My wiemy, że zielony to kolor nadziei, rozumiemy, że wszyscy dokoła tesknią do słońca i dość mają szarych, deszczowych dni i że chciałoby się znaleźć zaklęcie, którym przywoła się te słoneczne w piękne kolory lata. Wszystko to wiemy. Stąd pewnie powstał niezwykły i powalający swą prostotą pomysł wymalowania na skądinąd piekny zielony kolor szarej i burej, smutnej zapewne dla miejskich urzedników pompy na Placu Bohaterów Getta. Na placu – pomniku, Placu, którego projekt został wyróżniony na pewnym międzynarodowym konkursie, Placu, który celowo, powtarzam, celowo ma paletę monochromatyczną (dla urzedników: kolorystyka w jednej tonacji) i pompa, podobnie jak słynne krzesła, jest integralnym elementem tego pomnika. Stąd MIAŁA być szara, metalowa, bura, tak jak szare, metalowe są wiaty, krzesła, budynek dawnego Dworca „Karpaty”, lampy i wszystko dokoła. Nie wiemy, kto nakazał wymalowanie nieszczęsnej pompy na tak idiotyczny, odcinający ją od całości kolor. Kto w rezultacie zniszczył fragment pomnika?
Teraz tylko czekać aż Mickiewiczowi ktoś chlapnie na policzkach róż – taką przecież ziemistą ma cerę…