Na marginesie wystawy  pt.  „Za tysiąc lat” czyli historia podgórskiego rodu Mossoczych, prezentowanej wiosną  2011  w Domu Historii Podgórza, w naszym dziale „Historia” zamieszczamy tekst autorstwa p. Jacka Filipa poświęcony  Władysławowi Mossoczemu – „medykowi z Podgórza”, który poległ w lasach niedaleko Woli Stróskiej w 1944 roku.

Władysław Mossoczy – moje z nim „spotkanie”

Z nazwiskiem Mossoczy zetknąłem się po raz pierwszy w 1975 lub 1976 roku. Pracowałem wtedy jako nauczyciel języka polskiego w Zespole Szkół Mechaniczno-Elektrycznych w Brzesku. W ramach zajęć pozalekcyjnych postanowiłem razem z uczniami przygotować wieczornicę poświęconą kolejnej rocznicy zakończenia II wojny światowej w Europie. Z reguły w tego typu programach opierano się na powszechnie znanych faktach, ilustrując je równie znanymi wierszami i utworami muzycznymi. Wspólnie z młodzieżą doszedłem do wniosku, że tym razem przygotujemy coś, co by w znacznej części odbiegało od dotychczasowych zwyczajów, mianowicie postanowiliśmy, aby oś naszej wieczornicy stanowiły wspomnienia osób, które w Brzesku przeżyły jakieś ważne dla nich wydarzenie związane z wojną i hitlerowską okupacją na brzeskiej ziemi.

O pomoc w uzyskaniu takich wspomnień poprosiłem swego ojca, Floriana Filipa, który jako były komendant placówki AK Brzesko znał takie osoby i wiedział, opis czyich przeżyć najlepiej by się nadawał do naszej wieczornicy. Po jakimś czasie otrzymałem kilka tekstów. Wśród nich moją szczególną uwagę zwrócił pożółkły zeszyt. Początkowo sądziłem, że zawiera czyjeś wspomnienia dotyczące całego okresu wojny i okupacji, ale po jego otwarciu okazało się, iż są w nim wiersze i fragmenty utworów napisanych prozą. Nie było podane nazwisko autora, natomiast pod wierszami znajdowały się daty.

Moje zaciekawienie zaspokoił ojciec, opowiadając o właścicielu zeszytu i jednocześnie autorze zapisanych w nim utworów. Otóż, decyzją Dowództwa Okręgu AK został w 1943 roku przysłany do brzeskiego szpitala młody medyk z Krakowa (w chwili wybuchu wojny miał ukończony 3. rok studiów w Uniwersytecie Jagiellońskim), Władysław Mossoczy, aby nie tylko wspomóc tutejszą placówkę personalnie, ale również nieść pomoc rannym i chorym żołnierzom Ruchu Oporu oraz zorganizować szpital polowy na wypadek planowanego ogólnopolskiego zbrojnego powstania przeciwko hitlerowskiemu najeźdźcy. Władysław Mossoczy został podkomendnym mego ojca.

Doktor (tak się do niego zwracano) okazał się człowiekiem niezwykle inteligentnym, sympatycznym, koleżeńskim, łatwo nawiązującym kontakty towarzyskie, stąd nie należy się dziwić, że szybko stał się osobą powszechnie lubianą. Oczywiście, w opowieści taty nie zabrakło opisu bohaterskiej śmierci medyka z krakowskiego Podgórza w dniu 5 października 1944 roku w lasach niedaleko Woli Stróskiej. A jako ciekawostkę na koniec opowiadania ojciec zostawił informację, że podczas pobytu w Brzesku Mossoczy zajmował ten sam pokój co ja, a było to mieszkanie przy dzisiejszej ulicy Mickiewicza 8 (w czasie wojny Brauereistrasse), należące do rodziny państwa Pietrusińskich.

O zainteresowaniach Władysława Mossoczego literaturą, sztukami plastycznymi i muzyką oraz niektórymi faktami z jego życiorysu dowiedziałem się z krótkiej notatki, sporządzonej przez kogoś z członków rodziny Mossoczy, dołączonej do wspomnianego już zeszytu. Nie zapytałem wtedy ojca, w jaki sposób wszedł w jego posiadanie, sam mi nic na ten temat nie mówił, a jedyne co miałem zrobić, to jak najszybciej wybrać i przepisać interesujące mnie utwory. Zeszytu tego nigdy więcej już nie widziałem.

Wieczornica spotkała się z dużym zainteresowaniem młodzieży szkolnej, a na prośbę brzeskiego Oddziału ZBOWiD pokazaliśmy ją mieszkańcom miasta w 1976 roku; również spotkała się z dużym uznaniem. Nie jestem dzisiaj pewien, ale wydaje mi się, że obejrzał ją również zaproszony przez ojca ktoś z rodziny podgórskiego medyka.

