Od czasu do czasu w różnych miejscach Krakowa pojawia się tak zwana sztuka współczesna. Pojawia się bez podręcznika, bez objaśnień i przypisów, i pewnie mogłaby pozostać niezauważona, gdyby nie fakt, że jej twórcy, nauczeni doświadczeniem, wiedzą jedno – żeby nie zostało przeoczone, musi być duże. A więc robią duże. A my co robimy? My i tak robimy swoje.

Stoi pod stacją kolejową Zabłocie od strony ul. Traugutta tunel w tunelu, a raczej tunel stanowiący wejście do tunelu. Bardzo mnie zafrapowała owa koncepcja docierania do środka znaczeń i drążenia tuneli w tunelach, przystanęłam więc na chwilę, by podumać nad głębią owych ciemnych korytarzy.

Choć od dawna wiedziałam, iż po pilotach wycieczek, wymachujących przed gromadką poddanych sobie wyznawców, nie kagankiem oświaty, a kolorową gałką parasolki, nie ma co się spodziewać rewelacji, to raz jeszcze dałam się uwieść. Dałam się uwieść nie tyle kolorowej gałce, czy melancholijnemu tembrowi głosu przywódcy-opowiadacza, co niezwykle intrygującemu poleceniu – „odsunąć się od ścian”!

W drodze z zakupów do domu, dałam się przyciągnąć niezwykłej, rozgrywającej się w tunelu psychodramie. Jako że zdołałam już wcześniej odczytać nad głową napis „AUSCHWITZWIELICZKA”, jedyny, przez który mogło do tunelu wpadać światło, doszłam do wniosku, iż ów wyzwalający klaustrofobiczne lęki okrzyk przewodnika, oddziałać miał na uczestników wycieczki metafizycznie. Gotowa bym była niemal upuścić siatkę z zakupami i rzucić się na szyję owego przewodnika, który był w stanie wykrzesać z ludzi podobne emocje, gdyby nie fakt, iż on kontynuował był swą wypowiedź w sposób najmniej oczekiwany: „Leją proszę państwa, leją tutaj, więc nie radzę dotykać ścian”.

Tak oto, we wstrząsających okolicznościach, przejęta przekazem uformowanych w betonie liter, dowiedziałam się, iż w Krakowie leją na sztukę.

Sabina Misiarz-Filipek