W sobotę 7 grudnia, Stowarzyszenie PODGORZE.PL zorganizowało akcję „Sklep się zamyka” – wspólne pożegnanie i podziękowanie dla Pań, pracujących w sklepie spożywczym na rogu ulic Lwowskiej i Dąbrowskiego.

Można przypuszczać, że takiemu wydarzeniu będzie towarzyszyć smutek. Nic bardziej mylnego. Receptę na tajemniczą przemianę uczuć, nawet w takim dniu, posiada – nazywana tak z czułością przez swoich klientów – Pani Kierowniczka.

Tuż po godzinie 11.00 w  sklepie zaczynają się gromadzić klienci i miłośnicy tego niezwykłego miejsca. Starsi, kupujący tutaj od samego początku oraz młodsi Podgórzanie. Nawet Besia, trzymana na smyczy przez pana Sławka mogła dzisiaj wyjątkowo wejść do środka.

–  Besia tyle się przed sklepem wystała… – słychać głos charyzmatycznej Pani Kierowniczki, która przeciska się przez tłum, witając się z wszystkimi.

Z tyłu krąży jeszcze Księga Pamiątkowa, przygotowana przez Klaudię i Krzysztofa, w której każdy mógł się podpisać.

– W imieniu Stowarzyszenia PODGORZE.PL chcieliśmy bardzo serdecznie podziękować paniom i przede wszystkim Pani Kierowniczce za te wszystkie lata działalności w tym sklepie i w całej dzielnicy – zaczyna Klaudia. – Wszyscy mamy do tego miejsca ogromny sentyment. Jedni tu mieszkali od dziecka, niektórzy niedawno się wprowadzili. Mieszkańców łączy ten sklep. I wszyscy kochamy to miejsce. Ja mieszkałam tutaj, obok sklepu od dziecka, później się przeprowadziłam,  ale zawsze tu wracam. Bardzo nam smutno, że sklep kończy działalność. Może jeszcze zmieni pani zdanie?

– Ja nie, ale właściciel jest za tym, żeby tu nie powstała sieciówka i udało się znaleźć kogoś, kto zrobi tutaj coś podobnego, z dostawcami, którzy już są wypróbowani od lat. Ja się cieszę, że będą państwo mogli dalej robić tu zakupy. Będzie chwila przerwy, ale później sklep wróci. Ja też starałam się, żeby w tym miejscu zatrzymać dobry klimat, energię. Bo tak działaliśmy przez te wszystkie lat, że kochaliśmy naszych klientów i staraliśmy się, żeby wszystko było dobre.

– Najlepsze!!! – odzywają się głośne głosy ludzi.

– Jesteśmy tu od dwudziestu siedmiu lat…a minęło to jak jedna chwila – śmieje się Pani Kierowniczka. – Ktokolwiek przyszedł do sklepu, to – wybaczcie  – że „zjadałam” jego energię, ale ta energia gdzieś krążyła dalej. Ostatnio usłyszałam takie słowa, że tu powinny być ustawione dwie kamery, jedna na ludzi, którzy wchodzą i jedna na tych, którzy wychodzą. Ponieważ niektórzy wchodzili bez uśmiechu,  a wychodzili z pełnym uśmiechem na twarzy. To był chyba największy komplet, który usłyszałam przez ten cały okres czasu…

–  Bo to prawda! Bo to prawda! – dopowiadają klienci.

Klaudia: – Tak pisali też ludzie na naszym FB, kiedy informowaliśmy o zamknięciu sklepu z końcem tego roku. Zebraliśmy te wpisy i wkleiliśmy do Księgi Pamiątkowej, która jest dla pani prezentem.

– Tak dziękuję państwu, że przyszliście. I to w sobotę, w dzień wolny, kiedy można robić tyle innych rzeczy…Chciałam powiedzieć, że ten sklep nie istniałby bez moich dziewczyn: Zosi, Basi i  Kingi, która nie mogła być dzisiaj, i bez mojego męża, i bez właściciela, z którym byliśmy razem przez tyle lat. I bez moich klientów, którzy zawsze wracali.

Oprócz Księgi, wszystkie panie otrzymują także upominki od Stowarzyszenia. Najbardziej wzruszona jest przemiła pani Zosia, która co chwila ociera spływające po policzkach łzy.

– Ja też coś powiem – włącza się pani Małgosia, jedna z najstarszych klientek. –  Dziękuję za te blisko trzydzieści lat. Za te wszystkie lata, kiedy pani lepiej wiedziała co mi potrzeba, kiedy stałam czasami w biegu i sama nie wiedziałam czego nie mam…I życzę pani dalej, takich przyjaciół, którzy będą pamiętali, którzy będą wspierali, którzy będą razem z panią.

Do głosu pani Małgosi dołączają inni klienci.

Krzysiek:

–  Chciałem dodać, jak rzadko zdarzają się takie sklepy. Mój kolega przyszedł kiedyś z pytaniem czy są krówki z Limanowej, takie większe. Pani mała tylko małe krówki, ale na następny dzień już były te większe.

Pani Kierowniczka:

– Przywiezione specjalnie z Limanowej!

Michał:

– Ja chciałem powiedzieć, że zawsze czułem się onieśmielony pani serdecznością i uprzejmością. Te kamery mogłyby to udowodnić.

Pani Kierowniczka:

– Dziękuję. Myślę, że to co tutaj się działo, to było dobro i rzadko się zdarzało coś innego, choć wiadomo, ludzie są różni. Ale to dobro poszło w świat i będzie wracało.

Pani Kierowniczka zwraca się do jednego z klientów. – Pan przecież z daleka do nas jeździ.

– Z daleka. Jak pierwszy raz przyszedłem do pani, to następnym razem już byłem „swój”. Lubię chodzić tam, z kim można porozmawiać. Hipermarket to nie dla mnie.

– W dzisiejszym zmiennym świecie, kiedy nie wiadomo co jest dobre a co złe, to tu wiadomo było, że jest dobro – dodaje pani Małgosia. – Tu były prawdziwe wartości.

W tym momencie panie Zosia i Basia roznoszą na tacach piszingery, rogale i małe drożdżówki.  Gdy ktoś chce dać Besi rogala, który właśnie upadł na podłogę, Pani Kierowniczka od razu protestuje.

– Ale ona tego nie lubi! Dla Besi dajcie gwiazdeczkę, bo ona tylko to jada. Dużą!

Wszyscy częstują się słodkościami, zachęcani przez wszystkie panie do zabierania większych porcji do domu. Są też kwiaty, uściski, życzenia. I wspólne, pamiątkowe zdjęcie przed sklepem. Ustawiając się do fotografii, Pani Kierowniczka woła w stronę włoskiej trattorii „Mr Lobster”. – Marco, chodź do zdjęcia! – i tłumaczy wszystkim, że Marco prowadzi lokal obok. – Bardzo sympatyczni ludzie. Od razu przyszli się przywitać.

Pani Ewa z trattorii odkrzykuje, że „Marco robi ciasto na pizza”, ale zaraz oboje dołączają do stojących przed sklepem. Marco wyciera dłonie w kolorowy fartuch i już można robić fotografię. Jeszcze obowiązkowe „Sto lat” i Pani Kierowniczka musi przecież wracać do pracy. Sklep będzie działał do końca roku. Na twarzach rozchodzących się klientów widać tylko uśmiechy. Tak to tutaj działa.  „Bo to jest sklep z duszą” – podsumowuje jeden z wieloletnich klientów.