z tłoczkiem na atrament.
Gra w 2 ognie, w ping-ponga, w siatkówkę, w ręczną piłkę
Są to gry i zabawy obecnie znane i dlatego opis pominięto. Należy tylko powiedzieć, że były to gry uprawiane w szkole lub salach należących do drużyn harcerskich.
Zabawa z kółkiem
Zabawa indywidualna uprawiana przez chłopców do ok. 8 lat. Polegała na bieganiu ze stalową obręczą kółka (z wózków dziecięcych) wprawianego do jazdy i utrzymania jego równowagi za pomocą stalowego sztywnego drutu który u dołu był wygięty w kształt litery U utrzymując w wycięciu wspomnianą obręcz.
Pływanie w Wiśle i w gliniankach (tzw. staw Banka i Glinik obecnie chyba zasypane)
Ciekawą formą zabawy było przechodzenie na drugą stronę Wisły po jej dnie. Wtedy Wisła była dużo węższa i mogli tym popisywać się tylko nieliczni o „dużych” płucach.
Strzelanie do celu z procy
Celem bywały flaszki, cegły itp.
Zabawa w wyścigi „okrętów”
Jako okręty służyły słomki, zapałki lub drewienka. Torem wyścigowym był rynsztok uliczny płynący w czasie wiosennych roztopów lub podczas deszczu. Rynsztoki tworzyły się ponieważ woda spływała z dachów wprost na chodniki, nie była odprowadzana do zamkniętej kanalizacji.
Jazda na sankach i łyżwach
W czasie okupacji nie pamiętam, aby ktoś jeździł na łyżwach. Po wojnie jeżdżono w większości na 1 łyżwie po ubitym śniegu z ulicznych górek (np. z ulicy Smolki, z ulicy Krzemionki i Warneńczyka), których w Podgórzu nie brakuje lub czepiając się rękami jadących sań chłopskich po ulicy Kalwaryjskiej. Podczas jazdy trzeba było uważać aby nie oberwać batem od woźniców, którzy nie lubili takich przyczepek). Łyżwy były przykręcane do zwykłych butów tzw. żabkami i często w czasie odpychania się odkręcały lub odrywały obcas. W latach po 1950 można było jeździć na łyżwach na lodowisku w parku Bednarskiego. Z ulicy Śliskiej zjeżdżano na tornistrach i teczkach prosto po wyjściu z lekcji. Na łyżwach jeżdżono od ok. roku 1952(3) w nieczynnym od dawna wyrobisku kamienia w Parku Bednarskiego
Na sankach a później na nartach zjeżdżano także na Krzemionkach.
Walki na kamienie
Walki te odbywały się na Krzemionkach na skałach pozostałych po starym kamieniołomie w pobliżu klasztoru Redemptorystów. Były to zabawy 3, 4-klasistów i rzucano małymi kamykami, nie mniej można było boleśnie oberwać.
Jazda na rowerze
Rowery były bardzo nieliczne. Posiadało je najwyżej 20 % dzieci i w ogóle rodzin. Pamiętam zorganizowane przez księdza katechetę Zemana wycieczki rowerowe młodszej młodzieży do Sanktuarium w Czernej oraz do Ojcowa.
Tadeusz Pałka
Na zdjęciu: autor wspomnień na hulajnodze – oficyna kamienicy przy ul. ul.Długosza 3, 1943. Z archiwum Tadeusza Pałki.
A jeździłem na łyżwach na ul. Parkowej z góry, a pod górę ciągnął mnie pies rasy seter rosyjski imieniem Baciar
Działo się to w latach 1942 do 1945
Bardzo piękne i prawie kompletne opisanie tego co nas bawiło. Jednak już po roku 1956 zakres zabaw poszerzył się o możliwosci jakie dawał przepiękny kompleks stadionu Włókniarza, później Korony i Garbarni. Tam było prawie wszystko i to za darmo ! Biegałem, skakałem,rzucałem, grałem we wszystko, mogłem strzelać z łuku i kbks, choć wtedy tego nie robiłem.Podziwialem „Konopla” to Konopelski, jego główki których chyba nikt nie zapomni.Nad całym stadionem czuwał Pan Nowak i jego Żona, wspaniali kochający sport i sportowców ludzie !