Tak się zgrabnie składa, że pięćdziesiąty felieton na stronie podgorze.pl zjawia się w przededniu X Podgórskich Dni Otwartych Drzwi. Zaczęłam pisać we wrześniu 2010 roku, więc to jednocześnie pierwsze urodziny, takie malutkie święto cierpliwych czytelników.
I moje.
Zastanawianie się, które błahe tematy uleciały, a które będę drążyć dalej, zacznę od następnych „numerów”, a teraz może trochę o pomysłodawcach i „kuchni”. Pomysłodawcami było oczywiście Melania Tutak i Paweł Kubisztal. Było to sierpniowe przedpołudnie, gdy w czasie sąsiedzkiej wizyty padła propozycja pisania „chociaż dwa razy w miesiącu, chociaż paru zdań, chociaż paru wiadomości o Podgórzu”. O Podgórzu! Najsmaczniejsze moje wspominki o Podgórzu lekkomyślnie przekazałam w dziale „historia mówiona”, trzeba było poszukać głębiej, otworzyć album, kalendarz rocznic, albo odświeżyć pamięć znajomym. Czasem miałam szczęście, bo temat leżał dosłownie na ulicy. Było to mroźne przedpołudnie i właściwie nie bardzo chciało mi się iść na spotkanie Koła Emerytek, a tu taki traf: właśnie kręcono film pt.: „Koliber”. Kiedy indziej wieszając pranie na balkonie, zobaczyłam na naszym, zwykle zamkniętym dla obcych podwórzu Harcerzy z ZHR. Grali w jakąś grę terenową, zakończoną zmontowaniem wózeczka – zabawki dla okolicznych dzieci.
Pierwszym felietonom towarzyszyła fotografia: ja, biurko i maszyna do pisania. Bo taka jestem podobno niereformowalna (to opinia rodzinnego juniora Tomka) i dotąd, mimo już kilku innych komputerowych sprawności, nie opanowałam umiejętności umieszczania tekstu na stronie. Ale tak wolę, bo przecież ktoś powinien przed podaniem do publicznej wiadomości tekst sprawdzić, a także wzbogacić stosowną fotografią. I jeszcze raz poprawić, bo czasem komputer chce być mądrzejszy od nas i pisze, że dziwki wołały za Kirą „zielona gęś”, gdy tymczasem były to dzieci, a z „mowy tronowej” zrobiła się „tranowa”. Po ukazaniu się felietonu, czekam z drżeniem na komentarze. Te zdarzają mi się ostatnio coraz częściej na ulicy np.: miło panią poznać, albo już do potraktowania w kategorii przygody spotkanie z Ewą Zamorską-Przyłuską w momencie kupowania przez Nią kminku do posypania ciasteczek Komendanta, według podanego przeze mnie tyle co przepisu. Ale żeby nie było tak miło, to zawsze znajdzie się ta dwunasta wróżka. Ta zresztą nie znalazła żadnego merytorycznego zarzutu, tylko skrytykowała plastikowe okna w moim mieszkaniu.
A niby jakie maja być w czterdziestoletnim bloku spółdzielni mieszkaniowej? A tak a propos bloku i czterdziestu lat jego istnienia, to mam zamiar wnet o tym napisać, korzystając ze szczegółowych notatek, które robiłam w czasie jego budowy. Trochę sporo tych notatek i felieton ich nie udźwignie, ale może już na przykład dział „historii mówionej”? Zapewniam, patrząc na to z perspektywy lat, gdy tamte emocje związane z walką o mieszkanie dawno wystygły, tekst ten może już nas tylko serdecznie rozbawić.

Zenona Stróżyk-Stulgińska