Dobiega końca kolejny etap prac prowadzonych w otoczeniu Kopca Krakusa. W tym roku utwardzono serpentynę dojazdową oraz uzupełniono brakujące drzewa, wykonano ścieżkę biegnącą dookoła kopca, a także zrekonstruowano schodki prowadzące skrótem pod kopiec oraz zarysy kaponier. Odczyszczone zostały zachowane słupki forteczne, które zostaną ponownie umieszczone w sąsiedztwie kopca.
Prace kosztowały 500 tys. zł i były współfinansowane przez Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa.
Jak na tak relatywnie niedużą inwestycję ilość zastosowanych rozwiązań, które można określić (pozostając przy określeniach delikatnych) jako „kontrowersyjne” jest doprawdy imponująca. Pozostańmy przy dwóch, które wystarczająco pogrążają tą inwestycję:
1) w obrębie kaponier zasadzono drzewa, których systemy korzeniowe znakomicie niszczyć będą zachowane pod poziomem terenu mury (pomijam już kwestię sensowności sadzenia drzew w „uczytelnianym” obiekcie obronnym, tam gdzie ich nigdy nie było – bo gdyby były uniemożliwiałyby prowadzenie obrony),
2) „odtworzony” ostatni odcinek drogi dojazdowej do fortu 33 „Krakus” … nie trafia w miejsce gdzie była brama!!! Tymczasem jej dokładne położenie jest po dziś dzień doskonale widoczne. Ponadto utwardzono także przejazd przez fosę (gdzie nie było drogi lecz most) wkopując studzienkę energetyczną na styku z murem fortecznym (jakby wokół było mało miejsca).
Co osiągnięto?
1) Planowe niszczenie pozostałości archeologicznych fortu przez zasadzone drzewa,
2) uniemożliwienie w przyszłości odsłonięcia pozostałości fortu w większym zakresie (np poprzez odkopanie fosy) bez rozbiórki większości wykonanych aktualnie prac.
Profesjonalizm na każdym kroku …
No cóż, nasz kraj nigdy nie miał wystarczająco czasu historycznego, aby wykształcić warstwę inteligencji. Jak nie zaborcy, Hitler, to Stalin – wykonywali skuteczne czystki wśród inteligencji. A ci co zostali dorwali się do władzy i rządzą. Bo demokracja to system w którym jest tak jak zagłosuje dwóch lumpów, a nie jeden profesor.
Kocham moje Podgórze, ale czasem się wkurze.
W tym wypadku, jak się wydaje, zadziałała zasada: chcieliśmy dobrze a wyszło tak jak zawsze. Oraz: wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły. Pomijam samo wykonawstwo bo tu dyktat najniższej ceny w przetargu automatycznie przekłada się na najniższą jakość wykonania. Co widać gołym okiem. Z czego wynikły pozostałe nonsensy – nie wiem. Błędy projektu? Niedokładna weryfikacja? Niestaranny nadzór? Nie wiem. Oceniam wyłącznie efekt, bo ten jaki jest – każdy widzi.