W latach 70-tych, przy okazji poszerzania drogi w okolicy Starego Cmentarza (Aleja Powstańców Śląskich), mieliśmy określić możliwość przesadzenia cenniejszych drzew. Z kolegą udałem się na cmentarz, gdzie zastaliśmy kilkuosobową ekipę w trakcie ekshumacji z grobów znajdujących się po lewej stronie od wejścia, przy skarpie opadającej w stronę poszerzanej drogi. Po sprawdzeniu przez jakiegoś kierownika celu naszej wizyty zostaliśmy wpuszczeni za bramę. Oczywiście, poza naszym zajęciem, pilnie obserwowaliśmy intrygujące czynności ekipy ekshumatorskiej.

Przede wszystkim zauważyliśmy mnóstwo rozgrzebanych jam, które były dość płytkie z powodu bliskości skalnego podłoża. Praktycznie cały teren skraju skarpy był nieregularnie zryty. Kilku robotników wędrowało z dużymi, emaliowanymi miednicami i zbierało bez żadnej selekcji stare kości, odrzucając trumienne drzazgi, których zresztą było niewiele. Praktycznie większość materii organicznej była rozłożona. Po wypełnieniu miednicy, kości wsypywano do prostych, drewnianych trumien, przywiezionych ciężarówką w pobliże bramy. W sumie tych kości było niewiele . mogły się zmieścić w kilku trumnach, ale skoro dostarczono ich cały samochód, to wsypywano po trochu. Do każdej trumny wkładano jakąś dowolną czaszkę (może dlatego było tyle trumien). Martwiliśmy się o grób Edwarda Dembowskiego, na szczęście był w oddaleniu od miejsca akcji.

Na cmentarzu przebywaliśmy około jednej godziny i oficjalnie stwierdziliśmy, ze żadnego drzewa na skarpie nie uda się lub nie warto „ekshumować”.

Andrzej Grabowski, Gołuchów