W Centrum Kultury Ruczaj tylko do końca grudnia 2010 r. można oglądać wystawę aniołów wykonanych techniką witrażu przez Małgorzatę Ratajczak (projekty) i Jacka Pysia (projekty i realizacja). Czas aniołów zaprasza do podróży po stylach i formach, przestrzeniach biblijnych i magii codzienności, a wszystko przy przy wtórze anielskiej kapeli… Uwagę patrzacego przyciągają rozwibrowane blaskiem anielskie skrzydła wykonane z “płynącego” białego szkła. Roztańczone suknie aniołów w stylu art deco. Wreszcie anioł wydobyty z drewnianej niecki niczym jej odwieczny duch. Wycięty w starym drewnie, rozbarwiony kolorami i światłem, ze spokojem mędrca ukazuje patrzącemu swe pogodne oblicze.
Witrażownia Jacka Pysia
Jacek Pyś należy do tych nielicznych ludzi, którzy z pasji potrafili uczynić zawód. Dlatego wszystko to co robi od dwudziestu lat jest niekończącą się przygodą, na którą składa się ciągle doskonalona technika, odkrywanie nowych materiałów oraz kolorów i odcieni witrażowego szkła i kamieni półszlachetnych, poszukiwanie niecodziennego zastosowania dla starych użytkowych przedmiotów, rozbudzanie wyobraźni poprzez lekturę setek książek, powroty do umiłowanych Bieszczad czy wsłuchiwanie się w odmienne rytmy każdego dnia… I jak na przygodę przystało każdy jej owoc jest niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju.
Rodzina Pysiów osiadła w Krakowie, choć jej korzenie są podkarpacko-lwowskie. Jacek, jako jedyne dziecko Państwa Pysiów, urodził się w Dynowie – małym piętnastowiecznym miasteczku Pogórza Przemyskiego. Bieszczady poznał w dzieciństwie dzięki wędrówkom odbywanym w towarzystwie wujka – księdza. Wędrowali obaj od wsi do wsi, od kościoła do kościoła i chłonęli klimaty spalonych wiosek, samotnych chałup, obserwowali ekspansywność zieleni biorącej w posiadanie każdą opuszczoną przez człowieka przestrzeń. Teraźniejsze bieszczadzkie wyprawy Pysia są swoistym poszukiwaniem detali należących do niegdyś żywej przeszłości. A ponieważ w tamtym kształcie nie istnieje, o tyle łatwiej krakowskiemu witrażyście nadawać starym przedmiotom nowe funkcje. Kraków to miejsce edukacji i spotkań ze sztuką. Pierwsze lekcje malarstwa w Piwnicy pod Baranami pod kierunkiem Zdzisława Lewanowicza, dekoracje do spektakli Teatru 38, w którym pracował jako aktor i reżyser starszy brat Marek oraz fascynacja krakowską secesją, która otworzyła drogę witrażom. Jacek Pyś potrafi łączyć obie przestrzenie, wystawia swoje prace w bieszczadzkich galeriach (w Cisnej – znana z piosenki Starego Dobrego Małżeństwa „Pod Kogutkiem”, niecki i ikony w Czarnej…) i krakowskich (jak magiczna dla niego Piwnica pod Baranami czy zaprzyjaźniona Biblioteka przy Borsuczej), sprzedaje kolekcjonerom i miłośnikom artystycznych unikatów tam i tutaj. Szuka, tworzy, przybliża sztukę Bieszczad krakowianom w prowadzonej wspólnie z żoną Małgorzatą Ratajczak galerii sztuki.
Pyś zaczął uprawiać witrażownictwo jako czeladnik w polsko – amerykańskiej fabryce pod kierunkiem wspaniałego witrażysty Jacka Białoskórskiego. Talent plastyczny i zamiłowanie Pysia do poszukiwania nowych form znalazły praktyczne przełożenie. Po okresie terminowania, rozpoczął samodzielną pracę. Najpierw w Grecji, a po powrocie otworzył własne pracownie, pierwszą w starym silosie pod Niepołomicami, drugą przy ul.Węgierskiej. Jacek Pyś posługuje się techniką opracowaną przez Louisa Comforta Tiffany`ego. Polega ona na łączeniu kawałków szkła przy pomocy folii miedzianej łączonej drucikami cynowymi, które następnie są lutowane. Uzyskane połączenie ma inny niż dawne ołowiane witraże wygląd – jest bardziej rysunkowe i delikatniejsze. Ten sposób pracy stosowany jest do prac o bardziej kameralnym charakterze oraz do projektów wymagających bardzo drobnych, subtelnych podziałów szkieł.
