Na przełomie XIX i XX wieku, Plac Lasoty musiał być tym samym dla mieszkańców Królewskiego Miasta Podgórza, czym dzisiaj jest Wola Justowska dla Krakowa. Dzięki położeniu tuż obok Parku Bednarskiego, bliskości centrum administracyjnego Podgórza i wreszcie wspaniałej panoramie Krakowa ta część miasta musiała uchodzić za ekskluzywne miejsce. Nic dziwnego, że poważany podgórski przedsiębiorca – Dyonizy Matula tu właśnie postanowił lokować swoją rezydencję, znaną później jako Willa Mira.

Dyonizy Matula – aptekarz

Dyonizy Matula był znanym podgórskim aptekarzem. Swoją działalność prowadził przy zbiegu dzisiejszej ul. Kalwaryjskiej i Rynku Podgórskiego, na przeciwko ówczesnego magistratu, dzisiejszego Wydziały Architektury Urzędu Miasta Krakowa. Poza branżą farmaceutyczną Pan Dyonizy był członkiem Sokoła oraz jednym z ostatnich Rajców Miejskich (1913-1915) Królewskiego Miasta Podgórza, tuż przed jego połączeniem ze Stołeczno Królewskim Miastem Krakowem.

Dyonizy_Matula_webDzięki swojej pozycji mógł sobie pozwolić na zatrudnienie jednego z najzdolniejszych w tamtym czasie architektów – Józefa Kryłowskiego. Kryłowski, który piastował funkcję Architekta Miejskiego Podgórza jest autorem projektów m.in., wiaduktu kolejowego nad ul. Dietla, przy Hali Targowej, Kościoła Parafialnego w Zabierzowie, nie zrealizowanego, pierwszego projektu Kościoła św. Józefa (wspólnie z Ignacym Sowińskim). Willa Mira podobnie jak inne prace Kryłowskiego została zaprojektowana wg kanonów dominującego wówczas w architekturze historycyzmu. Oddano ją do użytku w 1896 roku.

Sam Dionizy Matula zdradzał wyraźne zainteresowanie architekturą. Mogą o tym świadczyć nieprzeciętny, nowatorski jak na owe czasy, wygląd Willi oraz bardzo liczne wydania dziewiętnastowiecznych, austriackich magazynów poświęconych właśnie architekturze, odnalezionych w piwnicach budynku.

Willa – twierdza

Willa przywodzi na myśl średniowieczną twierdzę, dzięki swojej charakterystycznej, strzelistej wieży i posadowieniu na masywnej skale wapiennej. Główna fasada przypomina raczej pałac dzięki wspomnianej wieży i dość „lekkiej” budowie. Wieża jest zwieńczona zdobionym piorunochronem.

Willa_Mira_webPołudniowa fasada ma bardziej warowny charakter. U jej podstawy znajduje się masywny wapienny mur z dwoma otworami strzelniczymi, które oczywiście pełniły funkcję raczej dekoracyjną niż obronną.

Atmosferę średniowiecza można odnaleźć również w piwnicach Willi. Łukowe sklepienie, dwa poziomy oraz miejscami wychodząca ze ścian skała stwarza wrażenie prawdziwych lochów. W ogrodzie Willi znajduje się studnia wykuta w skale, sięgająca ponoć 30 m w głąb wzgórza Lasoty – dzisiaj zamknięta betonową płytą.

Wejście do Willi znajduje się od południowej strony, przez masywne, dębowe drzwi. Klatka schodowa zlokalizowana w wieży łączy obydwa poziomy szerokimi schodami. Wzdłuż schodów biegnie pięknie zdobiona balustrada.

Willa_Mira3_webWnętrza Willi Mira charakteryzują się dużą przestrzenią. Wysokie na 3,6 m pomieszczenia z ogromnymi oknami, pozwalającymi kiedyś podziwiać wspaniałą panoramę Krakowa, dzisiaj przesłoniętą przez gęstą zabudowę Podgórza.