W 1991 roku po raz pierwszy odwiedziłem „Mogiłę” – wzgórze, na którym poległ wraz z dziewięcioma innymi żołnierzami Armii Krajowej Władysław Mossoczy. Nie byłem sam, bo wybrałem się tam wraz z uczniami 8. klasy (byłem ich wychowawcą) Szkoły Podstawowej nr 1 w Brzesku. Towarzyszyli nam rodzice moich wychowanków, którym ci ostatni zaprezentowali na miejscu wcześniej przygotowany program artystyczny poświęcony życiu i literackiej twórczości Mossoczego. Nie muszę chyba opisywać wrażeń, jakie towarzyszyły wtedy nie tylko dzieciom, ale i dorosłym, bo łatwo je sobie wyobrazić, zwłaszcza że wykorzystaliśmy nagrane na taśmie magnetofonowej odgłosy walki.

Ponownie na „Mogile” znalazłem się w kwietniu 2009 roku, kiedy wraz z towarzyszącym mi z kamerą filmową młodym człowiekiem, Jackiem Karkutem, postanowiłem sfotografować i sfilmować miejsce rozgrywającej się tutaj w 1944 roku potyczki partyzantów z Niemcami, gdyż byłem w trakcie przygotowywania na zbliżającą się 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej multiprezentacji „Brzesko i ziemia brzeska w latach 1939 – 1945”, opartej na materiałach składających się na wieczornicę w roku 1976. Tym razem chciałem je, korzystając z aktualnych możliwości technicznych, zilustrować odpowiednio dobranymi fotografiami i filmami. Oczywiście, miała się tam również znaleźć część poświęcona osobie Władysława Mossoczego. We wrześniu 2009 roku zamieściłem na portalu www.brzesko.ws opracowany przeze mnie tekst poświęcony Mossoczemu, wzbogacony o zaśpiewane przez Dariusza Masłowskiego do skomponowanej przez siebie muzyki niektóre wiersze „doktora”.

Nie dawała mi jednak spokoju świadomość braku jego zdjęcia. Ponieważ otrzymałem propozycję, żeby wspomnianą prezentację pokazać w maju 2010 roku w ramach 65. rocznicy zakończenia II wojny światowej i 625-lecia miasta Brzeska, więc mając trochę czasu i korzystając z dobrodziejstwa, jakim jest internet, postanowiłem podjąć próbę zdobycia nie tylko zdjęcia Mossoczego, ale być może także innych nieznanych mi materiałów związanych z jego osobą. Trafiłem na stronę Stowarzyszenia Podgórze.pl i nawiązałem kontakt mailowy z panem Pawłem Kubisztalem. Przedstawiłem się, podałem adres strony internetowej z materiałem o Władysławie, podałem także numer kwatery z grobowcem rodziny Mossoczy na Nowym Cmentarzu Podgórskim, i poprosiłem o pomoc w odszukaniu kogoś z rodziny. Pan Paweł nie tylko przysłał mi wkrótce zdjęcia krakowskich miejsc związanych z Władkiem Mossoczym i jego rodziną, ale także poinformował, że udało mu się nawiązać kontakt z panią Barbarą Górską (córką Stanisława, brata Władysława), dzięki uprzejmości której wreszcie uzupełniłem moją opowieść o brakującą fotografię.

Gdyby ktoś sądził, że na tym kończy się ta historia, byłby w błędzie. A wszystko, co nastąpiło dalej, stało się na skutek żywego zainteresowania i dociekliwości członków Stowarzyszenia Podgórze.pl: pani Melanii Tutak i wymienionego już pana Pawła Kubisztala. Realizując jedno ze statutowych zadań Stowarzyszenia, postanowili zebrać jak najwięcej informacji o rodzinie Mossoczy, bo z uzyskanych ode mnie danych już wiedzieli, że tak ojciec jak i matka Władysława byli ludźmi zasłużonymi nie tylko dla Podgórza. Przy okazji i ja miałem dowiedzieć się czegoś więcej o podkomendnym mego ojca.

Wśród dokumentów będących w posiadaniu rodziny Mossoczy, a dostarczonych przez nieocenioną panią Barbarę Górską, zachował się list, w którym dyrekcja szpitala powiatowego w Brzesku informowała w listopadzie 1945 roku o śmierci (i jej okolicznościach) swego pracownika – Władysława Mossoczego. A zrobiła to po oficjalnym zawiadomieniu o tym fakcie przez Delegata z Dowództwa Okręgowego Armii Krajowej w Brzesku. Mógł to być mój ojciec, jednak nie mogłem go o to zapytać, gdyż już nie żył (zmarł w 1991 roku), nie posiadam także żadnych dokumentów potwierdzających, że owym delegatem był właśnie on.

