Konkurs pod tym tytułem ogłosiła w styczniu 1975 r. Gazeta Krakowska, a Ośrodek Telewizji Kraków też czekał na propozycje Krakowian. Podobno sypnęło tyloma listami, że listonosze nie nadążali z noszeniem, a w TVP „przegrzewały się” telefony. Bo czego też ludzie nie powymyślali: na przykład półkolistą zabudowę Krzemionek, na dodatek tarasową, dwudziesto- do trzydziestopiętrową, żeby był piękny widok z Krakowa albo na Kraków. W kamieniołomie Bernarda Libana proponowano lunapark. Po zalanej wodą części podróżowano by batyskafem obserwując życie stworzonego akwarium, a kolejka powietrzna wynosiła by chętnych na Kopiec Krakusa, gdzie z platformy widokowej lunetami i teleskopem można by obserwować życie gwiazd. Ktoś inny wymyślił kolejkę linową z Kopca Kościuszki na Skały Twardowskiego, ktoś proponował wydrążenie tunelu pod Kopcem Krakusa, garaże i hodowlę pieczarek tamże. Te pomysły rodem z książek Juliusza Verne’a odpowiadały zresztą na hasła Gazety Krakowskiej: puśćcie wodze fantazji. Szczęściem dalej było już bardziej realistycznie: nowe planty nad Wisłą, tramwaj wodny, nasycenie dzielnicy kulturą czyli porządne kino, dom kultury, teatr muzyczny.
Artyści upominali się o pamięć Aleksandra Kotsisa, kiedyś przecież mieszkańca dzielnicy, a znawcy historii o Edwarda Dembowskiego. Towarzystwo Miłośników Astronomii proponowało, by stary fort uczynić ośrodkiem wiedzy o wszechświecie, a inny uczestnik konkursu uczynić „białe morze” terenem rekreacyjnym, warzywniczym, albo… cmentarzem. Wręcz namiętnie brzmiały głosy za wysadzeniem w powietrze starych ruder otaczających Plac Bohaterów Getta. Znalazł się też pomysł dwupoziomowego rozwiązania ruchu u wejścia na III Most. Głównie jednak przeważały potrzeby życia codziennego: żłobki, przedszkola, handel.
Niektórzy piszący doceniali pierwszą w życiu możliwość udziału w dyskusji o planowanym kształcie dzielnicy, zaś dziennikarz pilotujący ten projekt podkreślał „szeroki wachlarz” dyskutantów, od profesora wyższej uczelni, dyrektora gimnazjum, ucznia szkoły zawodowej, po aktyw Kabla i Solvay’u. O przeciwnikach tej dysputy – bo tacy też byli, wyrażał się niechętnie. Zaś całości tej parotygodniowej akcji nadał tytuł: Burza mózgów wokół Podgórza. Jednak burze mają to do siebie, że po błyskawicach, piorunach i ulewie następuje cisza i tak stało się też wtedy. Może na nasze szczęście.
Źródło: Gazeta Krakowska: (mh) i artykuł Stefana Ciepłego, 19.02 75, Burza mózgów wokół Podgórza.