W Willi zachowało się trochę elementów oryginalnego wyposażenia i pamiątek po pierwszym właścicielu. Na piętrze w starej łazience odnajdziemy oryginalny natrysk zintegrowany z piecykiem na węgiel, dzięki któremu uzyskiwało się ciepłą wodę. W piwnicy wciąż można znaleźć szklane fiolki i buteleczki przypominające o profesji Dyonizego Matuli. Na strychu odnaleziony został drzewiec od sztandaru (prawdopodobnie Towarzystwa Sokół) oraz szabla paradna, która pewnie kiedyś zdobiła galowy strój Rajcy Miejskiego. Z okresu okupacji hitlerowskiej pozostały tablice rejestracyjne od motocykla z charakterystycznym czarnym orłem i trochę niemieckich dokumentów. To wszystko sprawia, że we wnętrzach Willi Mira nieustannie „czuć” historię.

Dzisiaj willa jest stopniowo przywracana do dawanej świetności, dzięki systematycznym pracom remontowym.

AK

 

 

I jeszcze wspomnienia p. Małgorzaty Jałochy z Australii
Żona Dionizego miała na imię Józefa (zwana Pepcią). Mieli dwoje dzieci Edzia i Janeczkę. Edzio skończył farmację, ale nie nadawał się do prowadzenia apteki. Jak Edzio był mały to wożono go do wód i do lekarzy w Wiedniu. Wydaje mi się, ze cierpiał na lekką formę autyzmu – zespół Aspergera. Dionizy zmarł w 1939 roku, Pepcia w czasie wojny. Edziu zmarł w 1956 roku, a Janeczka (moja ciocia) chyba jak byłam w liceum czyli lata 1974-78. Nie pamiętam. Edziu przed wojna miał mieszkanie i mieszkał z pielęgniarka Stanisławą, która się nim opiekowała. W czasie wojny wrócili na Parkową. Stanisława tez pochowana jest w grobie rodzinnym. Janeczka ukończyła pensję sióstr Urszulanek pod Poczta Główną. Ślicznie wyszywała i malowała.
W ogrodzie były zawsze piękne fiołki, które zbierałam jako dziecko. Fioletowy i biały bez to była specjalność na wiosnę.
Edzio uwielbiał muzykę i miał doskonałą pamięć. Miał wspaniałą kolekcje płyt, które po wojnie Janeczka sprzedawała pracownikom Polskiego Radia. Miała w domu dużo cennych bibelotów (np. zestaw filiżanek z podobizną pana Matuli i żony), kontrahenci prosili o szklankę wody, a potem Janeczce coś ginęło. Była to maleńka kobietą z bardzo długim warkoczem oplecionym dookoła głowy. Pięknie grała na pianinie. Była zupełnie nie podobna do eleganckiej i wysokiej  i reprezentacyjnej Pepci.
Przed wojna przyjeżdżała do Pepci z wizytami z Grazu moja ciotka Franciszka Stecher de Sebenitz. Wydaje mi się , że musiały być jakoś spokrewnione, ale nie wiem jak. Franciszka Stecher de Sebenitz była siostra cioteczna kapitana Gąsiorowskiego tego co założył Polskie Towarzystwo Krajoznawcze.
Siostry Kryłowskie mieszkały w domu poniżej. Na stare lata opiekowały się kawkami. Nigdy nie wyszły za mąż podobnie jak i Janeczka. Dom dostał w spadku jakiś daleki krewny. Tu w Australii mam znajomego, który jest dość blisko spokrewniony z Kryłowskimi. Jego Ojciec przegrał proces spadkowy po Niusi Kryłowskiej.
Na cmentarzu jest też grobowiec rodziny de Bociano, wiem, że to jakaś rodzina, bo składaliśmy tam kwiaty, ale nie mam pojęcia jakie pokrewieństwo.
Moja rodzina przyjechała z wizyta do Matulów w czasie wojny i zostali na stałe.
Tyle pamiętam. O samy Dionizym babcia jakoś nie opowiadała. Nie wiem jaki był. Zarządzał apteką, miał pracowników, chciał, żeby Edziu przejął biznes, ale się nie udało. Po wojnie aptekę zabrano. Do domu dokwaterowano lokatorów – w tym wielodzietną rodzinę.

Polecamy też:

Wspomnienia z Willi Mira