Dzisiejszego wieczora duchacki dwór Bemów znów w zapłonął. Energią, radością, wzruszeniem, artystycznie. Kto nie był, ten niech lepiej nie pyta, co stracił. Inauguracja tegorocznych Podgórskich Dni Otwartych Dni, była jedną z najlepszych w całej 22-letniej historii naszego święta.

Ten niezwykły wieczór powierzyliśmy naszemu drogiemu dziecku – Stowarzyszeniu Przyjaciół Woli Duchackiej. I Stowarzyszenie oczarowało przybyłych swoją miłością do parku, do historii dworu. Pokazało licznie zebranym na ile sposobów można wyrazić uczucie i przywiązanie do swojego miejsca, jak barwnie opowiadać o jego historii, jako oczarować przyjezdnych, jak wzruszyć sąsiadów, jak tradycję uczynić materią ożywioną. Jak mieć nadzieję na uratowanie niszczejącego dziedzictwa. Nikt nie zrobiłby tego lepiej niż oni w pięknym, tajemniczym Parku Duchackim.
Było wielu znakomitych gości i dyrektor ZZM i Przewodniczący Rady Dzielnicy i mieszkaniec Woli, a dziś Ludwinowa – Robert Kasprzycki i dzielni strażacy którzy w kwietniową noc ratowali płonący dach dworu i były bułeczki – choć nie z truskawkami, a ze śliwkami, to miały w swoim smaku całą truskawkową opowieść o kulinarnym kunszcie Pani Bemowej. Była muzyka, teatr, słowo, fotografie, byli Bemowie. Ciałem i duchem. Opowieść o domu poruszyła nas wszystkich. Siedzącą na tle spalonego domu rodzina Bemów była obrazem, którego długo nie zapomnimy. Wśród obecnych milczący, zaklęty w przeszłości Stanisław Bem, ostatni gorący orędownik ratowania tego miejsca dla przyszłości. Kto nie był, niech lepiej nie pyta co stracił. Jaro jak zwykle nieustannie pukał gitarą „do dworu bram”, Robert Kasprzycki śpiewał o murze obrośniętym winoroślą. W teatrze cieni zjawili się wszyscy, którzy kiedyś tworzyli atmosferę i historii e tego miejsca. Nawet truskawki i Pan Wolny.

Nasza spora gromadka wędrowała po parku od przystanku do przystanku, rzeklibyśmy pielgrzymowała między epokami zdarzeniami, które Stowarzyszenie wkomponowało sztuką w parkowy pejzaż. Opowieść w teatrze cieni zaczarowała wszystkich, fotografie zastygłego w opuszczeniu dworu, poruszyły. Pieśni Jaro towarzyszyły przerażające języki ognia pełzające po fasadzie dworu, sprowadzone na dom przez zazdrosnego smoka wawelskiego. Teatralna legenda o niedawnym pożarze, dopełniła tę opowieść na smutno i na refleksyjnie.

Na koniec, już niemal w zupełnej ciemności zabrzmiała znakomita elektryczna gitara Kuby Zieliny w  Etiudzie dla spalonego dachu. Staliśmy w tej ciemności i milczeniu naprzeciwko tego okaleczonego, wielopokoleniowego domu wzruszeni, przejęci i święcie przekonani, że nie ma w Krakowie miejsca, które tak rozumiałoby swoją przestrzeń, tak znałoby i doceniało swoje korzenie, w dojrzały i wrażliwy sposób umiałoby ją wpleść w dzisiejszość. I w tak domowej, sąsiedzkiej atmosferze podać dalej, obdarzyć, podzielić i zarazem pomnożyć.

Wola Duchacka to wspaniały kawałek Krakowa, spalony dwór to ciągle wielka szansa, to ogromy potencjał, z którego mieszkańcy Woli umieją korzystać, to kapitał, który pomnożą, trzeba tylko dać im na to szansę.  Ten dwór należy do Woli, potrzeba tylko woli, żeby był naprawdę ich. Żeby tradycja w nim drzemiąca na dobre ożyła.

Działania ze społecznością lokalną, przygotowane przez aktorów i animatorów z Teatru Figur Kraków, były realizowane w ramach programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „OFF Polska” oraz „Funduszu Wkładów Własnych” Miasta Krakowa.