Witraże Pysia przybierają różne formy, od dużych powierzchniowo witraży kościelnych (w Stalowej Woli, w kościele pw. Jana Pawła II w Kalenicy pod Wietliną), poprzez tafle drzwi, elementy dekoracyjne mebli, rzeźby, lampy ogromniaste, większe aż po małe formy dekoracyjne (karafki, wazoniki, świeczniki…), które uwięzione w pajęczynie drucików obsiadły i wzięły w posiadanie ważki, muchy, osy, świerszcze i miniaturowe kogutki.
Drzwi do salonu wypełnił bambusowy las. Na gęstej zieleni liści przysiadła żółto-brązowa salamandra. To pierwowzór liczącej 1,60 m rzeźby – lampy, wykonanej z ok. 2 tysięcy płytek, której ciało skrzy ciepłymi barwami. (Jej dalekim kuzynem jest kameleon, który przysiadł na afrykańskim bębnie na tarasie domu.) Na liściach odnaleźć też można drobne owady (muchy, pająki), w innych pracach będą to ważki, rusałki, żuki… To cytaty z Hieronima Boscha – detale, których trzeba szukać, nawet latami. Witrażowe drzwi z górskim pejzażem nawiązują bezpośrednio do perspektywicznych projektów Tiffany`ego. Stanowią artystyczną interpretację widoku z okna górskiej willi. Meble salonowe i kuchenne przygotowuje od momentu powstawania projektu z bieszczadzkim meblarzem Piotrem Wojtanowskim. Dzięki tej współpracy powstają ściany drewniano – szklane o doskonałej harmonii, płynnych liniach, łagodnych przejściach między różnymi materiałami. A jaskółki mogą przelatywać swobodnie z jednej strony pokoju na drugą. Całości przestrzeni dopełniają witrażowe lampy, podkreślające ciepłą barwę drewna.
Wędrówki po pchlich targach i giełdach minerałów są częścią pracy Pysia. W starych sprzętach gospodarskich i domowych, niemodnych kształtach butelek potrafi dostrzec ukryte piękno i zapowiedź nowej formy, na wzór wszechstronnego artysty z Hoczwi Zdzisława Pękalskiego i greckiego rzemieślnika wykonującego meble z wraków statków, którego poznał u stóp Akropolu. Dzięki temu prace Pysia łączą w sobie prostotę sztuki rzemieślniczej z wykwintnością sztuki witrażowej. Drewnianą włókę, do której zaprzęgany był niegdyś góral, teraz wypełniają barwne tafle opowiadające historię sianokosów. Inna przekształcona została w dużą lampę zapraszającą gości do ośrodka wczasowego. Zieleń liści, zróżnicowana tonalnie czerwień płytek kamiennych, rzeka z kamyków wyłowionych w Sanie i duża pajęczyna oplatająca kwiaty. Niecki i maselnice, które przez pokolenia służyły do wyrabiania chleba i masła, przetworzone przez Pysia nowym ludziom opowiadają barwne historie. Wiele w tych opowieściach elementów przeszłości i natury, by nie zatarł się ich korzeni ślad. Dlatego w chomątach kryją się konie, a w nieckach indyki i kiście wypukłych i soczystych winogron, a połamany kielich mszalny stał się kopułą nowego kościoła, w którym zamieszkał św. Franciszek wraz z ptakami.
Światło przechodzące przez szklane płytki przyjmuje ich barwę. Dzięki temu, że technika Tiffane`ego pozwala łączyć obok siebie szklane płytki o zróżnicowanej grubości i fakturze, zmienia się także jego intensywność i nasycenie. Promienie słoneczne, światło żarówek i świec, rozświetla szkło, tworząc wokół witraża aureolę o miękkim i zazwyczaj ciepłym kolorze. Aureolę, pod którą pragnie się spocząć choćby na chwilę. Lepiej… na chwil kilka.
Niemal magiczne miejsce, naprawdę warto się wybrać.
Zgadzam się – coś pięknego.
nie polecam, nie jest to dobry artysta, który wywiązuje się z umów z kontrahentami