W liście tym jest także mowa o przewidywanej na dzień 2. grudnia 1945 roku ekshumacji zwłok śp. Władysława i innych poległych wraz z nim partyzantów. Duże wrażenie robi odpowiedź, jaką przesłali rodzice Władka, państwo Michalina i Władysław, nieznanemu na dzień dzisiejszy lekarzowi ze szpitala w Brzesku. Okazuje się, że o śmierci syna dowiedzieli się ponad rok od jego zgonu, ale znając ówczesną sytuację (przede wszystkim polityczną), możemy zrozumieć, dlaczego tak się stało. Życzeniem państwa Mossoczych było, „aby zwłoki syna spoczęły w Krakowie na Rakowicach na Cmentarzu Poległych Bohaterów”. Według słów pani Barbary Górskiej na to nie zgodziły się władze, dlatego pani Michalina zrezygnowała z ekshumacji i zadecydowała o pozostawieniu ciała syna w ziemi zakliczyńskiej, gdzie spoczywa do dzisiaj, o czym informuje także napis na grobowcu rodzinnym na nowym Cmentarzu Podgórskim. Pani Michalina ufundowała krzyż wraz z przytwierdzoną do niego tabliczką ze stosownym napisem. Stoi on do dziś w miejscu śmierci jej syna. Sama była na jego grobie podobno tylko raz – 1 listopada 1947 roku.

Napisałem już wyżej o tym, że nie dowiedziałem się od ojca, w jaki sposób w jego rękach znalazł się zeszyt z utworami Władysława Mossoczego, ale pomimo upływu tylu lat ta sprawa wydaje się być przynajmniej w części bliska wyjaśnienia dzięki panu Tytusowi Przewoźnemu – mężowi Haliny, siostry poległego Władysława. Z jego słów wynika, że ojciec nie tylko znał jego żonę, ale chyba raz był u nich w domu przy ulicy Parkowej, choć ani kiedy to było, ani bliższych szczegółów tych odwiedzin pan Tytus już nie pamięta. Ze swojej strony nie wykluczam, że ojciec mógł poznać panią Halinę w czasie okupacji, kiedy na przykład odwiedziła swego brata w Brzesku. Być może, znając krakowski adres państwa Mossoczych, zjawił się u nich, żeby osobiście odebrać zeszyt z zapiskami Władka. Jednak to wszystko pozostaje li tylko w sferze domysłów, ponieważ pani Halina nie żyje, a tak pan Tytus jak i pozostali członkowie rodziny faktu odwiedzin nie pamiętają.

A wracając do wydarzeń związanych z „Mogiłą”, to według słów pana Przewoźnego miały miejsce dwie ekshumacje. Jedna odbyła się zaraz po wojnie i ciała żołnierzy pochowano w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się pomnik obok „szpitalika”. Władek Mossoczy został najpierw pochowany w miejscu swojej śmierci, a następnie podczas drugiej ekshumacji jego ciało wraz z ciałami pozostałych poległych przeniesiono w miejsce, gdzie znajdują się do dnia dzisiejszego.

Kiedy teraz ponownie wróciłem do historii związków Władysława Mossoczego z Brzeskiem i ziemią brzeską, dobitnie przekonałem się, jak bardzo „czas zrobił swoje”. Poza garścią zachowanych wspomnień i paroma osobami, które „coś słyszały”, nie ma już właściwie w Brzesku nikogo ani niczego, mogących trochę więcej opowiedzieć o medyku z Krakowa. Przede wszystkim nie udało mi się wyjaśnić jednoznacznie nie tylko spraw, o jakich wyżej napisałem, ale i także takich, jak pojawiające się informacje, jakoby Mossoczy, nie chcąc oddać się w ręce Niemców, popełnił samobójstwo, czy takich, że był wśród rannych leczonych w szpitalu ktoś, kto przeżył strzelaninę, udał nieżywego, a kiedy Niemcy opuścili „Mogiłę”, uciekł stamtąd, ratując w ten sposób życie, bo ci ponownie wrócili. Według słów pani Barbary Górskiej, Michalina Mossoczy twierdziła, że jej syn nie popełnił samobójstwa, tylko został dobity przez Niemców, natomiast druga osoba, z którą uciekał z oblężonego szpitalika, przeżyła, ale nie wiadomo, kto to był i co się z nim dalej stało.

Brak świadków w Brzesku nie oznaczał jednak końca ich poszukiwań. Do tej pory moje kontakty z członkami Stowarzyszenia PODGORZE.PL miały charakter wyłącznie korespondencji internetowej, ale postanowiliśmy je zmienić – a przy okazji poznać się osobiście – i w ten sposób 14 listopada 2010 roku znaleźliśmy się w Woli Stróskiej…

Jacek Filip

ps. 29 września 2013 odsłonięto nowy pomnik, więcej tu